niedziela, 13 października 2013

026. Perdon

PÓŁTORA ROKU PÓŹNIEJ

  Zamieszania, tajemnice, kłamstwa, kłótnie, ale nie tylko te złe sprawy... Miłość, rodzina, nowa przyjaźń, nowe prawdy... To wszystko przydarzyło się mi od momentu gdy postanowiłam przeprowadzić się do Barcelony. Najpierw wszystko się sypało przez kłótnie z matką, później zamieszanie z prawdą o moim ojcu i o tym, że Noe jest moją biologiczną siostrą, ale życie nabrało barw. Delarosa przyjęła wiadomość o ojcostwie Pepa i z czasem się do tego przyzwyczaiła. Mieszka z Cristianem i są razem szczęśliwi, a nawet spodziewają się dziecka. Gdy mi o tym powiedzieli, w pierwszej chwili chciałam udusić swojego przyjaciela, ale po chwili mocno przytuliłam oboje. Cieszyłam się cholernie z tego, że każdy układał sobie życie, bo na przykład moja mama wyszła za Santosa. Tata też jest z Tonią i mieszkają sobie razem w Niemczech, gdzie objął stanowisko trenera w Bayernie.
  Jeżeli chodzi o Anitę, ona miała przygodowo... W wieczór, kiedy miała powiedzieć Cescowi o ciąży, pokłócili się i żadne z nich nie chciało się przełamać i odezwać do drugiego, aż w to wszystko nie wpakowałam się ja! Gdyby nie fakt, że nakrzyczałam na Fabregasa przy jego znajomych, przy czym wygadałam się o dziecku to Navarro nigdy by mu nie powiedziała i pewnie nawet i wyjechała... Pogodzili się, kochają się i razem wychowują przecudną Lię.
  Jeżeli chodzi o klub to po tym jak mój ojciec zrezygnował z posady trenera, na rok to stanowisko objął Tito, ale z racji nawrotu jego choroby, od teraźniejszego sezonu, pierwszy skład prowadzi Gerardo Martino, rodak mojego Leo. Zaszły tam też zmiany w składzie piłkarskim, bo w barwach Barcelony nie gra już Abidal, Thiago oraz mój kochany Guaje, który teraz reprezentuje Atletico Madryt.
  Ja? No tak... Chyba przyszedł czas i streszczenie tego co ja robiłam przez ten cały czas. Studiowałam i pracowałam. Trochę tam namieszał mi Nacho, bo faktycznie myślałam, że bezinteresownie załatwił mi pracę... Chciał się znów do mnie zbliżyć i na złość, pocałował mnie na oczach Messiego. Pokłóciłam się wtedy przez to z Leo. Tak samo jak z Anitą i z Cesciem, żadne z nas nie chciało odpuścić. Wtedy Leo wyjechał do Argentyny, a cała reszta na Mistrzostwa Europy do Polski. Wkład w to, że pojawiłam się w Buenos Aires, miała Anita, Noe, Cristian i barcelońskie chłopaki, którzy wmawiali mi przez skype, żebym była mądrzejsza i odezwała się do Lionela. Zarzekałam się, że tego nie zrobię, ale jakoś nie dotrzymałam tego, bo następnego dnia byłam już w Argentynie. Młodsza siostra Leo, Maria Sol pomogła mi zrobić niespodziankę piłkarzowi i zabrała mnie na trening jej krajowej reprezentacji. Sądząc po minie Leo, gdy mnie zobaczył, był zaskoczony, ale nic nie mówił o Nacho, tylko podszedł i mnie przytulił. Jego koledzy z drużyny stali i nie wiedząc o co chodzi, przyglądali się nam, a dopiero później Masche zaczął im tłumaczyć, że jestem jego dziewczyną, że się pokłóciliśmy i tak dalej... Czyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
 Dziś? Właśnie wracam z Argentyny, gdzie kręciłam ze stacją telewizyjną reportaż. Jestem ledwo po studiach, a już mi wychodzi... Wychodzi... Nazwisko Guardiola i fakt, że jestem narzeczoną nadal najlepszego piłkarza na świecie, pomaga, no ale...
 Wracam do Barcelony w cudownym humorem, bo będąc w Buenos Aires dowiedziałam się czegoś...
 Prosto z lotniska udałam się w pośpiechu do domu, by się przebrać. Ubrałam koszulkę Barcelony z dziesiątką i pojechałam na Camp Nou, na trwający mecz. Tam usłyszałam dwie wiadomości, dobrą i złą! Po pierwsze Leo strzelił już gola, a po drugie siedzi wykąpany na ławce, obejrzany przez lekarzy, bo nabawił się jakiejś kontuzji! Grzecznie zaczekałam na trybunach na koniec meczu i na parkingu dopiero dorwałam Leo.
   - Letty? - zdziwił się, gdy zobaczył mnie przy samochodzie, ale i ucieszył. - Nie powinnaś być dopiero jutro wieczorem? - zapytał i mocno mnie przytulił.
   - Skończyliśmy wcześniej i jestem - pocałowałam go delikatnie. - Gratuluję gola, ale już niekoniecznie kontuzji - spojrzałam na jego nogę.
   - Przynajmniej sobie odpocznę - pokazał mi język i podał kluczyki.
   - No widzisz, moja ty kaleko co byś beze mnie dziś zrobił? A tak to masz kierowce. - uśmiechnęłam się i wsiedliśmy do samochodu. Wróciliśmy do domu, a że na zewnątrz było ciepło i panowała piękna, gwieździsta noc to wyszliśmy na taras i usiedliśmy na dużej huśtawce.
   - Cieszę się, że jesteś, wiesz? - wyszeptał mi do ucha.
   - Domyślam się. - pogłaskałam go po dłoni. - Chciałam ci coś powiedzieć, o czym dowiedziałam się w Argentynie - spojrzałam na niego.
   - W takim razie, zamieniam się w słuch - skinął głową.
   - Ale poczekaj! - wstałam i pognałam do swojej nierozpakowanej walizki. Wyjęłam z niej mały pakunek i wróciłam do Lionela, wtuliłam się w jego ramię i wręczyłam torebkę. Otworzył ją i z zaciekawieniem wyjął zawartość. Ku jego zdziwieniu, wyjął maleńką koszulkę Barcelony z dziesiątką i napisem 'Papi'.
   - Letty, czy ty chcesz mi właśnie powiedzieć... - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
   - Że pasuje wybrać się do Sabadell, do Monachium i Rosario, by uświadomić rodziców faktem, że zostaną dziadkami. - zaśmiałam się, a on mocno mnie przytulił. Byłam szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa! Miałam cudownego faceta, z którym było mi idealnie, czego chcieć więcej?
_____________________________________________
 Tak jak w tytule - PERDON! 
 To wszystko miało być dłuższe, to co jest w tym epilogu miało być w rozdziałach, do momentu ciąży Letty! Ale wyszło tak jak wyszło, postanowiłam skończyć to opowiadanie tak jak było. Ale chyba lepiej tak, niż usuwać bloga, prawda? 

Żegnam się, no ale tylko tu! Możecie podejrzeć co u mnie na mojej podstronie [klik], na blogu z opowiadaniem o Jordim Albie [klik], o młodym Messim [klik], opowiadaniu z kochaną Inszą o reprezentacji Hiszpanii w Brazylii [klik] oraz blogu z kochaną Moniiką, gdzie młode, hiszpańskie ciasteczka odpoczywają na Ibizie [klik] ^^

  Jaram się, jaram się, jaram się *.* Rafa Alcantara zreetweetował mojego tweeta! AMEN! ♥

VISCA EL BARCA ♡