Jednorazówka - Thiago Alcantara



   Dziewczyna wygramoliła się spod cieplutkiego koca. Ciężko westchnęła i opuściła swoje tymczasowe łóżko. Uważała ten dzień jako kolejny stracony. Nie chciała wyjeżdżać w te wakacje. Wolała zostać w domu i spędzić te wakacje ze swoimi przyjaciółmi, najlepszą paczką na świecie. Miała swój pokój na najwyższym piętrze tego domu. Podeszła do okna i je otworzyła, wpuszczając przy tym do pomieszczenia świeże, poranne i chłodne powietrze. Spojrzała w dal, gdzie dokładnie widziała mglisty zarys górskich szczytów, układających się w Śpiącego Rycerza.
 Jagoda przebrała się i zeszła wąską klatką schodową na piętro niżej. Bezszelestnie weszła do niewielkiej kuchni, gdzie od rana krzątała się jej stara ciotka, a wujek, ubrany w tradycyjny góralski strój siedział przy stole, dopijając swoją kawę przy tym czytając miejscową gazetę.
   - Dzień dobry. – powiedziała cicho, zwracając na siebie uwagę wujostwa. Dziewczyna tym również lekko przestraszyła siostrę swojej matki, gdyż ta podskoczyła, stojąc przy kuchennym blacie.
   - Dziecko kochane, nie skradaj się tak. – uśmiechnęła się kobieta i ucałowała ją w czubek głowy na powitanie. – Siadaj, zaraz dostaniesz swoje śniadanie. – dodała uśmiechnięta.
 Szesnastoletnia szatynka usiadła przy stole, naprzeciw wujka, który przywitał ją przyjaznym i miłym uśmiechem. Po chwili otrzymała swoje śniadanie, a wtedy do pomieszczenia wpadł Kamil, jej dwudziestoletni kuzyn, który nigdy nie rozstaje się ze swoim dobrym humorem. Był ubrany podobnie jak jego ojciec. Rodzina hoduje konie i posiadają dwie duże bryczki oraz sanie. Podczas sezonu, co rano wyjeżdżają z domu by wozić turystów po Zakopanym.
  Jagoda była tu już od trzech dni i od tego czasu nie zobaczyła ani krzty słońca, ale dla tego miejsca, deszcz to częste zjawisko. Dziś było inaczej. Na zewnątrz było ciepło, a pierwszym promieniom słonecznym udało się przebić przez gęste obłoki.
  Dziewczyna dobrze wiedziała dlaczego rodzice ją tu wysłali. Chcieli ją choć na chwilę odseparować od tego co się działo w domu.
   - Halo! Ziemia do Jagody! Żyjesz?! – wołał przeciągle jej kuzyn, wyrywając ją ze stanu przemyśleń, w którym przebywała ostatnio dość często.
   - Tak? Zamyśliłam się, przepraszam.
   - Pytałem czy może chcesz jechać ze mną na Krupówki? Przez te trzy dni nigdzie nie wychodziłaś, a dziś w końcu wyszło słońce. – proponował Kamil.
   - Słonko idź. Dawno tu nie byłaś. Rozerwiesz się i pozwiedzasz. Chętnie poszłabym z tobą, ale mam mnóstwo pracy. – wtrąciła ciotka. Dziewczyna chwile pomyślała. Może to był i dobry pomysł? Wyjdzie i pospaceruje znaną uliczką Zakopanego. Sama. Raczej czułaby się skrępowana, będąc w towarzystwie ciotki, która co krok spotykałaby jakąś znajomą i plotkowałyby przez wieki.
   - W porządku. To dobry pomysł. – skinęła głową z grymasem, który lekko przypominał uśmiech.

    Gdy tylko dojechali na zatłoczoną, wybrukowaną uliczkę dziewczyna wysiadła i pożegnała się z kuzynem i wujkiem, którzy już po chwili znaleźli pierwszych klientów. Szatynka ruszyła wolnym krokiem wzdłuż tłocznego deptaka. Mijała po drodze mnóstwo turystów, zachwycających się wszystkim dookoła, sklepy, restauracje i stragany z pamiątkami. Przeszła przez krótki podziemny tunel i wyszła znów na długi plac, gdzie rozstawione było mnóstwo stoisk.  W tym miejscu było jeszcze więcej ludzi. Jagoda doszła w końcu do dużego, prostokątnego placu, gdzie na wprost niej wznosiła się stacja, a za nią góra, zwana Gubałówką. Chwilę pomyślała i ruszyła w stronę budynku. Kupiła bilet, który pozwalał jej na podróż w obie strony. Przeszła przez bramkę i chwilę później była już w kolejce. Drzwi się zasunęły, a ona stanęła przy szybie. Wagonik ruszył, a ona obserwowała mijający krajobraz. W końcu się zatrzymał i dziewczyna wyszła na wybrukowaną ścieżkę. W pewnym momencie jej uwagę przyciągnął jeden stragan z mnóstwem drobiazgów. Pomiędzy czarnymi żyłkami z wisiorkami wypatrzyła jeden, który od razu postanowiła kupić, bez zastanowienia. Wisiorek był w kształcie herbu jej ulubionego klubu piłkarskiego. Szła powoli oglądając miasto z góry.  Nagle wpadła na jakiegoś zakapturzonego ‘ktosia’.
   - Uważaj! – zawołała. Widać, że chłopak był trochę zdezorientowany tym. W momencie zderzenia się młodych, chłopakowi spadł kaptur. Jagoda spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem, ponieważ miała wrażenie, że skądś kojarzy tego Latynosa.
   - Przepraszam, ale nie mówię po Polsku. – wydukał, ale w języku Brytyjczyków. Słychać było w jego głosie jeszcze inny akcent.
   - Ja cię znam! – wypaliła bez namysłu po angielsku. Chłopak wtedy spojrzał na zawieszkę na jej naszyjniku, po czym lekko się uśmiechnął i znów nałożył kaptur na głowę. Położył palec na ustach w geście, żeby go nie wydała.
   - Słuchaj, praktycznie mnie tu nie ma, więc jakbyś mogła nie zdradzać,  że tu jestem…
  Szatynka skinęła głową. Nadal nie mogła uwierzyć w to, kto stoi teraz przed nią. Chłopak się jej przedstawił, choć wcale nie musiał, bo był jej już znany.
   - A ty zdradzisz mi jak masz na imię? – zapytał po chwili ciszy.
   - Jagoda. – otrząsnęła się. Dalej rozmowa jakoś sama popłynęła. Znaleźli mnóstwo wspólnych tematów i zainteresowań. Dziewczyna teraz dziękowała samej sobie, że najwięcej uwagi poświęcała nauce dwóch języków obcych, angielskiego i hiszpańskiego. Ruszyli już razem przed siebie. Szesnastolatkę najbardziej interesował sam fakt, co starszy z braci Alcantara robi w Polsce. Znaleźli jedno miejsce, gdzie wspaniale widać było góry. Usiedli na trawie i kontynuowali swoją rozmowę. Okazało się, że piłkarz korzystał ze swojego urlopu, spowodowanego kontuzją z końca poprzedniego sezonu. To miejsce polecili mu jego koledzy z drużyny, którzy spędzili mnóstwo czasu w Polsce podczas rozgrywek Euro. Obojgu dobrze się ze sobą rozmawiało. Po krótkim czasie czuli, że mogą sobie zaufać i się przed sobą otworzyć. Thiago wytłumaczył powód swojego przyjazdu tu. Potrzebował chwilowej odskoczni od życia w Hiszpanii i tego, że każdy go tam rozpoznawał. Potrzebował spokoju, chociażby na jakieś własne przemyślenia. O tym gdzie jest wiedziało tylko trzech zawodników z jego klubu. Jego rodzina i agent nic nie wiedzieli, ale o to chodziło – w końcu chciał spokoju. Ona również powiedziała mu dlaczego tu jest. Jej rodzice już od jakiegoś czasu wcale się nie dogadują i ciągle kłócą. Ona czasem miała już tego dość i ciągle spędzała czas ze swoimi przyjaciółmi. Zdarzyło się też, że dziewczyna podczas kłótni z rodzicami wybiegała z mieszkania i potem wracała bardzo późno, a raz pod wpływem alkoholu. Po tym wyskoku rodzice postanowili, że wyślą ją na wakacje właśnie do Zakopanego, do krewnych.
   - Zagmatwane. – uśmiechnął się Thiago.
   - No coś ty! Ale bardziej jest zagmatwane to wszystko u ciebie… Urodziłeś się we Włoszech, jesteś Brazylijczykiem, a grasz w hiszpańskim klubie i reprezentacji, a twój brat w reprezentacji Brazylii… - zaśmiała się.
   - No dobra, wygrałaś… - podniósł ręce w geście poddania się.
 Widać było, że ta dwójka się zaprzyjaźniła. Spotykali się codziennie, zawsze w innym zakątku Zakopanego. Spędzali miło czas, na rozmowach i zabawach. Stali się przyjaciółmi.
  Pewnego dnia dziewczyna wstawiła się w umówione miejsce. Czekała na piłkarza, ale ten długo się nie pojawiał. Po godzinie czekania postanowiła pójść do jego hotelu i sprawdzić czy może aby coś mu się nie stało. Pod budynkiem zastała masę reporterów z aparatami. Zdziwiona widokiem weszła do środka i od razu wyjechała na piętro, gdzie mieszkał Thiago. Zapukała, a ten jej otworzył. Zaczął na nią krzyczeć i mówić, że go wydała. Dziewczyna nie miała pojęcia o co mu chodzi, ale po chwili skojarzyła, że chodzi mu o te wszystkie paparazzi pod hotelem. Chciała się mu wytłumaczyć z tego, ale ten nie dopuszczał jej do głosu. Nakazał się jej wynosić. Ta rozdarta od środka powróciła do domu swojego wujostwa, z samopoczuciem podobnym do tego, z jakim przyjechała tu.
    Minęło kilka dni. Sprawa ucichła, a on mógł swobodnie wyjść na zewnątrz i pospacerować. Ganił się sam siebie, za to, że tak na nią naskoczył i nie dawał dojść do słowa. Okazało się, że to nie ona, tylko jeden z jego kolegów z drużyny, który przypadkiem się wygadał. Martwił się o nią, bo nie odbierała jego telefonów. Szedł przed siebie, bijąc się ze swoimi własnymi myślami. Wtedy zauważył znajomą ulicę. Wszedł w nią i doszedł do końca dróżki. Stanął przed bramką ostatniego domu. Westchnął i spojrzał na samą górę, w uchylone okno. Wtedy frontowe drzwi się otworzyły i z domu wyszła Jagoda. W trakcie schodzenia ze schodów, zauważyła, że przed posesją stoi piłkarz. Nie ukrywała swojego zaskoczenia.
   - Jagoda, wiem, że to nie ty. Przepraszam cię. – mówił, a ona tylko słuchała. – Wiem, że źle zrobiłem nie dając ci się wytłumaczyć, ale wtedy byłem mocno zdenerwowany. Nie chcę przekreślać tej przyjaźni. Możemy zacząć to od nowa? Bez żadnych nieporozumień i kłótni? – zapytał z proszącą miną. Ona zamyśliła się przez chwilę. Spojrzała na niego i wyciągnęła dłoń w jego stronę.
   - Jagoda. – powiedziała, przedstawiając się. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
   - Thiago. – ścisnął jej dłoń i wtedy oboje wymienili się szerokimi uśmiechami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz