Dziewczyna
wygramoliła się spod cieplutkiego koca. Ciężko westchnęła i opuściła swoje
tymczasowe łóżko. Uważała ten dzień jako kolejny stracony. Nie chciała
wyjeżdżać w te wakacje. Wolała zostać w domu i spędzić te wakacje ze swoimi
przyjaciółmi, najlepszą paczką na świecie. Miała swój pokój na najwyższym
piętrze tego domu. Podeszła do okna i je otworzyła, wpuszczając przy tym do
pomieszczenia świeże, poranne i chłodne powietrze. Spojrzała w dal, gdzie
dokładnie widziała mglisty zarys górskich szczytów, układających się w Śpiącego
Rycerza.
Jagoda przebrała się
i zeszła wąską klatką schodową na piętro niżej. Bezszelestnie weszła do
niewielkiej kuchni, gdzie od rana krzątała się jej stara ciotka, a wujek,
ubrany w tradycyjny góralski strój siedział przy stole, dopijając swoją kawę
przy tym czytając miejscową gazetę.
- Dzień dobry. –
powiedziała cicho, zwracając na siebie uwagę wujostwa. Dziewczyna tym również
lekko przestraszyła siostrę swojej matki, gdyż ta podskoczyła, stojąc przy
kuchennym blacie.
- Dziecko kochane,
nie skradaj się tak. – uśmiechnęła się kobieta i ucałowała ją w czubek głowy na
powitanie. – Siadaj, zaraz dostaniesz swoje śniadanie. – dodała uśmiechnięta.
Szesnastoletnia
szatynka usiadła przy stole, naprzeciw wujka, który przywitał ją przyjaznym i
miłym uśmiechem. Po chwili otrzymała swoje śniadanie, a wtedy do pomieszczenia
wpadł Kamil, jej dwudziestoletni kuzyn, który nigdy nie rozstaje się ze swoim
dobrym humorem. Był ubrany podobnie jak jego ojciec. Rodzina hoduje konie i posiadają
dwie duże bryczki oraz sanie. Podczas sezonu, co rano wyjeżdżają z domu by
wozić turystów po Zakopanym.
Jagoda była tu już
od trzech dni i od tego czasu nie zobaczyła ani krzty słońca, ale dla tego
miejsca, deszcz to częste zjawisko. Dziś było inaczej. Na zewnątrz było ciepło,
a pierwszym promieniom słonecznym udało się przebić przez gęste obłoki.
Dziewczyna dobrze
wiedziała dlaczego rodzice ją tu wysłali. Chcieli ją choć na chwilę odseparować
od tego co się działo w domu.
- Halo! Ziemia do
Jagody! Żyjesz?! – wołał przeciągle jej kuzyn, wyrywając ją ze stanu
przemyśleń, w którym przebywała ostatnio dość często.
- Tak? Zamyśliłam
się, przepraszam.
- Pytałem czy może
chcesz jechać ze mną na Krupówki? Przez te trzy dni nigdzie nie wychodziłaś, a dziś
w końcu wyszło słońce. – proponował Kamil.
- Słonko idź. Dawno
tu nie byłaś. Rozerwiesz się i pozwiedzasz. Chętnie poszłabym z tobą, ale mam
mnóstwo pracy. – wtrąciła ciotka. Dziewczyna chwile pomyślała. Może to był i
dobry pomysł? Wyjdzie i pospaceruje znaną uliczką Zakopanego. Sama. Raczej
czułaby się skrępowana, będąc w towarzystwie ciotki, która co krok spotykałaby
jakąś znajomą i plotkowałyby przez wieki.
- W porządku. To
dobry pomysł. – skinęła głową z grymasem, który lekko przypominał uśmiech.
Gdy tylko
dojechali na zatłoczoną, wybrukowaną uliczkę dziewczyna wysiadła i pożegnała
się z kuzynem i wujkiem, którzy już po chwili znaleźli pierwszych klientów. Szatynka
ruszyła wolnym krokiem wzdłuż tłocznego deptaka. Mijała po drodze mnóstwo
turystów, zachwycających się wszystkim dookoła, sklepy, restauracje i stragany
z pamiątkami. Przeszła przez krótki podziemny tunel i wyszła znów na długi
plac, gdzie rozstawione było mnóstwo stoisk. W tym miejscu było jeszcze więcej ludzi. Jagoda
doszła w końcu do dużego, prostokątnego placu, gdzie na wprost niej wznosiła
się stacja, a za nią góra, zwana Gubałówką. Chwilę pomyślała i ruszyła w stronę
budynku. Kupiła bilet, który pozwalał jej na podróż w obie strony. Przeszła
przez bramkę i chwilę później była już w kolejce. Drzwi się zasunęły, a ona
stanęła przy szybie. Wagonik ruszył, a ona obserwowała mijający krajobraz. W
końcu się zatrzymał i dziewczyna wyszła na wybrukowaną ścieżkę. W pewnym
momencie jej uwagę przyciągnął jeden stragan z mnóstwem drobiazgów. Pomiędzy
czarnymi żyłkami z wisiorkami wypatrzyła jeden, który od razu postanowiła
kupić, bez zastanowienia. Wisiorek był w kształcie herbu jej ulubionego klubu
piłkarskiego. Szła powoli oglądając miasto z góry. Nagle wpadła na jakiegoś zakapturzonego
‘ktosia’.
- Uważaj! –
zawołała. Widać, że chłopak był trochę zdezorientowany tym. W momencie
zderzenia się młodych, chłopakowi spadł kaptur. Jagoda spojrzała na niego z
lekkim zdziwieniem, ponieważ miała wrażenie, że skądś kojarzy tego Latynosa.
- Przepraszam, ale
nie mówię po Polsku. – wydukał, ale w języku Brytyjczyków. Słychać było w jego
głosie jeszcze inny akcent.
- Ja cię znam! –
wypaliła bez namysłu po angielsku. Chłopak wtedy spojrzał na zawieszkę na jej
naszyjniku, po czym lekko się uśmiechnął i znów nałożył kaptur na głowę. Położył
palec na ustach w geście, żeby go nie wydała.
- Słuchaj,
praktycznie mnie tu nie ma, więc jakbyś mogła nie zdradzać, że tu jestem…
Szatynka skinęła
głową. Nadal nie mogła uwierzyć w to, kto stoi teraz przed nią. Chłopak się jej
przedstawił, choć wcale nie musiał, bo był jej już znany.
- A ty zdradzisz mi
jak masz na imię? – zapytał po chwili ciszy.
- Jagoda. –
otrząsnęła się. Dalej rozmowa jakoś sama popłynęła. Znaleźli mnóstwo wspólnych
tematów i zainteresowań. Dziewczyna teraz dziękowała samej sobie, że najwięcej
uwagi poświęcała nauce dwóch języków obcych, angielskiego i hiszpańskiego.
Ruszyli już razem przed siebie. Szesnastolatkę najbardziej interesował sam
fakt, co starszy z braci Alcantara robi w Polsce. Znaleźli jedno miejsce, gdzie
wspaniale widać było góry. Usiedli na trawie i kontynuowali swoją rozmowę. Okazało
się, że piłkarz korzystał ze swojego urlopu, spowodowanego kontuzją z końca
poprzedniego sezonu. To miejsce polecili mu jego koledzy z drużyny, którzy
spędzili mnóstwo czasu w Polsce podczas rozgrywek Euro. Obojgu dobrze się ze
sobą rozmawiało. Po krótkim czasie czuli, że mogą sobie zaufać i się przed sobą
otworzyć. Thiago wytłumaczył powód swojego przyjazdu tu. Potrzebował chwilowej
odskoczni od życia w Hiszpanii i tego, że każdy go tam rozpoznawał. Potrzebował
spokoju, chociażby na jakieś własne przemyślenia. O tym gdzie jest wiedziało
tylko trzech zawodników z jego klubu. Jego rodzina i agent nic nie wiedzieli,
ale o to chodziło – w końcu chciał spokoju. Ona również powiedziała mu dlaczego
tu jest. Jej rodzice już od jakiegoś czasu wcale się nie dogadują i ciągle
kłócą. Ona czasem miała już tego dość i ciągle spędzała czas ze swoimi
przyjaciółmi. Zdarzyło się też, że dziewczyna podczas kłótni z rodzicami
wybiegała z mieszkania i potem wracała bardzo późno, a raz pod wpływem
alkoholu. Po tym wyskoku rodzice postanowili, że wyślą ją na wakacje właśnie do
Zakopanego, do krewnych.
- Zagmatwane. –
uśmiechnął się Thiago.
- No coś ty! Ale
bardziej jest zagmatwane to wszystko u ciebie… Urodziłeś się we Włoszech,
jesteś Brazylijczykiem, a grasz w hiszpańskim klubie i reprezentacji, a twój
brat w reprezentacji Brazylii… - zaśmiała się.
- No dobra,
wygrałaś… - podniósł ręce w geście poddania się.
Widać było, że ta
dwójka się zaprzyjaźniła. Spotykali się codziennie, zawsze w innym zakątku
Zakopanego. Spędzali miło czas, na rozmowach i zabawach. Stali się
przyjaciółmi.
Pewnego dnia
dziewczyna wstawiła się w umówione miejsce. Czekała na piłkarza, ale ten długo
się nie pojawiał. Po godzinie czekania postanowiła pójść do jego hotelu i
sprawdzić czy może aby coś mu się nie stało. Pod budynkiem zastała masę
reporterów z aparatami. Zdziwiona widokiem weszła do środka i od razu wyjechała
na piętro, gdzie mieszkał Thiago. Zapukała, a ten jej otworzył. Zaczął na nią
krzyczeć i mówić, że go wydała. Dziewczyna nie miała pojęcia o co mu chodzi,
ale po chwili skojarzyła, że chodzi mu o te wszystkie paparazzi pod hotelem.
Chciała się mu wytłumaczyć z tego, ale ten nie dopuszczał jej do głosu. Nakazał
się jej wynosić. Ta rozdarta od środka powróciła do domu swojego wujostwa, z
samopoczuciem podobnym do tego, z jakim przyjechała tu.
Minęło kilka dni.
Sprawa ucichła, a on mógł swobodnie wyjść na zewnątrz i pospacerować. Ganił się
sam siebie, za to, że tak na nią naskoczył i nie dawał dojść do słowa. Okazało
się, że to nie ona, tylko jeden z jego kolegów z drużyny, który przypadkiem się
wygadał. Martwił się o nią, bo nie odbierała jego telefonów. Szedł przed
siebie, bijąc się ze swoimi własnymi myślami. Wtedy zauważył znajomą ulicę.
Wszedł w nią i doszedł do końca dróżki. Stanął przed bramką ostatniego domu.
Westchnął i spojrzał na samą górę, w uchylone okno. Wtedy frontowe drzwi się
otworzyły i z domu wyszła Jagoda. W trakcie schodzenia ze schodów, zauważyła,
że przed posesją stoi piłkarz. Nie ukrywała swojego zaskoczenia.
- Jagoda, wiem, że
to nie ty. Przepraszam cię. – mówił, a ona tylko słuchała. – Wiem, że źle
zrobiłem nie dając ci się wytłumaczyć, ale wtedy byłem mocno zdenerwowany. Nie
chcę przekreślać tej przyjaźni. Możemy zacząć to od nowa? Bez żadnych nieporozumień
i kłótni? – zapytał z proszącą miną. Ona zamyśliła się przez chwilę. Spojrzała
na niego i wyciągnęła dłoń w jego stronę.
- Jagoda. –
powiedziała, przedstawiając się. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Thiago. – ścisnął
jej dłoń i wtedy oboje wymienili się szerokimi uśmiechami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz