niedziela, 14 kwietnia 2013

023. Todos Los Secretos

   Popołudniu odwiedziła nas Tonia, a właściwie to przyszła do Pepa. Zostawiłam ich samych na dole i zaszyłam się w pokoju, ale nie na długo. Najpierw postanowiłam oddzwonić do Davida i później do Anity. Martwili się o mnie. Ledwie zdążyłam odłożyć telefon na półkę, kiedy sam zaczął dzwonić. To był Leo. Najpierw pytał o moją rozmowę z Pepem, a później zaproponował, że zabierze mnie i swoją siostrę do ZOO. 
   - ZOO? - zaśmiałam się do słuchawki. 
   - Czemu nie? Takie miejsce jest nie tylko dla dzieci. Nie masz ochoty zobaczyć takiego słonia albo lwa, małpy, świnki morskiej lub chociażby chrząszcza? - mówił rozbawiony.
   - A pchły też będą? - zaśmiałam się. 
   - Bardzo zabawne. Będzie, ale jedna, taka która nie będzie cię odstępować nawet na krok. - odpowiedział. - A poza tym chcę gdzieś zabrać Marię Sol. Nie chcę by siedziała sama i myślała o tym dupku. 
   - Rozumiem cię. To za ile mam być na miejscu? - zapytałam. 
   - Przyjedziemy po ciebie. Dwadzieścia do trzydzieści minut? Może być? 
   - W porządku. Czekam. - uśmiechnęłam się.
   - W takim razie pa. 
   - Pa.
   - Pa. - powtarzał.
   - Pa. 
   - Letty? 
   - Słucham? 
   - Kocham cię. 
   - Do zobaczenia Leo. - zaśmiałam się i rozłączyłam. On jest niesamowity, ale jeszcze bardziej niesamowite jest to, co się ze mną dzieje, gdy jestem przy nim. 
 Przebrałam się. Teraz miałam na sobie jeansowe szorty i biały top. Do tego na nogi wzięłam sandałki, na ręce zapięłam zegarek z białym paskiem, a ja szyi zawiesiłam prezent od Leo, mój naszyjnik z wisiorkiem w kształcie L. Sięgnęłam po brązową torebkę i zeszłam na dół.
   - Wychodzisz gdzieś? - zapytał Pep, wychodząc z kuchni, trzymając w dłoniach dwa kubki z herbatą.
   - Tak, umówiłam się  z Leo i jego siostrą. - odpowiedziałam.
   - Miłej zabawy życzę. - zawołał, puszczając do mnie oczko.

  Przekroczyliśmy we trójkę wejście do ogrodu. Maria Sol od razu nas wyprzedziła i stanęła przed nami.
   - Wiem, że zabraliście mnie po to bym nie siedziała sama i użalała się nad sobą, ale spokojnie, jestem duża. Dlatego dziś idziecie w swoja stronę, a ja w swoją. Jutro też macie cały dla siebie, bo umówiłam się ze znajomą, a w poniedziałek już wracam do Argentyny. Więc teraz wy idziecie... Żyrafy czy lwy? - zapytała. - A z resztą... Ja w prawo. - uśmiechnęła się do nich i już jej nie było.
   - Twoja siostra jest niemożliwa. - zaśmiałam się, a on objął mnie ramieniem w pasie i westchnął.
   - Nawet nie wiem kiedy dorosła. Ciągle wydaje się być małą dziewczynką, która wracała z mamą do Argentyny, gdy z tatą i chłopakami zostaliśmy tutaj. - mówił Leo. - Ehh, na wspomnienia mi się zebrało. - zaśmiał się pod nosem.
   - Oj Leo, ale takie wspomnienia są przyjemne. - uśmiechnęłam się szeroko do niego i wtuliłam w jego bok.
   - Wiesz, cieszę się, że jesteś tu ze mną. - powiedział w pewnym momencie i pocałował mnie w czubek głowy.
   - Nie przejmujesz się tym, że jutro będą już puszczone zdjęcia z nagłówkiem "Guardiola i Messi"?
   - Ani trochę. - zamyślił się i przystanął, wpijając się w moje usta. Zaczęłam się śmiać.
   - Wariat. - skwitowałam go i ten skradł mi jeszcze jednego buziaka.
   - Pójdę po coś do picia. Zaczekasz chwilkę? - zapytał, a ja skinęłam głową. Odszedł kawałek, a ja zauważyłam wolną ławkę przy zagrodzie z lwami. Usiadłam i wpatrywałam się w leżącego na masywnym kamieniu króla wszystkich zwierząt. Faktycznie zachowywał się jak władca, spokojny, dystyngowany i taki... Po prostu królewski.
   - Cześć Letty. - usłyszałam i zauważyłam, że ktoś siada obok mnie. Spojrzałam na tą osobę. Zdziwiła mnie jego obecność. - Dawno się nie widzieliśmy. - uśmiechnął się jakby szczerze. Te same ciemne włosy i brązowe oczy.
   - Witaj. - odpowiedziałam niepewnie.
   - Co ty taka oficjalna? - zapytał. - Dostałaś pozdrowienia od swojego wujka?
   - Dostałam. - powiedziałam. Widocznie jeszcze nie doszło do jego informacji, że Pep to jednak mój ojciec, ale co ja się będę tłumaczyć przed nim?
   - Słyszałem też, że studiujesz dziennikarstwo. Zawsze o tym marzyłaś. - zaśmiał się pod nosem. - Co jeszcze u ciebie słychać?
   - Wszystko jest w porządku Nacho. - rzuciłam. Jakoś jest mi nie na rękę ta jego obecność.
   - Jestem. - obok pojawiła się dziesiątka z dwiema butelkami wody. Od razu się podniosłam i stanęłam obok niego. Nacho również się podniósł. Leo spojrzał na mnie pytająco.
   - Leo, poznaj to jest mój znajomy Nacho Morales. Nacho, to jest Lionel Messi. - jakby z przymusu ich sobie przedstawiłam.
   - Miło mi poznać najlepszego piłkarza świata. - Nacho uścisnął jego dłoń, a Messi jak zawsze po takich słowach lekko się speszył. - No dobrze, nie będę jej przeszkadzać. - uśmiechnął się. - A właśnie, Letty, jakbyś kiedyś szukała jakiejś pracy... - wyjął z kieszeni małą wizytówkę. - Potrzebujemy dziennikarki na etat, najlepiej od sportu. - puścił do nas oczko i poszedł, a ja spojrzałam na kartonik, na którym widniało logo i nazwa jednej z hiszpańskich stacji informacyjnych.
   - Spoko facet. - podsumował Lionel.
   - Ehe, można by tak rzec. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem, a on objął mnie ramieniem.

***

  Polubiła rodzinę swojego chłopaka, a oni polubili ją. Kto by jej z resztą nie polubił? Miła, uprzejma i gdy trzeba, wygadana dziewczyna z głową na karku. W takiej Cesc się zakochał. Kucała przy jednej z grządek, by posadzić ostatnią sadzonkę roślinki, która znajdowała się w jej koszyku. Przyklepała pod nią ziemię i uśmiechnęła się sama do siebie.
   - Kochanie, to już naprawdę ostatnia. - przykucnął obok niej i szeroko się uśmiechnął. - Zasadźmy ją razem, co? - zaproponował.
   - Takie nasze wspólne dzieło? - zaśmiała się brunetka.
   - Coś w tym stylu. - puścił do niej oczko i wspólnie wsadzili sadzonkę w ziemię. Uśmiechnęli się do siebie, a piłkarz delikatnie musnął jej usta.
   - Dobra kochani, na dziś koniec pracy. Zapraszamy na sjestę. - zawołał dziadek Soler. Wszyscy zaczęli zbierać z pola narzędzia, wiaderka, konewki i kosze. W drodze na farmę, Cesc złapał za dłoń Anity i już nie puszczał.
   - Musimy teraz sobie rozplanować pokoje. - powiedziała Nuria.
   - Róbcie co chcecie, ale my bierzemy pokój nad winiarnią. - poinformował Francesc, wyjmując dwie torby z bagażnika swojego samochodu. Znów chwycił Anitę za dłoń i pociągnął za sobą w kierunku średniego budynku. Otworzył brązowe drzwi i wpuścił ją pierwszą. Od razu, przed nimi pojawiła się klatka schodowa. - Zapraszam na górę. - wskazał z uśmiechem.
   - Co znajduje się na dole? - zainteresowała się dziewczyna, stawiając krok za krokiem na drewnianych schodach.
   - Tam, moja droga leżakują sobie wina.
   - A na górze?
   - Na górze, to my będziemy leżakować. - zaśmiał się, a ona tylko pokręciła głową, posyłając roześmiany wyraz twarzy swojemu chłopakowi.
  Wyszli na samą górę, gdzie znajdowało się dość duże pomieszczenie. Najpierw w oczy rzucał się niewielki aneks kuchenny, troszkę dalej stół, a za nim kanapa i kominek. Bardziej w kącie, schowana za ścianą znajdowała się sypialnia i obok niej łazienka. Wszystkie ściany były utrzymane w odcieniach beżu. Tak samo meble i akcesoria - beż, szarość i brąz.
   - Podoba mi się tu. - spojrzała na Cesca.
   - Mi też. Dlatego zawsze się tu lokuję, gdy tu przyjeżdżam. - uśmiechnął się. - No dobra, jeżeli chcesz wziąć prysznic, szoruj do łazienki, a później idziemy na wieczorną, rodzinną imprezkę. - delikatnie pocałował ją w usta.

  Wszyscy siedzieli na obszernym patio, gdzie panowie zajmowali się grillowaniem, a panie, tak jak tradycja tego miejsca głosi, każda w kapeluszu z obszernym rondem, o które zatroszczyła się Nuria Soler, smakowały słodkie wina z poprzednich lat przy ploteczkach.
 Anita, ubrana w białą sukienkę, z cienkim, brązowym paskiem, kapelusz i brązowe buty, siedziała pomiędzy Carlotą i żoną jednego z kuzynów Cesca. On sam stał obok swojego ojca i dziadka, ale wzroku nie odrywał od swojej pięknej partnerki. Ciągle się do niej uśmiechał, co ją peszyło, dlatego że przecież siedziała w towarzystwie kobiet z jego rodziny.
 Włączyli muzykę i zaczęli tańczyć. Każdy z każdym dobrze się bawił. Jednak najwięcej kawałków zatańczyli ze sobą Fabregas i Navarro. Dobrze się tu czuła, a ci ludzie przyjęli ją jakby już była członkiem tej rodziny.
 Tym razem to kobiety postanowiły spożyć winogronowego płynu. Było już grubo po północy, kiedy zaczęli się zbierać do pokoi. Anita szła lekko chwiejnym krokiem, ale czuwał przy niej prawie trzeźwy piłkarz, obejmując ją ramieniem. Przekroczyli próg budynku. Anita stanęła przy schodach i najpierw spojrzała na swoje dość wysokie buty, później na schody i znów na swoje stopy.
   - Tak to będzie trudne. - mruknęła i uniosła do góry ugiętą nogę, by zdjąć najpierw jedną szpilkę. Cesc po raz enty, tego wieczoru się zaśmiał. Złapał ją mocno i uniósł niczym małe dziecko, a ona oplotła jego szyję rękami. - Kochany jesteś. - wtuliła się w niego.
   - Wiadome. - odpowiedział. Wniósł ją na górę do sypialni i ułożył delikatnie na łóżku. Spojrzał w jej brązowe oczy, które uwielbiał. - Kocham cię Anita, wiesz? - uśmiechnął się, a ona w odpowiedzi wpiła się w jego usta, kierując swoje dłonie w stronę maleńkich guziczków jego koszuli.

***

  Poranek. Otworzyła zaspane oczy i dopiero po chwili zorientowała się gdzie jest. Sabadell, ale nie jej dom. Dom swojej przybranej siostry, a nawet jej dawna sypialnia. Spojrzała na miejsce obok siebie, gdzie wczoraj zasypiał jej chłopak, do którego była wtulona. Było pusto. Nie było go.
 Rozejrzała się dookoła. Na panelach obok łózka, leżała sobie jej jej biała sukienka, w którą była ubrana na parapetówce u kuzynki Cristiana. Polubiła ją. Była lekko zwariowaną osobą, który lubiła często wybić się w obłoki, skąd delikatnie ściągał ją jej mąż. Wspaniale się dopełniali. Cristian, zanim wszyscy goście nie przyszli, oprowadził ją po domu, w którym się praktycznie wychował. Tam gdzie był jego pokój, w tym momencie znajduje się puste pomieszczenie, gdzie pewnie w przyszłości młodzi urządzą pokoik dla swojej pociechy, jeżeli takowej się doczekają.
 Noelia poznała mnóstwo nowych ludzi na przyjęciu. Dobrze się bawiła w towarzystwie młodego Tello. Wypili praktycznie tyle co nic, więc byli w pełni świadomi. Dość późno przekroczyli sąsiedni dom, w którym mieli spać. Jednak i tak od razu nie zasnęli. Noe ciągle uśmiechała się na myśl o nocy, która była świadkiem jej pierwszego razu, gdy to oddawała się pieszczotom Cristiana.
   - Dzień dobry śpiącej królewnie. - usłyszała i spojrzała w stronę drzwi, o której framugę opierał się ubrany chłopak. Słodko się uśmiechał, patrząc na swojego ślicznego rudzielca.
   - Dzień dobry, a pan to gdzie uciekł? - zapytała zalotnie.
   - Byłem w sklepie by kupić coś na śniadanie. - odpowiedział, podchodząc do łóżka i kładąc się obok niej na pościeli. - Coś się przygotuje, ale to jak zejdziemy. - zaśmiał się i położył się na boku, by utkwić wzrok w dziewczynie.
   - Czemu mi się tak przyglądasz?
   - Bo jesteś śliczna. - powiedział, a ona poczuła jak się rumieni. Zauważył to i od razu w jego oczach pojawiły się dwie iskierki dumy i zachwytu. - A teraz, z tymi rumieńcami, wyglądasz jeszcze piękniej. - przysunął się i delikatnie, niczym skrzydełka motyla, musnął jej usta.
   - Słodko. - mruknęła cicho.
   - Jakieś plany na dziś? - zapytał.
   - Mamy zaproszenie na obiad do taty i Antonietty. - odparła od razu.
   - Achh, no tak. Zapomniałem. Co prawda, twojego tatę już znam, więc nie mam się co stresować. - głośno myślał.
   - No wiesz, najwyżej przepyta cię o twoją przeszłość i zamiary co do młodszej córki. - zaśmiała się.
   -  E, cwaniaczku! To jak, idziemy coś zjeść? - zapytał, a ona kiwnęła głową. - Czekam na dole. - ucałował ją w czoło i wstał, wychodząc z pokoju.

  Stali przed drzwiami frontowymi do domu Delarosy. Przebrana w świeży strój, nacisnęła dzwonek. Chwila i w progu ujrzeli uśmiechniętą brunetkę.
   - Witajcie, wchodźcie, wchodźcie. - zaprosiła ich do środka. - Dobrze Letty mi mówiła, wy faktycznie genialnie razem wyglądacie. - zaśmiała się. - Cristian przy tobie, w końcu wygląda jak prawdziwy facet, a ty Noe emitujesz szczęściem.
   - Ciociu. - zaczął z wyrzutem piłkarz.
   - No słucham cię kochany? - zadrwiła Antonietta.
   - Tak, że ten... Nooo. - ciągnął zakłopotany.
   - Gdzie jest tata i Ivette? - zapytała rudowłosa, zmieniając temat sprzeczki chłopaka i kobiety.
   - Ivette pojechała ze znajomymi do Rzymu, a tata jest w kuchni. Stresuje się. - odparła z zabawną miną.
   - Stresuje? Dlaczego? - zdziwiła się Delarosa.
   - Bo gdy dowiedział się, że będzie gościł samego Leo Messiego w swoim domu, to od razu zaczął mruczeć, że wszystko musi być perfekcyjnie przygotowane. - śmiała się.
   - Leo? Czyżby Letty miała przyjechać? - zapytał Tello.
   - Zadzwoniła rano i zapowiedziała, że przyjadą. - odparła. - Ci chyba też już na poważnie są razem, ale to dobrze. Szczęście przede wszystkim. - uśmiechnęła się. - Chodźcie. - wskazała by weszli dalej.
 Pół godziny później dojechali również Leticia z Leo. Ona w luźnej, ciemnej sukience, a on w ciemnych dżinsach i białej koszuli. Trzymał w dłoni bukiet kwiatów, który był zakupiony dla matki dziewczyny, do której czuł coś wielkiego.
 Santos z wielkim spokojem dał się przedstawić argentyńskiej gwieździe piłki nożnej, nie pokazywał zewnętrznie tego, jaki dumny był z poznania Messiego. Co sądziła o nim pani Sedillo? Ważne by jej córka była szczęśliwa. Nie ma już pomiędzy nimi żadnych tajemnic, wszystko jest wyjaśnione, więc niech już tak będzie zawsze. A chłopak, z którym przyjechała, wydał się jej miły i przyzwoity, a co najważniejsze, gdy patrzył na jej córkę, widać było, że mu na niej zależy. Po obiedzie, padł pomysł by pójść na spacer.
   - Noo Leo, pokażę ci gdzie z Letty zaczynaliśmy kopać piłkę. - zatarł ręce Cristian.
   - Więc może idźcie pierwsi, a my was dogonimy. Muszę coś pokazać siostrze. - zabrała głos Noe, gdy stali we czwórkę w przedsionku.
   - No dobra. - przytaknął Messi i wyszedł za Cristianem. Noe pociągnęła Letty za sobą na górę i jak huragan wpadły do pokoju dziewczyny.
   - Cristian jest wspaniały! - pisnęła uradowana, patrząc na Leticię. 
   - Można i tak, choć czasem bywa wredny. Poza tym, już mówiłaś, że jest wspaniały. - dwudziestoparolatka wzruszyła ramionami.
   - No, ale... - przerwała. - Został moim pierwszym facetem. - powiedziała.
   - W sen... Aaaaaaa! - skojarzyła dziennikarka. - No gratulacje! - uściskała ją. - Przynajmniej nie powtórzyłaś mojego błędu, nie pośpieszyłaś się i zrobiłaś to z facetem, za którego mogę poręczyć w stu procentach. - uśmiechnęła się.
   - Zaaaraz... - Noe spojrzała na nią pytająco. - Jakiego błędu? Wyczuwam ciekawą historykę. - przymrużyła powieki.
   - Historyjkę, ale na inną okazję. - Letty mrugnęła powieką. - Chodźmy do chłopaków. - objęła ją ramieniem i wyszły z pokoju. Wtedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Usłyszeli kroki Santosa, który ruszył by otworzyć niespodziewanemu gościowi. Słychać było otwierające się drzwi i chwilę dziwnej ciszy.
   - Co ty tutaj robisz? - zapytał mocno zdziwiony.
   - Musimy porozmawiać. - damski głos, który zmroził Noelią. Zatrzymała się przy ścianie obok schodów, prowadzących na dół, a Letty zrobiła to samo. Spojrzała pytająco na młodszą siostrę. Tamta miała zszokowaną, ale i lekko przerażoną minę. Mama - można było odczytać z mimiki jej ust.
___________________________________________
 Wiem, ze dawno nie było tu rozdziału, bla, bla, bla, ale w końcu, jak to się mówi, spięłam pośladki i napisałam! Rozdział miły i przyjemny, ale z odrobinką tajemniczości w dwóch momentach, prawda? Nacho no i Mama.
 Teraz coś innego... Omomomom *.* Kocham małego Thiago, który za niedługo skończy już pół roku ^^ Jacy oni są cudowną rodzinką! Thiago to taki Leo 25 lat temu :D
 Kolejna rzecz. Jakieś pytania? Jeżeli takowe masz, nie ważne z czym związane, zapraszam na swojego aska [klik]. Nie tu, bo to po prostu jest spam. Pytania można kierować do mnie, ale i do bohaterów. Pomysł zapożyczony, ale wydał mi się oryginalny. Czyli np. pytanie skierowane do mnie: 'Kiedy następny rozdział na ...?' Pytanie skierowane do bohatera, np. 'Letty: Co sądzisz o związku Noe i Cristiana?' lub 'Alita: Co czułaś po śmierci siostry?' I tak dalej ;) Myślę, że to będzie ciekawa zabawa :)