Byłam już prawie
gotowa, choć miałam jeszcze mnóstwo czasu. Otworzyłam pudełeczko z biżuterią i
wyjęłam z niej kolczyki, założyłam je i już miałam sięgnąć po łańcuszek do
kompletu, gdy oczy same powędrowały mi na miejsce na toaletce, gdzie leżał
zwinięty łańcuszek z wisiorkiem, ten od Leo. Bez zastanowienia sięgnęłam po
niego i zapięłam go na swojej szyi. Do tego bransoletka od mamy i jestem
gotowa. Sięgnęłam po swoją czarną kopertówkę i wyszłam z pokoju. W tym samym
momencie na korytarzu pojawiła się Noe, ubrana w swoją brzoskwiniową sukienkę
bez ramiączek, w czarnych szpilkach, komplecie biżuterii, z kopertówką i lekko
podkręconymi włosami.
- No, noooo ! Na
miejscu Cristiana pewnie bym się na ciebie rzuciła. –zaśmiałam się, a ta mi
tylko pokazała język.
- Nie przesadzaj. –
odparła i skierowała wzrok na mój wisiorek. – Leo też jeżeli nie zemdleje na
twój widok, to na pewno się ucieszy. – puściła do mnie oczko. Obie wolnym
krokiem zeszłyśmy po schodach na dół, gdzie w salonie Pep staczał zawziętą
walkę z krawatem.
- Która mi pomoże?
– zapytał błagalnym tonem. Obie się zaśmiałyśmy, ja odłożyłam na sofę swoja
torebkę i podeszłam do wujka. Spokojnie zawiązałam mu tą męską uprzęż. –
Dziękuję Letty. – powiedział.
- Ja się pytam, kto
zawiązuje ci krawat przed każdym meczem… - zaśmiałam się.
- Któryś z moich
piłkarzy przybywa mi z odsieczą lub w ostateczności robi to Tito. Ja nigdy nie
nauczę się go wiązać. – mówił. – Wiecie co… Obie wyglądacie prześlicznie. –
uśmiechnął się do nas.
- Dziękujemy
bardzo. – odpowiedziałyśmy obie. Wtedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- To pewnie Tello.
– powiedziała Noe.
- Tak wcześnie?
Jest jeszcze mnóstwo czasu. – zdziwiłam się.
- Wiem, ale coś tam
mówił, że gdzieś mamy być wcześniej. – odpowiedziała, kierując się w stronę
drzwi.
- Zaczekaj. Mam
ochotę mu trochę pograć na nerwach. Ja otworzę. – wyszczerzyłam się i
podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam, stojącego w progu Cristiana w
garniturze. Ostatni raz widziałam go w nim chyba na jego własnej Komunii… Ale
przyznaję, że wygląda w nim poważniej i dojrzalej, co do tego charakteru
pozostaje sprzecznością. – No cześć, co tam? – skierowałam do niego.
- Cześć. Noe już
gotowa? – zapytał, próbując rozglądać się po korytarzu za mną.
- Wybacz Crist, ale
dziś rano zastałam karteczkę od niej z przeprosinami, ale wyjechała na Majorkę.
– powiedziałam przekonywująco, a ja jego twarzy pojawiło się niemałe zdziwienie
i jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Ale ty sobie
żartujesz, prawda? – zawołał z przerażającą miną.
- Żałuj, że nie
widziałeś swojej miny. – wybuchłam śmiechem. – Żartowałam. – dodałam rozbawiona
i zaprosiłam go do środka.
- Wiesz, że ja cię
w końcu uduszę! – spiorunował mnie wzrokiem.
- Wiem, ja też cię
kocham. – pokazałam mu język i weszliśmy razem do salonu. – Proszę bardzo, masz
Noe. – zaśmiałam się, wskazując na czerwonowłosą, przebywającą tam razem z
wujkiem. Na twarzy młodego piłkarza od razu pojawił się uśmiech. Nie minęła
chwila, a ich już nie było.
- Ja też zaraz się
zbieram i jadę po Tonię. – powiedział, siedzący na kanapie Pep. Myślałam, że
się przesłyszałam… Powiedział, że jedzie po Tonię?! W jednym momencie
zaświeciły mi się oczy i usiadłam obok wujka.
- Dlaczego ja nie
wiem, że ją zabierasz?! – prawie zawołałam, a on tylko uśmiechnął się pod
nosem. – No słuchaj, gdy byłam nastolatką, to z każdego wyjścia z chłopakami
czy z koleżankami musiałam się tłumaczyć mamie lub tobie. Teraz słucham! –
dodałam poważnie.
- Zaprosiłem ją
wczoraj, na tym przyjęciu dla ciebie. – odpowiedział spokojnie.
- Zadam ci
niedyskretne pytanie… Czujesz coś do niej jeszcze? – zapytałam prosto z mostu,
a ten spojrzał na mnie lekko zdziwiony i zmieszany. Tak. Kiedyś byli razem. Pep
zakochał się w siostrze swojego przyjaciela. Często zabierał ją do Sabadell.
Rozstali się, gdy miałam jakieś dziewięć lat. Potem już jej nie widziałam i
chyba Pep też, aż do teraz.
- Letty… - zaczął.
- To odpowiedz na
inne pytanie. Dlaczego się rozstaliście? – drążyłam temat.
- No dobra. –
wypuścił powietrze z płuc. – Nigdy nie przestałem czuć tego, co do niej czuję.
Pokłóciliśmy się o to, że ona dla kariery musiała wyjechać do Stanów, a ja
zostałem tu, a związek na odległość nie ma szans. Było jeszcze coś. Namawiała
mnie bym walczył o pewnej prawdzie, ale błagam, nie pytaj o co chodziło, bo i
tak nie powiem ci o co chodziło.
- W takim razie
teraz zawalcz o osobę, którą kochasz. – posłałam mu uśmiech. Nie będę go
wypytywać o co chodziło z tą prawdą, ale nie przeczę, że mnie to interesuję.
Może kiedyś mi o tym powie.
- Dzięki Letty.
Chyba takiej rozmowy potrzebowałem.
- Nie ma za co.
Myślę, że Toni też nie jesteś obojętny. Widziałam jak na ciebie patrzyła, wtedy
na treningu. Trzymam kciuki za wasz wielki powrót. – zaśmiałam się, gdy nagle
rozległ się dźwięk dzwonka przy frontowych drzwiach. – To pewnie Leo. – dodałam.
- Otworzę. – Pep
wstał z miejsca i powędrował do korytarza. I faktycznie usłyszałam głos
Argentyńczyka, witającego się ze swoim trenerem. Wzięłam swoją torebkę,
poprawiłam sukienkę i włosy i ruszyłam w stronę wyjścia, gdzie stał piłkarz i
mój wujek.
***
Drzwi otworzył mu trener, ubrany w czarne, garniturowe
spodnie, białą koszulę i krawat. Czyli jak zwykle elegancki Guardiola.
- Cześć Leo. –
usłyszał i przekroczył próg jego domu.
- Witaj Pep. –
podali sobie dłonie i wtedy z salonu wyłoniła się ona - bratanica Josepa. Miała
na sobie prostą, jasnoróżową sukienkę przed kolano, a na nogach czarne szpilki.
Wzrokiem dokładnie obejrzał dziewczynę, od dołu do góry. Nie widział jej
jeszcze w takim stroju, gdzie jeszcze bardziej uwzględniane były jej zgrabne
nogi i ciało. Leticia miała w sobie taki swojego rodzaju magnez, który go do
niej przyciągał. Zawsze gdy ją widział był zachwycony jej ciemnorudymi włosami,
pełnymi ustami, tęczówkami niczym łupka kokosa i charakterem, jedynym w swoim
rodzaju.
- Gotowa? – zdołał
wydukać z siebie, zachwycony jej wyglądem i obecnością.
- Gotowa. Możemy
jechać. – uśmiechnęła się. Piłkarz nastawił swoje ramie, by ta mogła się go
złapać. To też zrobiła.
- Leo, pilnować mi
tam ją proszę. – roześmiany Guardiola pogroził palcem swojemu piłkarzowi.
- Ślicznie
wyglądasz. – uśmiechnął się do niej, gdy już wyszli z domu. Spojrzała na niego
i lekko odwzajemniła uśmiech.
- Dziękuję Leo.
Doszli do pojazdu
piłkarza. On pierwszy do niego doskoczył i otworzył drzwi od strony pasażera
swojej towarzyszce. Zajęła swoje miejsce, a on obszedł samochód i zasiadł za
kierownicą.
- Możesz wyjąc ze schowka
mój krawat? – zapytał, wskazując na maskę przed dziewczyną. Faktycznie, to jej
brakowało w ubiorze piłkarza – krawat. – Słyszałaś pewnie o wymyśle mamy
Gerarda. Każdy facet dziś ma mieć krawat… Zabawne. – prychnął.
- Tak, słyszałam od
Isabel. – uśmiechnęła się. – Wiesz co… Nie mam dobrych wieści. Nie ma tu
krawatu. – dodała.
- Kurcze!
Zapomniałem go… Tak więc za chwilę dowiesz się gdzie mieszka Lionel Messi. –
puścił jej oczko i odpalił silnik samochodu.
- Czuję się
zaszczycona. – posłała chłopakowi uśmiech.
***
Wyszedł z domu,
zamykając drzwi na klucz. Podszedł do swojego białego samochodu i zajął miejsce
kierowcy. Podczas jazdy myślał o niej… Czy teraz, po tylu latach mogłoby być
tak jak dawniej, bo on nie przestał czuć do niej to co czuł przed laty. Nie
widział jej czternaście lat. Co przez ten cały czas robiła? Chciałby być przy
niej. Jeżeli ona nie czuje nic do niego, to choć by byli przyjaciółmi, to
byłoby dla niego cudownie. Gdy się pojawiła, to dla niego to wszystko odżyło na
nowo.
Najpierw zamieszkała
z nim Letty, później Noe. Obie traktował jak córki. Nie wiedział dlaczego, ale
ta młodsza przypominała mu właśnie siostrę jego przyjaciela. Gdy się
uśmiechała, widział w niej Tonię.
Zatrzymał się przed
budynkiem, w którym znajdowało się mieszkanie kobiety. Ona akurat wychodziła z
niego. Utkwił w niej wzrok jak zahipnotyzowany. Mierzył ją idącą od stóp do
samego czubka głowy. Miała na sobie trzykolorową, krótką sukienkę. Patrzył jak rusza zgrabnie biodrami, jak kołysze nimi
idąc. Ciągle widział w niej tą dwudziestokilkulatkę, która pamiętał sprzed jej
wyjazdu.
- Witaj Pep. –
otrząsnął się, gdy dopiero wsiadła do jego samochodu i ucałowała jego policzek
na powitanie.
- Miło cię widzieć
Tonio. Ślicznie wyglądasz. – odparł i odpalił silnik swojego Audii.
***
Stałam za śliczną
panią młodą, ubraną w bialutką sukienkę z szeroką spódnicą. Obok mnie był Cesc,
drugi świadek, stojący za obrońcą FC Barcelony. Widać było, że ciągle zerkał na
Anitę, która siedziała w ławce razem z Leo, Noe, Cristianem i Davidem. Wszyscy
aktualnie wsłuchiwałyśmy się w piękne słowa przysięgi małżeńskiej piłkarza i
piosenkarki. Wszyscy cieszyliśmy się ich szczęściem i tym, że jesteśmy tu razem
z nimi. Obiecywali sobie miłość i wierność czy wypełnionym przez rodzinę,
przyjaciół i piłkarzy kościele. Szczerze to zazdrościłam im tego, że się tak
kochają i mają siebie. Ciekawa jestem czy ja już poznałam swojego przyszłego
męża czy też dopiero na niego wpadnę. To pytanie w końcu prędzej czy później
chyba zadaje sobie każda dziewczyna. Wtedy spojrzałam w stronę ławki z moimi
przyjaciółmi. Spostrzegłam, że wzrok Messiego był ciągle wbity we mnie. Gdy
zauważył, że również na niego patrzę, posłał mi uśmiech. Odwzajemniłam to.
Po ceremonii, przed
kościołem już młode małżeństwo zaprosili wszystkich na przyjęcie, po czym
wsiedli do swojej limuzyny i odjechali. Wtedy dopiero w tłumie wypatrzyłam mojego
dzisiejszego towarzysza. Nadstawił swoje ramię i przeszliśmy na parking do jego
samochodu.
Wszyscy stali
dookoła sali, tworząc wielki okręg, w którym swój pierwszy taniec
wykorzystywali państwo młodzi. Ciągle się do siebie uśmiechali i coś szeptali,
byli po prostu cholernie szczęśliwi. Przy kolejnym tańcu na parkiecie po woli
pojawiały się pierwsze pary. Najpierw obok Gerarda i Isabel zaczęły tańczyć
dwie pary, ich rodzice, później odważył się wejść brat piłkarza ze swoją
dziewczyną, a następny wkroczył Cesc, ciągnąc za sobą pannę Navarro, ubraną w dopasowaną jasną sukienkę, z odkrytymi plecami. Zauważyłam,
że Tello coś szepcze na ucho mojej siostrze, a po chwili oni też już bujali się
wspólnie w rytm muzyki. Stopniowo zaczęło dobywać tańczących.
- Można panią
prosić? – przede mną pojawił się Leo, który jeszcze przed sekundą stał obok.
Wyciągnął dłoń w moją stronę i lekko,
teatralnie się skłonił.
- Z przyjemnością.
– uśmiechnęłam się i podałam mu swoja dłoń. Wyszłam za nim na parkiet. Ułożył
dłoń na mojej talii, a ja położyłam swoja na jego ramieniu, a nasze drugie
dłonie złączyły się w uścisku. Leciała wolna melodia, więc tak jak wszyscy bujaliśmy
się w jej rytm.
Przyznaję, że to
wesele to najlepsze na jakimkolwiek byłam, a to zapewne przez to wspaniałe
towarzystwo, bo większość osób tutaj to ludzie ze świata sportu, piłkarze FC
Barcelony i reprezentacji narodowej oraz ci zaprzyjaźnieni, nie mówiąc już o
ich rodzinach. Później zostałam przywołana przez wujka. Nie wiedziałam o co
może mu chodzić, ale po chwili już wiedziałam, gdy stanęłam naprzeciw Tito oraz
kolejnego trenera, któremu miałam zostać przedstawiona.
- Vincente, poznaj
to jest właśnie moja bratanica Leticia. – zaczął Pep. – Letty, jak już ci
wiadomo to jest selekcjoner naszej kadry, Vincente del Bosque.
- Miło mi pana
poznać. – uśmiechnęła się, podając mężczyźnie dłoń, a on jako dżentelmen
ucałował jej wierzch.
- Mi również. –
odpowiedział. Szczerze powiem, że nie spodziewałam się tego. Właśnie poznałam
trenera Reprezentacji Hiszpanii. Wow. Tyle wyduszę z siebie.
- Przepraszam
bardzo wszystkich trenerów. – tuż obok mnie pojawił się napastnik Blaugrany i
reprezentacji narodowej. – Chciałbym porwać Letty. – wyszczerzył się, kładąc
dłonie na moich ramionach, a uśmiechnięty Pep kiwnął tylko głową. Piłkarz
pociągnął mnie za sobą na parkiet.
- Jak się bawisz? –
zapytał rozpoczynając powolny taniec, dopasowany do piosenki.
- Bardzo dobrze.
Wspaniałe towarzystwo i atmosfera. – odpowiedziałam z uśmiechem. – A jak twoja
noga? – zapytałam.
- Jak widać jest na
swoim miejscu. – zaśmiał się, obracając mnie wokół mojej własnej osi. – I co
najważniejsze nie boli już tak jak wcześniej i mogę z tobą zatańczyć. – dodał.
- Bardzo się z tego
powodu cieszę. – uśmiechnęłam się i wtedy nastąpił odbijany, który zarządził
pan młody, tańczący z siostrą swojego przyjaciela, Carlotą. Tak, więc tańczyłam
teraz tańczyłam z obrońcą Blaugrany, a David z siostrą Cesca. Tańczyłam z nim
do końca tej piosenki, a wtedy podszedł do mnie Leo, któremu oczywiście nie
potrafiłam odmówić tańca. Z głośników poleciała jeszcze spokojniejsza melodia,
taki typowy przytulaniec. Podobna sytuacja do tej z imprezy urodzinowej Ibiego.
Tylko teraz miałam więcej odwagi by się do niego przytulić. Czułam się tak
bezpiecznie w jego uścisku, tak jakbym nigdy nie chciała go opuszczać.
Wtedy na parkiecie,
przytulonych do siebie tańczyło tylko siedem par: ja z Lionelem, Isabel z
Gerardem, Andres z Anną, Victor ze swoją żoną Yonaldą, Cesc z Anitą, najmłodszy
Pique ze swoją dziewczyną i nawet Cristian z Noelią. Reszta siedziała przy
stolikach i przyglądała się nam wszystkim.
Przez cały taniec z
Messim oboje patrzyliśmy sobie w oczy albo śmialiśmy się z nie wiadomo czego.
To po prostu było takie nie do wytłumaczenia. Co ja poradzę na to, że ten
piłkarz ma coś w sobie takiego, co działa jak magnez.
Przez cały mój pobyt
na tym weselu tańczyłam chyba z każdym mężczyzną na tej sali, przynajmniej
jeden raz. Najczęściej oczywiście wirowałam na parkiecie z Leo, później raczej
z Davidem, a na trzecim miejscu znajdują się ex aequo Cristian, Sergio Ramos i
Jordi Alba, których dopiero co poznałam. Zabawna sytuacja, gdy mi ich
przedstawiano… Wtedy akurat, jak to kumple z reprezentacji sprzeczali się o
wynik meczu, który odbędzie się za niedługo. Real vs. Valencia.
Na weselach, jak to na weselach nie tylko się tańczy i
rozmawia. Każdy kto mnie dopadł przy stoliku, upierał się, że muszę z nim wypić
tradycyjny jeden kieliszek, tak obowiązkowo. W końcu miałam już dość. Czas by
powiedzieć sobie stop Letty, bo jeszcze chwila i po tobie! Odpłyniesz!
- Letty! –
usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam siedzących przy stoliku Daniego,
Victora i Adriano. Przywoływali mnie do siebie, gestem ręki.
- Letty, zapraszamy
do siebie. Tak na jednego. – mówił wesoły Alves. Usiadłam z nimi, ale broniłam
się przed alkoholem, a oni ciągle namawiali i nie dawali za wygraną.
- No dobra chłopaki!
Ale jednego! – postanowiłam.
***
Wesele jednego
przyjaciela ze sławnego duetu, który praktycznie istniał od dziecka. Rodziców
drugiego traktowali jak swoich, więc i teraz nie mogło zabraknąć rodziny
Fabregasa. Cesc ten fakt, że jego rodzice tu są chciał wykorzystać. Po
pierwszym tańcu wziął Anitę na bok.
- Kochanie, chcę
byś zaraz poznała moich rodziców. – szepnął jej na ucho, a ona od razu
pomyślała o jednym.
- Cesc, a jak oni
mnie nie polubią? – pisnęła cicho.
- Wtedy nie byliby
moimi rodzicami. – zaśmiał się. – Mówiłam im dużo o tobie, już cię lubię i chcą
cię poznać. – dodał i złożył delikatny pocałunek na jej ustach, po czym
pociągnął ją za sobą. Podeszli do czwórki, stojącej w kącie sali. –
Przepraszam. Mamo, tato… - zaczął, a tamci zwrócili na nich uwagę.
- To my może
pójdziemy do innych gości. – zaproponowali Montserrat z Joanem, rodzice pana
młodego.
- Mamo, tato,
poznajcie… - zaczął, ale przerwała mu jego rodzicielka.
- Ty na pewno
jesteś Anita! – zawołała i przytuliła dziewczynę, co wywołało u piłkarza
śmiech, a u dziewczyny zaskoczenie.
- Dokładnie. Tak
więc Anito poznaj, oto moi rodzice, Nuria i Francesc. – dodał młody Fabregas.
- Miło mi państwa
poznać. – uśmiechnęła się.
Po chwili dołączyła
do nich młodziutka dziewczyna, brunetka, uderzająco podobna do Cesca.
- No i jeszcze
Anitko poznaj moją siostę Carlotę. – powiedział piłkarz, a dziewczyny podały
sobie dłonie.
- Tak więc może
poproszę dziewczynę mojego pierworodnego do tańca. – uśmiechnął się Francesc Sr
i wyciągnął dłoń w stronę panny Navarro. Ta z chęcią wyszła na parkiet, z kto
wie, może nawet przyszłym teściem.
- W takim razie ja
poproszę moją kochaną mamusię do tańca. – zaśmiał się Cesc.
- A ja?! – zawołała
młoda Fabregasówna.
- Mała, nie mało
jest tu dziś moich kolegów bez pary. Na przykład taki… - zamyślił się i
rozejrzał. Akurat wtedy obok nich przechodził jeden z młodych piłkarzy. – No na
przykład taki Bartra. – rzucił roześmiany, przyciągając chłopaka do swojej
siostry, a ta jedynie pokazała mu język, na co on odpowiedział śmiechem.
***
Wyszła z lokalu by
zaczerpnąć świeżego powietrza. Jej ostatni taniec ze starszym bratem Alcantarą wymęczył
ją. Zauważyła swojego przyjaciela, stojącego przed budynkiem. Podeszła do niego
i stanęła obok.
- O czym tak
rozmyślasz? – zapytała lekko się uśmiechając.
- O czym myślę? –
powtórzył pytanie dziewczyny, kierując go raczej do samego siebie. – Myślę o
tobie. – spojrzał na blondynkę. Wyglądała ślicznie w króciutkiej czarnej sukience, która ukazywała jej piękne i zgrabne ciało. Po jego minie było widać, że już chyba chce się
poddać, że nie daje rady dłużej tego ukrywać.
- Dlaczego akurat o
mnie? – zapytała. – Alex, o co chodzi? – odezwała się niepewnie. On ciężko
westchnął i odwrócił się do niej.
- Możemy się
przejść? Porozmawiamy. – zaproponował, a ona skinęła twierdząco głową.
Szli wolnym krokiem
wzdłuż chodnika. Szli w ciszy. Nikt nie przerywał ciszy, choć chłopak wiedział,
że w końcu musi to zrobić.
- Alicia, bo chodzi
o to… - zaczął, po tym jak długo zbierał się na odwagę. – Już dawno powinienem
ci o tym powiedzieć, ale bałem się twojej reakcji, ale teraz wiem, że bez
względu na to co odpowiesz, musisz o tym wiedzieć. – powiedział już pewniej.
Zatrzymał się i położył na jej ramionach dłonie, stając centralnie naprzeciw
blondynki. Spuścił głowę i przymknął oczy. – Alicia, kocham cię. – wyszeptał i
czekał na jej reakcję. Na twarzy młodej Chilijki pojawił się lekki uśmiech.
Dłonią chwyciła za podbródek przyjaciela i odchyliła go, zauważając, że dalej
miał przymknięte powieki. Wspięła się delikatnie na palcach i musnęła usta
piłkarza. Na pewno jego pierwszą reakcją był szok, ale później oddał pocałunek.
- To było pewne już
długo, ale oboje to niepotrzebnie ukrywaliśmy, Alex. Też cię kocham i wiem, że
jesteś tym jedynym facetem. Ja sama bałam się tego uczucia. – odpowiedziała
Alicia. Chłopak szeroko się uśmiechnął i mocno ją do siebie przytulił.
- Nigdy cię już nie
puszczę. – wyszeptał szczęśliwy.
- Alexis, dusisz
mnie. – pisnęła, śmiejąc się. Wtem ją
podniósł i zaczął się z nią kręcić wokoło. – Wariacie, co ty robisz?! –
wykrzyczała.
- Jestem
szczęśliwy! – zawołał na całe gardło, a ona głośno się śmiała.
***
Letty, gdzie jest
Letty? – myślał, rozglądając się. Cesc z Anitą oraz Cristain z Noe wirowali na
parkiecie, Villa przy stoliku dyskutował żywo o czymś z Torresem i jego żoną,
przez drzwi wejściowe właśnie wchodzili przytuleni do siebie Alexis z Alicią,
tylko gdzie podziała się Leticia?
Jeszcze raz obejrzał
wzrokiem wszystkie stoliki. Jest! Siedziała przy jednym w kącie wraz z trójką
piłkarzy FC Barcelony. Wspólnie się z czegoś śmiali. Podszedł bliżej i usiadł
obok rudowłosej. Każdy z nich był już wstawiony. Gdy się pojawił, dziewczyna
natychmiastowo opadła na oparcie krzesła i oparła głowę o ramię napastnika.
- Leo, jednego? –
proponował Victor.
- Nie, dzięki. Ja
już dziś odpuszczam. – uśmiechnął się.
- Czemu? – zapytał Correia.
- Bo trzeba się
kimś już zaopiekować. – uśmiechnął się spoglądając na zmęczoną hiszpankę. –
Odprowadzić cię do domu? – szepnął jej do ucha. Kiwnęła głową. Widać było, że
była zmęczona plus to co zrobił alkohol w jej krwi. – To poczekaj chwileczkę. –
dodał i wstał. Ruszył w kierunku innego stolika, przy którym siedzieli tylko
Pep z Tito, rozmawiając ze sobą.
- Ja odprowadzę
Letty do domu, bo Alves z Victorem i Adriano przygarnęli ją do swojego stolika
i jeszcze chwila i nie utrzyma się na nogach. – powiedział do trenera,
zabierając swoją marynarkę z oparcia krzesła i kopertówkę dziewczyny.
- Dzięki Leo, a
tamtą trójkę czeka bonus na treningu. Nie będą mi jej rozpijać. – powiedział
twardo Guardiola. – No dobra, z tobą wiem, że dostanie się bezpiecznie do domu.
– kiwnął głową z uśmiechem.
- W taki razie do
zobaczenia. – uśmiechnął się i pożegnał ze swoimi trenerami.
W drodze po Leticie
zahaczył jeszcze o młodą parę by się pożegnać.
Wyszli razem z
budynku, ona złapała się o jego ramie, czuła się bezpieczniej i stabilniej.
- Wiesz, że w
pewnym momencie powiedziałam sobie dość, że więcej dziś nie piję, ale nie
wyszło gdy dorwali mnie chłopaki przy ich stoliku. – wymamrotała.
- Tak Letty.
Daniel, Victor i Adriano są bardzo przekonywujący. – uśmiechnął się do niej.
- Ty się ze mnie
śmiejesz. – udała oburzenie.
- Jakże bym śmiał,
ale gdy pomyślę co będziesz znosić rano, to raczej tak, będę się z ciebie
śmiał.
- Jesteś okropny
Leo. – uderzyła lekko w jego ramię. – Śmiejesz się ze mnie, bo wiesz, że rano
nie będę mogła podnieść głowy z poduszki. – dodała. – Źle mi się idzie… -
powiedziała z grymasem. Przystanęła i wsparła się na jego ramieniu. Zdjęła
swoje szpilki, co wywołało śmiech u piłkarza. – Teraz o wiele lepiej. – dodała stając
boso na chodniku i trzymając buty w prawej ręce, a drugą znów zaplatając o
ramię Messiego. – Dziewczyny zmusiły mnie do sukienki i tych szpilek, kiedy ja
o niebo wolę sportowy, wygodny ubiór.
- Już ci to
mówiłem, wyglądasz ślicznie. – zaśmiał się.
- I wiesz co, to
jest chyba jedyna sukienka jakąkolwiek na sobie miałam, która nie doprowadza
mnie do szału, że jest nie wygodna. – mówiła, a chłopak wybuchnął śmiechem. – Wiem,
mówię od rzeczy.
- Ależ skąd,
podobno ludzie pod wpływem alkoholu mówią prawdę.
- To może zamilknę.
– stwierdziła.
- Czemu miałabyś
nic nie mówić? Lubię cię słuchać. Możesz mówić dalej. – śmiał się.
- Chcesz żebym
mówiła… Więc, jeżeli ty lubisz mnie słuchać, to ja powiem, że cię lubię. –
powiedziała szybko i spojrzała na swojego towarzysza, a on zrobił to samo.
Zorientował się, że jej dłoń jest zimna.
- Zimno ci. –
stwierdził i w jednym momencie zdjął z siebie marynarkę i nałożył na jej ramiona.
- Dziękuję. –
uśmiechnęła się.
W końcu doszli pod
dom Guardioli. Podeszli do drzwi i dziewczyna oparła się o ścianę, wręczyła
swoją kopertówkę Leo, mówiąc:
- Szukaj kluczy, ja
nie dam rady.
Piłkarz się roześmiał
i zrobił to. Otworzył drzwi. Chwiejnym krokiem weszła do środka i stanęła przed schodami, drapiąc się po
głowie.
- Kto wymyślił
schody? Ten ktoś miał chyba na celu utrudnić życie pijanym. – mówiła lekko
załamanym głosem. W tym momencie tuż obok niej pojawił się Lionel, ku jej
zdziwieniu podniósł ją i wszedł z nią po schodach. Nie protestowała. Pewnie
nawet nie wiedziała co się dzieje. Odholował ją pod same łóżko w jej sypialni.
Delikatnie ułożył ją miękkim materacu i przykrył kocem. Dziewczyna leżała i
wpatrywała się w oczy mężczyzny, który jeszcze przez chwilkę, z uśmiechniętą
miną się nad nią pochylał. Wyciągnęła ręce przed siebie i złapała go za oba
końce kołnierzyka jego białej koszuli. Przyciągnęła go do siebie i złożyła
pocałunek na jego ustach. Był zaskoczony, ale pozytywnie i to bardzo. Ale co z
tego, że go pocałowała. Teraz, gdy praktycznie nie jest sobą, nie wykorzysta
jej przecież, choćby bardzo chciał żeby coś się między nimi stało. Odsunął się
od niej i usłyszał ciche:
- Dziękuję za dziś.
– szepnęłam i automatycznie zasnęła.
- Dobranoc Letty. –
uśmiechnął się i pocałował ją delikatnie w czoło. Po cichu wyszedł z pokoju i z
domu, zamykając dom kluczami dziewczyny. Postanowił, że jutro je odda. Wyjął
telefon z kieszeni i zamówił taksówkę, która miała go odwieść do jego
posiadłości.
__________________________________________
Jestem dziewczyny, jestem! Długo się wyczekałyście na ten rozdział, przepraszam, ale najpierw w napisaniu przeszkadzał mi brak czasu, nauka oraz wenowa pustka, a potem gdy znalazł się i czas i wena, mój komputer postanowił się zawirusować ; (
Ale jestem! I mój laptop już też!!! ♥
No i jeszcze co? Przedwczoraj mecz Barcelony i Celticu, wygrana Dumy Katalonii! Iniesta i Jordi ♥ Wczoraj Real z BVB ! Wygrana Borussi ! Lewy ♥
Co jeszcze? Tak więc jeżeli chodzi o moje blogi... Teraz pewnie zabiorę się za pisanie rozdziału na Sentidio Comun y Amor, bo dawno nie było, a na Imposible sin Vosotras, gdzie rozdziały miały pojawiać się raz na tydzień... Zmieniam to, bo rozdziały, które miałam napisane na zaś się skończyły, więc trzeba będzie poczekać ; ) O i zapomniałabym! Dodałam na ten blog jednorazówkę - link.
A się rozpisałam!
Oki, liczę na komentarze i bla, bla, bla...
PA ♥