Zobaczyłam nikogo innego tylko Davida, który
szedł za mną, ale coś mnie jednak zaskoczyło. Miał w dłoni ogromny bukiet
czerwonych róż. Moje oczy z pewnością wyglądały teraz jak duże monety. Pierwszą
moją myślą było: Skąd je wziął?! Przecież
w samochodzie by zwiędły…
- Wszystkiego
najlepszego Letty. – uśmiechnął i mocno mnie przytulił, a ja pozostawiłam na
jego policzku buziaka.
- David, nie
musiałeś. Są cudne! – uśmiechnęłam się. – Spodobała mi się ta niespodzianka. –
dodałam, odwracając się w stronę drzwi, by wejść do domu.
- Ale to jeszcze
nie koniec niespodzianek. – zaśmiał się i wszedł za mną do korytarza, gdzie
panował półmrok.
- To znaczy? –
uśmiechnęłam się niepewnie, nie wiedząc do czego zmierza. Przewrócił oczami,
stanął za mną i położył swoje dłonie na moich ramionach. Poprowadził mnie
wprost do salonu, gdzie przywitał mnie głośny krzyk.
- Niespodzianka!
W pomieszczeniu
kłębiło się od znajomych i przyjaciół. Stałam tam w progu jak wryta, z
otworzoną buzią ze zdziwienia i przede wszystkim zaskoczenia. Spojrzałam
kolejno na każdego. Na wujka, stojącego po środku, na Tito, Tonię, Anitę,
Cesca, Noe z Cristianem, Isabel i Gerarda, Alicię, Alexisa, Andreas z Anną,
Ibrahima, Thiago, Daniego, Xaviego i Lionela, a po chwili do ich grona dołączył
jeszcze przed sekundą, stojący obok mnie David. Poczułam, że się zaraz
rozkleję, bo w myślach osądziłam wujka, że zapomniał… Pod tym względem było mi
głupio, ale byłam też szczęśliwa.
- Normalnie was
wszystkich kocham! – pisnęłam i poczułam, że do oczu podchodzą mi łzy. Na
twarzy każdego pojawił się jeszcze większy uśmiech. Pep do mnie podszedł i
przytulił.
- Sto lat Letty. –
uśmiechnął się. – Nie płacz głuptasie. – szepnął i stanął obok mnie.
- Letty, jako
wicekapitan… - Hernandez wyszedł z rzędu z
pakunkiem. – W imieniu wszystkich obecnych i nieobecnych zawodników FC
Barcelony życzymy ci wszystkiego najlepszego. – uśmiechnął się i uścisnął mnie.
Wręczył mi płaską paczkę, w ozdobnym papierze. – Otwórz i zobacz. – uśmiechnął
się, cofając się do reszty. Podałam na chwilę Pepowi kwiaty, które dostałam od
Davida. Rozerwałam granatowo-bordowy papier i zobaczyłam obraz w ramce, na
którym byłam ja w klubowym stroju w wersji toons. Taka jakby moja karykatura,
pod którą napisane było na żółto: Letty i
pod spodem dzisiejsza data: 15.04.2012.
Spojrzałam na nich.
- Młoda,
nieodwołalnie podbiłaś serce każdego. Jesteś jedną z nas. – wyszczerzył się
Alves.
- Dziękuję,
jesteście kochani! – znów poczułam, łzy pod powiekami. Podeszłam kolejno do
każdego piłkarza i uścisnęłam go, dodając do tego całus w policzek. Na końcu w
grupce stały wszystkie dziewczyny, gdy do nich podeszłam, wręczyły mi małe
pudełeczko, w którym jak się okazało był śliczny zegarek z srebrną tarczą i
czarnym paskiem. Podziękowałam przyjaciółką, a Tito i Pep zabrali się za
otwieranie szampana. Ogłosili, że tak zwanej ‘libacji’ dziś nie będzie, bo
jutro stanie się to na pewno na weselu naszej ‘trójeczki’. Wznieśli za mnie
toast i później jakoś czas zaczął sam mijać. Goście ze sobą rozmawiali, śmiali
się, a zwariowany Cristian zapuścił jakąś muzykę i porwał do tańca moją
siostrę. W pewnym momencie zauważyłam, stojących w kącie pokoju Isabel i
Gerarda, żywo o czymś rozmawiających i z lekko zmartwionymi minami. Nie powiem,
zainteresowałam się tym, ale przecież nie będę im przeszkadzać, nie będę się im
wtrącać. Nagle Pique zaczął szukać kogoś i zatrzymał wzrok na mnie. Gestem
przywołał mnie do nich. Podeszłam.
- Letty, mamy dla
ciebie propozycję i za razem prośbę. – zaczęła piosenkarka.
- Słucham, coś się
stało? – zapytałam patrząc kolejno na nią i na niego.
- Chcielibyśmy
żebyś została naszym świadkiem jutro. – powiedział obrońca.
- A czasem
świadkiem nie miała być twoja kuzynka? – zapytałam, patrząc na blondynkę.
- Miała, ale się
rozchorowała i chwilę temu dostaliśmy od niej telefon, że nie jest w stanie
przylecieć. – wytłumaczyła. – Dlatego pytamy ciebie. – uśmiechnęła się,
przytulając do Hiszpana.
- To jak? Skusisz
się i wytrzymasz przez chwilę w parze świadkującej z Fabregasem? – Gerard
poruszył brwiami z uśmiechem.
- Co ze mną? – w
jednej sekundzie tuż obok mnie pojawił się wcześniej wspomniany, uwiesił mi się
na ramieniu i patrzył na nas pytająco.
- Właśnie zostałam
drugim świadkiem na ich ślubie, co ty na to? – spojrzałam na niego.
- Oooo, jestem na
tak. Nie znałem tej całej kuzynki Isy, nie wiedziałem jak wygląda i z kim w
ogólne będę świadkował… - zamruczał zamyślony.
- Czyli się
zgadzasz? – zapytała równo, stojąca przed nami dwójka.
- No chyba tak. –
uśmiechnęłam się.
Chciałam przez
chwilkę odsapnąć i wyszłam na górę. Początkowo chciałam skierować się do swojej
sypialni, ale zmieniłam cel. Wyszłam na mały balkon, na którego wychodzi się z
korytarza na piętrze. Oparłam się o czarną barierkę i rozejrzałam się po
okolicy. Wieczór był ładny i gwieździsty, ale jeszcze było chłodno, a ja
zostawiłam swoją bluzę na dole. Odwróciłam się, by wejść do środka, ale wtedy
zobaczyłam w progu zarys postaci.
- Tu się skryłaś. –
uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej. – Szukałem cię. – dodał.
- Dziś jestem
rozrywana. – zaśmiałam się do piłkarza. – Potrzebowałam chwili spokoju i żeby
wyprzedzić twoje pytanie… Nie, nie przeszkadzasz mi. – wyprzedziłam, bo
zauważyłam, że miał zamiar coś powiedzieć.
- W takim razie
bardzo się cieszę. – posłał do mnie swój uśmiech, do którego od zawsze miałam
słabość, nawet wtedy gdy widywałam go na zdjęciach czy zbliżeniach na meczach.
– Wiesz, mam coś jeszcze dla ciebie. – dodał i wyjął z kieszeni spodni
niewielkie, podłużne pudełeczko. Spojrzałam na niego nieco zdziwiona.
- Wiesz, że nie
musiałeś. – rzuciłam od razu.
- Wiem, ale
wystarczy to, że chciałem. – uśmiechnął się i mi je wręczył. Otworzyłam je i
zobaczyłam srebrny łańcuszek ze ślicznym wisiorkiem w kształcie litery L. –
Leo! On jest śliczny! – automatycznie na moją twarz wskoczył szeroki uśmiech, a
nawet uwiesiłam się mu na szyi i pocałowałam go w policzek. – Dziękuję. –
dodałam.
- Jeżeli będę
dostawał takie podziękowania za każdym razem, bo będziesz dostawać ode mnie
prezenty codziennie. – zaśmiał się, a ja spuściłam lekko wzrok. Wyjęłam
łańcuszek z miękko wyścielonego pudełeczka. – Mogę? – wskazał na niego.
Domyśliłam się, że chodziło mu o to, by go mi założyć. Kiwnęłam głową i mu go
podałam. Odwróciłam się do niego tyłem i zebrałam swoje długie, miedziane
włosy, podtrzymałam je. Powoli zapiął go na mojej szyi i już miałam upuścić
swoje włosy, gdy poczułam jego ciepły oddech na moim karku. Wstrzymałam oddech
i przymknęłam oczy. Poczułam dotyk jego ust, składający delikatny pojedynczy
pocałunek, a po całym moim ciele rozszedł się dreszcz. Opuściłam je i
odwróciłam się. Jestem od niego o 2-3 cm niższa, więc oczy mamy na prawie tej
samej linii. Spojrzałam w jego brązowe oczy, które jak cały on, są
hipnotyzujące. Nie wiem co się wokół działo, ale nasze twarze zaczęły się do
siebie zbliżać. Znów ogarnęło mnie takie uczucie nie do wyjaśnienia. Takie coś…
Niepewność? Ale taka dziwna, powiązana z dziwnym odczuciem. Ciekawość? Jak
smakują usta najlepszego piłkarza na świecie? Czułam jakby moje nogi stały się jak
z waty. Tak samo miałam, gdy na imprezie u Davida, na werandzie sytuacja się
powtórzyła, ale wtedy, przerwał to wszystko…
- Letty, Pep cię…
Oj przepraszam. – na balkonie pojawił się Cristian. Było już tak blisko, a gdy
usłyszeliśmy Tello odskoczyliśmy od siebie zakłopotani.
- Nie, nie. Co
mówiłeś? – zapytałam, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Tylko, że Pep cię
szuka. – powiedział i spojrzał kolejno na mnie i Messiego.
- Okey, już idę. –
odrzekłam i ruszyłam do wejścia do środka, a w przelocie spojrzałam na Leo.
Lekko się do mnie uśmiechnął, co odwzajemniłam.
***
Nie potrafił się
powstrzymać i po prostu musiał jej dotknąć. Delikatnie musnął ustami jej kark i
poczuł dreszcz przeszywający jej ciało. Miała ciepłą, opaloną i gładką skórę.
Zaciągnął się jej prześlicznym zapachem. Miał ochotę wziąć ją w swoje ramiona,
mocno przytulić i nigdy już nie wypuszczać. Obróciła się i spojrzeli sobie w
oczy. Były piękne, jak cała ona. Piękne, długie, miedziane włosy, brązowe,
wyraziste oczy i pełne usta, mały, zgrabny nosek. Cała była drobna i wyglądała
na tak bezbronną, że aż chciało się ją ciągle chronić i być z nią. Ich twarze
zaczęły się do siebie zbliżać. Usta dzieliły już milimetry, kiedy na balkon
wszedł ten sam osobnik, który przerwał tą samą sytuację, co na imprezie u siódemki. Powiedział, że wujek szuka
dzisiejszej solenizantki. Ona zmieszana skierowała się do środka, ale po drodze
spojrzała na niego. Uśmiechnął się, a ona zrobiła to samo. Wyszła, a młody
Tello został w progu i śmiał się, poruszając brwiami w stronę przyjaciela z
drużyny.
- Coś nie tak? –
zapytał.
- Nie, nic. –
wyszczerzył się. – Tylko znów jej nie pocałowałeś przeze mnie. – pokazał napastnikowi
język i wszedł w głąb domu. Leo podrapał się po czubku głowy i wszedł za nim,
od razu schodząc na niższe piętro.
***
Zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie cała
reszta.
- To jeszcze nie
koniec niespodzianek. – usłyszałam za sobą. Odwróciłam, a za mną stał mój wujek
z uśmiechem na twarzy, a za nim ujrzałam schodzących po schodach Cristiana i
Leo. Pierwszy uśmiechał się pod nosem, patrząc na mnie. Tak, wiem o co mu
chodzi! Muszę z nim pogadać! Zapatrzyłam się na ich dwójkę i nie zwracałam
uwagi na całą resztę. Zorientowałam się dopiero, kiedy Pep z Xavim zakładali mi
opaskę na oczy. O co chodzi? Po chwili nie widziałam już nic, tylko czułam jak
mnie gdzieś prowadzą. Domyśliłam się, że przechodziłam przez jakiś próg. W
końcu się zatrzymałam i zdjęli mi opaskę w oczu, a wtedy rozbłysło się światło
żarówki. Stałam razem z wujkiem w garażu, a cała reszta była w progu i w
wewnątrz korytarza. W garażu stał czerwony samochód, którego wcześniej nie
widziałam. Nie to było największym zdziwieniem, lecz to, że był cały owinięty bordową
wstęgą, zawiązany na dachu w kokardkę.
- Jest twój. – Pep włożył
mi do dłoni kluczyki, a ja dalej nie mogłam się otrząsnąć. Mój? Spojrzałam na
wujka i mocno go uścisnęłam. – No już nie będziesz narzekać na naszą
komunikacje miejską. – puścił mi oczko.
- Jesteś
niesamowity! – zawołałam. – Jesteś dla mnie jak ojciec. – dodałam.
- Ty jesteś dla
mnie jak córka. – odpowiedział i pogładził mnie po moich włosach. Wszyscy wtedy
weszli do środka, a ja podeszłam do swojego… Swojego - jak to słowo wspaniale
brzmi. Czasem sobie ponarzekałam na autobusy, takie tłoczne, powolne i
niepraktyczne, ale nie wiedziałam, że doprowadzi to do tego, że dostanę od Pepa
na urodziny własny samochód i to do tego nowiutkie Audi TT. Kolor miał po
prostu boski, to muszę przyznać!
Było kilka minut po
dziewiątej, a prawie wszyscy się już zmyli. Wiadomo dlaczego. Jutro wielki
dzień dla barcelońskiego obrońcy i jego narzeczonej, a my chcemy z nimi spędzić
ten czas, więc musimy być wypoczęci. Najdłużej zostali Cristian, Leo, David i
Xavi. Zaoferowali się, że pomogą posprzątać, a gdy już skończyliśmy, oczywiście
jak to zmotoryzowani mężczyźni obskoczyli na spokojnie mój samochód. Pep gdzieś
zapodział się w domu, Noe z chłopakami siedziała i oglądała auto, a ja stałam w
progu drzwi, przez które przechodziło się z garażu do domu. Obserwowałam ich.
Każdy pomimo różnic wiekowych, bardzo dobrze się rozumieli i dogadywali, nie
tylko na boisku, ale i w życiu. Wiem, że Hernandez, Villa i Messi to taka
trójka przyjaciół, tacy przyszywani bracia, którzy mogą sobie zaufać. Cristian
to taki szaleniec, którego uwielbiam, a Noe to moja przyjaciółka, do której
bardzo szybko się przekonałam. Gdybym miła tak myśleć o każdej osobie, którą
mam tu w Barcelonie, które są tu ze mną, brakło by mi pewnie dnia na te
rozmyślenia. Cieszę się po prostu, że ich mam.
Za niedługo Xavi,
Leo i David pojechali, a ja wróciłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i
wpatrywałam się w sufit. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. – wydałam
z siebie.
- Mogę? – do pomieszczenia
zajrzał Tello.
- Pewnie. –
uśmiechnęłam się lekko, a ten podszedł i rzucił się tuż obok mnie.
- Przyszedłem się
pożegnać, bo też już zmykam. – powiedział. – Letty, co to miało być dziś na
balkonie? – wyszczerzył się, a ja przewróciłam oczami.
- Cristian, nie
masz innych tematów?
- No mam, ale mnie
interesuje z kim moja przyjaciółka się spotyka.
- Stop, stop, stop!
Nie spotykam się z nikim! To co widziałeś na balkonie… Ehhh. Zapomnij, okey?
- Czujesz coś do
niego? – drążył dalej.
- Cristian proszę
cię! – zawołałam podburzona.
- Odpowiedz. –
wyszczerzył się. – Czujesz coś do Messiego? Już wam tak przeszkodziłem drugi
raz, a co się działo jak nie byłem w okolicy? – mielił językiem.
- Mogę cię zapewnić,
że nic się nie działo! Nie wiem czy coś do niego czuję.
- Lubisz go? – poruszył brwiami.
- Lubię, ale jako
przyjaciela.
- Nie prawda, bo
jak o nim mówisz to oczy ci się świecą, a policzki czerwienią. – śmiał się
chłopak.
- Odstosunkuj się
ode mnie, okey? – powiedziałam i udałam obrażoną.
- Oj nie złość się
rudzielcu. Złość piękności szkodzi, a ja się tylko martwię o moją starszą
siostrę, której nigdy nie miałem. – uśmiechnął się. – Chcę po prostu żebyś była
szczęśliwa. – mrugnął oczkiem. Cały on… Najpierw powkurza, a potem do rany przyłóż…
Taki był od zawsze. Najpierw ciągnął mnie za włosy, a potem pozwalał wygrać,
gdy graliśmy w piłkę na boisku z przyjaciółmi.
- A ty? Też
interesuje mnie twoje szczęście. Jak tam sprawy z Noelią? – zainteresowałam się.
- Kto wie… Może za
niedługo zapytam ją o pewną sprawę… Bo i ile mi wiadomo to chłopaka jeszcze nie
ma. – uśmiechnął się zawstydzony.
- Pytaj, pytaj.
Macie moje błogosławieństwo. – zaśmiałam się.
- Okey, ja będę
zmykał. Dobranoc. – dostałam buziaka w czoło i podszedł do drzwi. – Wiesz co…
Tak teraz myślę. Bo to L na twoim łańcuszku. – wskazał na mój dekolt.
- Coś z nim nie
tak? – zdziwiłam się.
- Wiem od kogo go
masz i… No i słuchaj, ono nie musi wcale oznaczać Leticia. Równie dobrze może oznaczać Lionel. – zaśmiał się, a ja złapałam za poduszę i cisnęłam nią w
stronę gdzie stał młody piłkarz. Na jego szczęście udało mu się wyjść z pokoju
i zasłonić się drzwiami. – Dobranoc. – po raz kolejny zobaczyłam go w uchylonych
drzwiach.
- Dobranoc. –
uśmiechnęłam się, a on zamknął moje drzwi. Słyszałam jeszcze jak schodził po
schodach, wymienił kilka słów z Pepem i Noe i wyszedł z domu. Ja natomiast nie
miałam już siły na nic. Tak jak byłam, w ubraniach. Otuliłam się kocem i
odpłynęłam w objęciach Morfeusza.
_______________________________________
Długo przez Was wyczekiwany, ale jest ;)
Już obiecuję, że wesele zaczniemy w następnym rozdziale ;***