Wyszłam ze swojej i
nie ukrywam, że mój humor nie był najlepszy. Śpieszyłam się, bo musiałam wrócić
jak najszybciej do domu, bo obiecałam Noe, że pojadę z nią dziś do Sabadell po
jakieś jej rzeczy, plus to, że… No dobra, tu w Barcelonie nie każdy może o tym
wiedzieć, ale wujek nigdy o tym nie zapomniał. Czyżby akurat teraz, po raz
pierwszy wyleciało mu z głowy jaki dziś jest dzień?
Nie rozglądając się,
skręciłam od razu w swoją stronę i dość szybkim krokiem szłam przed siebie.
- Letty! –
usłyszałam za sobą. Zatrzymałam się i lekko zdziwiona rozpoznanym głosem, odwróciłam
się. Właśnie podbiegła do mnie Noe.
- O ile się nie
mylę to miałaś na mnie poczekać w domu. – zaczęłam, nie ukrywając zdziwienia.
- Plany się
zmieniły. Chodź. – pociągnęła mnie za sobą, do stojącego na parkingu
ciemnoszarego samochodu, przy którym stał oparty piłkarz.
- Oznajmiam, że w
dniu dzisiejszym zgłaszam się na ochotnika na waszego osobistego szofera. –
zaśmiał się, a ja się tylko uśmiechnęłam.
- Cześć David. –
podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek na powitanie. – Jak twoja noga?
– zapytałam.
- Noga jak noga,
najważniejsze, że dalej na swoim miejscu, ale prowadzić mogę. – uśmiechnął się
zawadiacko, na co zareagowałyśmy obie śmiechem. – To jak dziewczyny? Kierunek
Sabadell? – zapytał i wskazał na swój pojazd. Wsiedliśmy do niego. Villa na
miejsce kierowcy, ja obok niego, a Noelia na tylnym siedzeniu. Piłkarz odpalił
silnik i ruszyliśmy spod mojej uczelni.
Przez całą drogę
znajdywaliśmy jakieś tematy, a przeważnie takie, przez które nasza cała trójka
pękała ze śmiechu. W niektórych momentach musiałyśmy uspokajać naszego
kierowcę, mówiąc mu, że musi uważać i patrzeć na jezdnię. Po jakichś
czterdziestu minutach byliśmy już w centrum Sabadell. Przez okno samochodu
oglądałam, przemijające, znane mi już budynki i miejsca. Po chwili David
parkował już auto pod domem mojej przyszywanej siostry. Zauważyłam, że pod nim
stały dwa samochody, jeden zapewne Santosa, w drugim rozpoznałam samochód mamy.
Czyli ją tu spotkam…
Wysiedliśmy z
pojazdu i ruszyliśmy pod dom Delarosy. Noe nacisnęła na klamkę frontowych
drzwi, które okazały się być otwarte. Weszliśmy za nią z Davidem. Ona od razu
skierowała się w stronę kuchni, gdzie praktycznie zawsze ktoś przebywał.
- Cześć. – stanęła
w progu pomieszczenia, gdzie Santos z moją matką prowadzili żywą rozmowę na
jakiś temat. Automatycznie przerwali, zwracając uwagę na młodszą córkę
mężczyzny. Wtedy zza jej pleców wyłoniłam się ja z Villą.
- Cześć, witajcie.
– widać było, że mama ucieszyła się na mój widok.
- Może przejdziemy
do salonu, nie będziemy stać w progu kuchni. – zaproponował gospodarz, od razu
zrywając się i prowadząc nas wszystkich do dużego pokoju.
- Przyjechałam się
spakować. – wypaliła czerwonowłosa, co wywołało lekkie zdziwienie na twarzy jej
ojca. – Postanowiłam przez jakiś czas zamieszkać w Barcelonie. – wytłumaczyła.
- Dziewczyny, co wy
widzicie w tej Barcelonie? – uśmiechnęła się mama, przytulając się do jej
przyszłego męża.
- Na przykład
takich piłkarzy. – zażartował David, czym wywołał u nas uśmiechy.
- Jeszcze powiedz,
że takiego z numerem 7. –
szturchnęłam go łokciem w bok.
- No chociażby. –
poruszył zabawnie brwiami. – Bo ta to tylko widziałaby trzydziestkę siódemkę. –
wskazał na Noelię.
- Co?! No następny
będzie się nabijał! – naburmuszyła się dziewczyna. – Może ja już pójdę się
zacząć pakować. – zamruczała i skierowała się na schody.
- Poczekaj, pomogę
ci. – zaśmiałam się i pobiegłam za nią. Usłyszałam jeszcze tylko z dołu głos
mamy, zwracający się do chłopaków:
- Nie jestem obyta
w tym temacie, ale kto jest tą siódemką, a kto ma trzydzieści siedem?
Pakowałyśmy rzeczy
Noe do jej dużej torby, rozmawiając przy tym i śmiejąc się. Co chwila spotykała
się z moimi docinkami na temat jej i mojego starego przyjaciela. No to co ja poradzę,
że wszyscy uważają, że oni do siebie pasują?!
Chwilę później do
pokoju weszła blondwłosa Ivette. Stanęła na środku pokoju i zmierzyła nas
wzrokiem.
- Czegoś
potrzebujesz czy coś? Jesteśmy zajęte jakbyś nie zauważyła. – powiedziałam i dalej
zajęłam się układaniem rzeczy Noe.
- Słyszałam, że
wynosisz się do Barcelony? Jedź… Tam też cię nikt nie zechce. – olała moje
słowa i zakpiła z młodszej dziewczyny.
- No dobra… Może
nie mam takiego ‘brania’ jak ty, ale przynajmniej tam znalazłam prawdziwych
przyjaciół… Jakbyś była tak łaskawa to wyjdź, okey? – postawiła się, a
spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Miałam ochotę zacząć jej bić brawo, bo
odgryzła się Ive. Blondynka machnęła ręką.
- Idę… Widzę na
dole świeże mięsko, więc czas się za niego zabrać. – zatarła dłonie i wyszła z
pokoju, pozostawiając nas w pokoju Noeli z minami w stylu ‘WTF?!’.
- To ja tam
współczuję Davidowi… - westchnęłam, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem.
Po jakichś piętnastu
minutach do pomieszczenia wpadł piłkarz.
- Błagam was!
Przechowajcie mnie tu! – zawołał, przestraszony.
- Co jest? –
zapytała zdziwiona Delarosa.
- Wasza siostra! –
zawołał od razu.
- Przepraszam
bardzo, ja za siostrę uznałam tylko Noe, tamta odpada… - zaśmiałam się.
- No, ale mniejsza
z tym! Ona nie widzi, że ktoś nie jest chętny na jej zaloty… Nawet wasi rodzice
się zaczęli z tego nabijać. To potwór w damskiej skórze i ciele! Mówię wam! –
mówił przejęcie, z czego my się tylko nabijałyśmy. Zaproponował, że nam pomoże,
ale to i dobrze, bo szybciej nam z tym pójdzie. Po chwili usłyszałam głos mojej
mamy, który mnie wołał. Przeprosiłam ich na chwilę i zeszłam na dół, gdzie w
salonie czekali na mnie mama z Santosem.
- Kotku, chcielibyśmy
ci z Santosem życzyć wszystkiego najlepszego z okazji twoich dwudziestych
trzecich urodzin. – podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. – Letty, żebyś
znalazła swoje szczęście, spokój i miłość. – powiedziała. – Polubiłam tego
waszego Davida. Jest przystojny i przede wszystkim w porządku. – wyszeptała mi
do ucha, na co uśmiechnęłam się sama do siebie. David jest w porządku, zgadzam
się, ale w porządku jest też cała drużyna Blaugrany. Ucieszyłam się w duchu, bo
dzisiaj to pierwsze życzenia, które usłyszałam. W końcu to moja matka,
pamiętała. Odsunęła się ode mnie i stanęła obok swojego narzeczonego, który
podał jej maleńki pakunek, który po chwili wręczyła mnie. – Otwórz. –
uśmiechnęła się. Ja wtedy zdjęłam ozdobny papier, pod którym znajdowało się
czarne pudełeczko. Otworzyłam je, a w nim na miękkiej wyściółce leżała srebrna
bransoletka.
- Jest śliczna,
dziękuję. – przytuliłam się do mamy i posłałam uśmiech Santosowi.
- Cieszymy się, że
ci się podoba. – odpowiedział mężczyzna.
Wróciłam do Davida i
Noe. Nie mówiłam im o tym, że dostałam prezent urodzinowy, ani o tym, że moja
mama polubiła Villę. Uwinęliśmy się z resztą i zanieśliśmy rzeczy do samochodu.
Pożegnaliśmy się z domownikami i wsiedliśmy do pojazdu. Siedziałam na miejscu
pasażera i wpatrywałam się mijający po drodze krajobraz. Analizowałam
dzisiejsze spotkanie z mamą… Ta cała złość już chyba minęła. Czyżby wracała
dawna relacja matka – córka?
***
Siedziała i
wpatrywała się w szybę na przemijające budynki. Przejechali obok boiska, gdzie
trenowała dawna drużyna.
- David, zatrzymaj
się! – zawołała, a ten przestraszony zahamował z piskiem opon. Dobrze, że ulica
była praktycznie pusta, bo spowodowaliby tym jakąś stłuczkę lub wypadek. David
z Noe spojrzeli na nią, która sama przestraszyła się gwałtownym zatrzymaniem
się piłkarza.
- O co chodzi? –
zapytał, ciągle na nią patrząc.
- Chciałam tylko
żebyś się zatrzymał pod tym boiskiem. – wytłumaczyła. – Jeżeli chcesz
uszczęśliwić grupkę młodych i początkujących piłkarzy… To chodź ze mną. –
wyszczerzyła się. Noe z Davidem najpierw wymienili zdziwione spojrzenia, a
potem wybuchnęli śmiechem. Villa podjechał na parking i później we trójkę kroczyli
w stronę bramy. Letty opowiedziała im, że gdy wcześniej mieszkała w Sabadell,
to pracowała tu jako drugi trener drużyny młodzików. Piłkarzowi spodobał się
pomysł, by odwiedzić młodą. hiszpańską krew na boisku. Dwudziestotrzylatka
pobiegła przodem, zostawiając w tyle swoją przyszywaną siostrę i przyjaciela.
Przywitała się z trenerem, Rodrigo, jej dawnym szefem.
Podszedł z Noe
bliżej. Został przedstawiony najpierw starszemu trenerowi, który był zaskoczony
obecnością piłkarza Blaugrany i La Roja. Po chwili i chłopcy, biegający za
piłką zorientowali się kto stoi obok trenera. Leticia, ich dawna trenerka i
znany piłkarz. Podbiegli i otoczyli ich. David oczywiście zgodził się na
zrobienie sobie zdjęć z młodymi zawodnikami, rozdanie autografów.
- Zagra pan z nami?
– zapytał jeden dziesięciolatek i rzucił piłkę do mężczyzny, ale ten jej nie
złapał, bo ubiegła go jego przyjaciółka.
- Niestety nie, bo
jeżeli pan Villa chce szybko pozbyć się kontuzji, to musi się oszczędzać. –
powiedziała pewnie panna Guardiola, po czym posłała trzydziestolatkowi lekki
uśmiech.
- To ty z nami
zagraj! – zawołał któryś chłopak z tłumu. Dziewczyna przystała na propozycję, a
do nich dołączyła jeszcze Noelia.
On stał z boku i
przyglądał się ile radości sprawia temu rudzielcowi bieganie za piłką z chłopakami.
Uśmiechał się sam do siebie na samą myśl o niej. Miał tak odkąd ją poznał.
Dziewczyna wprost idealna, uwielbia grać w piłkę i się na tym zna. Ale czy aby nie
za bardzo nie przypomina mu jego byłej, która po kłótni wybrała karierę i
wyjechała do Brazylii? Ona przecież też potrafiła grać i znała się na tym… Co
jest?!
Na boisku w
Sabadell spędzili jakąś godzinę po czym wpakowali się do samochodu i ruszyli w
drogę powrotną do stolicy Katalonii. Noe, ciągle siedząca na tylnym siedzeniu,
ciągle sms-owała. Z kim? To było pewne, że ze starym przyjacielem z dzieciństwa
Letici. O czym? Guardiola myślała, a wręcz była przekonana, że ciągle ze sobą
flirtują, ale może nie tym razem. Teraz temat krążył wokół innej sprawy, w
którą wszyscy byli wplątani.
Po ponad
półgodzinnej jeździe w końcu zaparkowali pod domem trenera. W żadnym z okien nie
świeciło się światło, a pod domem stało tylko białe Audi Pepa. Pierwsza z
samochodu wystrzeliła Noelia i bez słowa pobiegła do domu, co wywołało
zaskoczenie u jej starszej siostry. Po chwili wysiadła i ona. Ruszyła wolnym
krokiem w stronę budynku. Gdy była przed samymi drzwiami i miała nacisnąć klamkę,
usłyszała za sobą wołanie jej przyjaciela. Obejrzała się i zobaczyła…
__________________________________
Nie bijcie mnie! Błagam! Wiem, że dałam... ciała! Rozdział jakoś taki kiepski wyszedł... Obiecuję, że następne, będą lepsze. Muszą być ;))
No i szykuję jeszcze pewien dodatek do tego bloga, a mianowicie jednopart, który tu za niedługo zamieszczę.
A no i jeszcze jedno! Gratulacje dla Hiszpanii, za dzisiejszy mecz ;) 1 do 0 dla nas ♥
A no i jeszcze jedno! Gratulacje dla Hiszpanii, za dzisiejszy mecz ;) 1 do 0 dla nas ♥
Slyszysz? A co jesli Ci powiem, ze faktycznie dalas ciala? Ze zwalilas robote i powinnas zastanowic sje nad tym co wyprawiasz? W takim wypadku na swoje usprawiedliwienje mozesz miec tylko jedna rzecz. Jesli nie dodasz nowej notki w ciagu kilku dni... ahh ty! Dodawaj szybko bo nie moge sie doczekac!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial :> na pewno to bylo przyjecie niespodzianka a ty nam w takim momencie przerwalas!? O ty! Szybko nastepny ma byc! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJak można skończyć w takim momencie?!?!?! Więcej tego nie rób! :D No i czekam na nn, który ma pojawić się jak najszybciej! ;*
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnia część jednorazówki! Zapraszam! http://big-time-rush-epic-opowiadanie.blog.onet.pl/
UsuńWiesz ty co w takim momencie skończyć... Foch ;p Szkoda że Villa ma tą cholerną kontuzje :/ Fajnie że Noe się zaprzyjaźniła z naszą bohaterką ;) Oczywiście czekam na NN ;p
OdpowiedzUsuńŻeby nie przeklinać napiszę wywalone w kosmos!!!:)XD Świtnie i ty mi tu nie wciskaj głupot że dałaś ciała!!!JA to dopiero daje!!!!!! Czekam na nexta!Całuski:*:*
OdpowiedzUsuńtak tak, Hiszpanie górą <3
OdpowiedzUsuńczekam na nowość ^^
Dokładnie zgadzam się z osobami wyżej jak można skończyć w takim momencie.?
OdpowiedzUsuńRozdział wcale nie jest kiepski, tylko wspaniały ;D
czy Ty nie masz serca? jak mogłaś zakończyć rozdział w takim momencie? widać, że Letty i Noelia przypadły sobie do gustu! jedna pójdzie w ogień za drugą! też bym chciała mieć taką siostrę! nie dziwię się, że David tak uciekał od Ivette! widać, że Villa spodobał się rodzicom Letty. szkoda, że piłkarz ma kontuzję, bo pewnie mecz byłby ciekawszy. czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńabsolutnie cudowne opowiadanie. przeczytałam dzisiaj całość i jestem zła, że już skończyłam. czekam na więcej. mam nadzieję, że niedługo będzie następny rozdział.
OdpowiedzUsuńno w takim momencie przerwać ? jak możesz.. xDD nie mogę doczekać się dalszych odcinków ;*
OdpowiedzUsuńStrawberry.
U mnie nn: pepita-cruz.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPomysł z zagraniem z dzieciakami w piłkę był naprawdę uroczy, a bransoletka którą dostała od mamy serio prześliczna. ;) Siostra dziewczyn chyba naprawdę nie rozumie słowa odmowy, skoro David aż zmuszony był się przed nią chować. xD
OdpowiedzUsuńTak, tak. Dobrze widzisz, z małym opóźnieniem, ale jednak wróciłam. :D
http://rok-w-raju.blogspot.com