niedziela, 25 listopada 2012

018. El Amor En El Aire



  Weszła na trybuny treningowego boiska FC Barcelony. Spojrzała na murawę, na piłkarzy. Jedni z uśmiechem na twarzy podawali do siebie piłki, a drudzy przyglądali się jak to Guardiola upomina dwójkę wiecznych dzieci, Fabregasa i Pique. Wzrokiem podążała za twarzami mężczyzn, szukając jednego, dla którego tutaj przyszła. Znalazła go. Prawie tarzał się na ziemi ze śmichu razem z Montoyą, widząc Daniego, który za plecami Mistera, go przedrzeźniał, wykonując te same gesty, z którymi upominał dwójkę swoich piłkarzy. Cicho się zaśmiała i rozejrzała po krzesełkach. Były prawie puste, bo na jednym miejscu siedziała szatynka, którą już znała. Podeszła i usidła obok niej.
   - Dzień dobry. – przywitała się z uśmiechem na ustach.
   - Witaj Noe. Dziś sama? – odpowiedziała kobieta.
   - Letty i Anita są na uczelni, a ja zostałam sama, więc przyszłam obejrzeć ich trening. – wskazała na boisko.
   - Jestem tu od początku i uwierz, to jedna wielka szopka. – zaśmiała się Tonia. – To wygląda jak grupa przedszkolna, a Tito i Pep to przedszkolanki. – mówiła.
   - Ciekawe porównanie. – odparła Noe. Wtedy piłkarze wrócili do treningu, a gdy piłka przez przypadek spadła obok Pepa, ten mocno kopną w zawodnika z numerem 2. Ten się lekko zdziwił.
   - Alves, naucz się, że ja mam oczy dookoła głowy. – usłałyśmy głośny śmiech trenera, a po chwili również i zawodników.
   - Oni wszyscy są niemożliwi. – zaśmiała się czerwonowłosa.
   - Noe, a jak ci się podoba w Barcelonie? – zapytała Tonia z uśmiechem na ustach.
   - Jest genialnie. Cieszę się, że wszystko tak się potoczyło, że poznałam Letty, a później całą resztę, że mogłam zamieszkać z nią i z Pepem. – odparła, a mówiąc widać było tryskającą z niej energię. Wzrokiem jednak ciągle podążała za młodym piłkarzem, biegającym po murawie.
   - Tello to twój chłopak? – wtrąciła Tonia, przerywając trans młodszej.
   - Nie! – odpowiedziała od razu, zrywając się.
   - Ale widać, że bardzo się lubicie. – drążyła Vilanova, a Noelia spuściła lekko głowę, a na jej policzkach malował się lekki róż. Nie zdawała sobie z tego sprawy, że to mogło być widoczne. Lubiła Cristiana, a nawet bardziej niż lubiła. Wydawał się jej całkiem inny niż ci chłopcy, których poznawała dotychczas. Dobrze się przy nim czuła, mieli wspólne tematy i gdy tylko był w pobliżu czuła powiedzeniowe motylki w brzuchu. – Nie martw się, nic nikomu nie pisnę. – uśmiechnęła się kobieta i obie znów spojrzały na boisko.
   - A ty i Pep? – rzuciła podejrzliwie Delarosa, a na twarzy Toni pojawiło się lekkie zmieszanie. – Letty wspominała, że kiedyś byliście razem.
   - Tak, to prawda.
   - A teraz? – zapytała od razu.
   - Teraz sama nie wiem jak to jest z nami.
   - Kochasz go?
   - Nigdy nie przestałam. – odpowiedziała spokojnie i powędrowała oczyma na swoje nogi. – Nie wiem jak teraz to będzie wyglądało. Może nawet nie ma co sobie robić znów nadziei. – westchnęła z lekkim uśmiechem.
    - Wiesz, po weselu Shakiry i Gerarda, Pep nie wrócił, więc uważamy z Letty, że jednak nadzieje są tu jak najbardziej na miejscu. – zaśmiała się dziewczyna.
    - Hej, Młoda, co to za ingerowanie w sprawy dorosłych? – udała oburzenie, ale z uśmiechem. – Wiesz, zawsze chciałam mieć córkę, z którą będę mogła tak o wszystkim porozmawiać. – dodała z lekkim uśmiechem. Po tych słowach pierwsze co przyszło do głowy Noe, to że ona by chciała matki, która miałaby czas dla niej. Jej rodzicielka jeżeli była w domu nieprzerwanie 2 tygodnie to był cud, można by nazwać to nawet świętem. Nawet gdy była z nią w dziewiątym miesiącu ciąży musiała gdzieś pojechać, tradycyjnie „służbowo”. Jej mąż już nie miał do niej słów, on sam musiał przebywać w domu i zajmować się wtedy jeszcze ich pierwszą, małą córką. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział o podwójnym życiu pani Mata. Pewnego wieczoru, w samotnej drodze powrotnej do ich domu w Granadzie, poczuła, że to już czas na jej poród. Poprosiła taksówkarza, który ją odwoził o zmianę kursu na szpital. Tam urodziła, a jej mąż dowiedział się o tym dopiero następnego dnia, gdy martwiąc się o żonę zaczął obdzwaniać wszystkie szpitale w mieście. Kobieta nie martwiła się o to czy Santos poradzi sobie z obiema małymi córkami i na dodatek swoją pracą. Dopiero po kilku latach dowiedział się o przekrętach żony, licznych nazwiskach, kochankach, kradzieżach, a nawet rozbojach. Nie chciał jej znać. Rozwiódł się i bez problemu dostał prawa do córek.

***

   Wychodziłam z uczelni, gdy nagle naskoczyła od tyłu na mnie, wesoła od ucha do ucha Anita.
   - Co ty taka wesoła? – zaśmiałam się.
   - Moi rodzicie poznają dziś Cesca! – zapiszczała. – Kazali mi zaprosić go dziś na obiad. – dodała.
   - Ciekawe  czy denerwuje się tak samo jak ty, gdy powiedział, że przedstawi cię swoim rodzicom. – zaśmiałam się.
   - Jeżeli tak, to teraz niech wie co ja czułam.
   - Ja się teraz tylko zastanawiam co ja będę dziś robić. Ty masz Cesca na obiedzie, Noe idzie na rande vous z Cristianem… - mówiłam, ale Anita mi przerwała.
   - Noe z Cristianem?! – zawołała z szerokim uśmiechem. – Haaa, wiedziałam, że coś z tego będzie!
   - Pasują do siebie. – uśmiechnęłam się pod nosem.
   - Letty, jeżeli nie masz co robić, to podrzuć mnie na trening chłopaków, bo tak umówiłam się z Fabregasem, a może sama wyrwiesz któregoś piłkarza na kawę. – pokazała na końcu język, gdy stałyśmy na parkingu obok mojego samochodu.
   - Przekonałaś mnie, wskakuj. – zaśmiałam się, wskazując na pojazd.

  Weszłyśmy przez bramkę na treningowe boisko Blaugrany, gdzie akurat piłkarze grali w tak zwanego dziadka. Od razu skierowałyśmy się na niewielkie trybuny. Weszłyśmy po schodkach i zobaczyłyśmy Noe razem z Tonią, siedzące po jednej stronie na samym dole. Widać było, że znalazły jakiś wspólny temat, bo żywo o czymś dyskutowały i śmiały się. Po drugiej stronie siedział David z jakimś mężczyzną. Po cichu podeszłyśmy właśnie do nich. Stanęłam za Villą i zakryłam mu oczy, a ten od razu się wyprostował. Mężczyzna obok odwrócił się i spojrzał na nas. Wtedy mogłam zobaczyć jego twarz. Wydawał się być do kogoś podobny.
   - Kto to może być? – zaśmiał się brunet, kładąc swoje dłonie na moje.
   - Podpowiem ci, że jest ich dwie. – uśmiechnął się ten drugi.
   - No niech pomyślę. – powiedział zabawnym tonem. – Mam przeczucie, że to… - zaczął i szybko się odwrócił. – Letty i Anita! – wyszczerzył się.
   - No cześć! – zaśmiałam się. Wtedy Dav wstał i przywitał się z nami dwiema, składając całusy na naszych policzkach, a po krótkiej chwili pojawiły się tuż przy nas Noelia z Tonią, z którymi też się przywitałyśmy.
   - Może was sobie przedstawię. – piłkarz spojrzał na swojego towarzysza, który automatycznie podniósł się z miejsca. – Poznajcie się, to jest Tonia, siostra naszego drugiego trenera. – zaczął, wymieniając od lewej. – Noelia, Anita no i Letty, a to jest starszy brat naszego najlepszego strzelca. – uśmiechnął się. – Matias Messi. – dodał. Faktycznie, rysy twarzy tego mężczyzny przypominały Leo.
   - Miło mi poznać. – powiedział, ściskając dłonie każdej z nas.
   - Leo wspominał, że masz przylecieć. – powiedziałam.
   - Tak, ale dziś już wracam. – odparł. Miałam wrażenie, że starszy Messi już o mnie musiał słyszeć, bo spoglądał na mnie, lekko się uśmiechając, przy czym wyglądał na zamyślonego.
 Wtedy usłyszeliśmy dźwięk gwizdka, dobiegający z boiska.
   - Panowie, do szatni i pod prysznice! – rozległ się głos mojego wujka, który był skierowany do piłkarzy, których trening właśnie dobiegł końca.

***

   Gdy tylko zobaczył tą dziewczynę, dokładnie wiedział kim jest. Dużo o niej słyszał wczorajszego wieczoru od młodszego brata. Gdy słuchał jak Leo opowiadał o tej młodej dziewczynie, stwierdził, że jego brat chyba naprawdę czuje do niej coś wielkiego i poważnego. Piłkarz opowiadał Matiasowi co czuje, gdy ona jest obok, że może być całkowicie sobą, że uwielbia z nią rozmawiać i przekomarzać się. Mówił, że Letty to stanowcza i niezależna kobieta, ale no właśnie – kobieta. Kobieta, którą ma ochotę wziąć w ramiona i przytulać, by czuła się bezpieczna. Mężczyzna po raz pierwszy słyszał takie wyznania na temat dziewczyny, z ust Lionela.
   Chwilę później dołączyli do nich, przebrani już obaj trenerzy, a za nimi kilkoro piłkarzy, Fabregas, Tello, Xavi no i sam Messi.
 Pierwszymi, którzy uciekli byli Cesc z Anitą, później Tito, a zaraz za nim Pep, do którego dołączyła Tonia. W miejscu zbiorowiska pozostało tylko pięć osób, po tym jak Cristian chwycił za rękę młodą, czerwonowłosą dziewczynę i pociągnął za sobą, szybko się żegnając.

***

   Xavi zaproponował by zjeść wspólny obiad, w piątkę. Wszyscy przystanęliśmy na tą propozycję i wcześniej uzgadniając miejsce, ruszyliśmy na parking do naszych pojazdów. Ze mną zabrał się Hernandez, z racji, że jego samochód jest w naprawie, a wcześniej przyjechał tu z Andresem.
   - Ostatnio z Carlesem zauważyliśmy pewną rzecz. Letty, nie uważasz, że Mister ostatnio jest często zamyślony czy nawet nieobecny? – zapytał, a ja w tym momencie sama o tym pomyślałam. On i Puyol to dwaj kapitanowie drużyny i widzą wszystko co powinni. Jak widać zauważyli też zmianę w zachowaniu Pepa. Szczerze powiedziawszy, mają rację. Ostatnimi czasy faktycznie myślami bywał gdzie indziej. Odpływał. Intensywnie o czymś rozmyślał. – Stwierdziliśmy, że to może sprawiło pojawienie się Toni, bo każdemu się obiło o uszy, że kiedyś byli razem.
   - A może po prostu rozmyśla nad czwartkowym meczem? W końcu walczycie o finał Ligi Mistrzów, ale wersja z Tonią też jest prawdopodobna. – odpowiedziałam, parkując swoje Audi pod restauracją.
   - Może i racja. – wzruszył ramionami.
 Nasze szczęście, że pod lokalem były trzy wolne miejsca parkingowe, które zajęły mój samochód oraz pojazdy Davida i Leo. Weszliśmy do środka i zajęliśmy narożnik w kącie. Ciągle rozmawialiśmy i śmieliśmy się. W końcu do naszego stolika podeszła młodziutka blondwłosa kelnerka, która słodko uśmiechała się do Leo, Davida i Xaviego, na co ja i Matias, którzy siedzieliśmy przy oknie naprzeciw siebie, wybuchnęliśmy śmiechem. Dziewczyna, nie ukrywając, flirtowała z całą trójką.
   - A może tak przejdziemy do zamówienia? – zapytałam rozbawiona. Wtedy zmieszana blondynka, zapytała co podać. Każdy z nas złożył zamówienie i odeszła.
   - Ja się tylko zastanawiam, na którego miała większą ochotę. – wyszczerzył się Matias.
   - Zjadała was wzrokiem. – dodałam.
   - No przestań. – zareagował Xavi, siedzący obok mnie.
   - Dziewczyna chciała być miła. – dodał uśmiechnięty David, który siedział obok Hernandeza.
   - Tak, wskakując od razu każdemu po kolei do łóżka. – parsknął Matias, na co zareagowałam śmiechem, a Leo, siedzący obok barta lekko dźgnął go łokciem.
   - Mi tam się ona nie podoba. Nie mój typ. – odparł.
   - Szkoda braciszku, ale do ciebie lgnęła najbardziej. – Matias naśmiewał się z młodszego brata. Po chwili dziewczyna wróciła, niosąc nasze napoje, a stawiając je zostawiła na blacie jeszcze maleńką karteczkę, zapisaną numerem.
   - A to do kogo? – zapytał zdziwiony Leo, gdy dziewczyna odeszła.
   - Do ciebie. Położyła ją, obok twojej szklanki. – zaśmiał się Villa.
   - Ratunku? – powiedział zabawnie młodszy Messi.
   - Letty, zamień się miejscem. – zaproponował Matias. Tak, więc zrobiliśmy. Ja usiadłam obok Leo.
   - Po co to? – zapytałam.
   - Dziewczyna pomyśli, że jesteście razem i się od niego odczepi. – stwierdził Argentyńczyk,  a cała reszta się zaśmiała. Chwilę później ta sama dziewczyna szła w naszą stronę z naszym posiłkiem, z wielkim uśmiechem na twarzy i patrząc na naszą żyjącą legendę futbolu.
   - Letty. – odezwał się Leo, gdy ja akurat patrzyłam przez szybę. Odwróciłam głowę, a on złożył delikatny pocałunek na moim policzku i położył dłoń na mojej talii. Poczułam jak pod stolikiem miękną mi nogi, a przez całe ciało przechodzi dreszcz. Uśmiechnął i oderwał się. Dziewczyna akurat stała przy stoliku, a jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Zostawiła nasze jedzenie i bez słowa odeszła. – To co? Smacznego. – uśmiechnął się Leo do każdego.
    Pierwszy wybył David, do którego tradycyjnie zadzwoniła młodsza siostra. Tym razem zapomniała kluczy z mieszkania, a Villa miał jej zapasowe. Następny Xavi, który na szczęście przypomniał sobie, że miał się spotkać z Elsą, na mieście i wybrać nowe meble do remontowanej kuchni. W końcu wyszliśmy i my. Stanęliśmy przy samochodach, stojących obok siebie.
   - Musimy jechać, bo za dwie godziny Matias ma samolot. – zaczął Leo.
   - Szkoda, ale za to miło spędziłam popołudnie, która na początku zapowiadało się nudnie. – uśmiechnęłam się.
   - Tak czy inaczej, miło cię było poznać. – powiedział Matias, ściskając moją dłoń.
   - I wzajemnie. – odpowiedziałam.
   - My jedziemy, pa Letty. – uśmiechnął się Leo. Wsiedli do samochodu i odjechali. Ja wspomniałam jeszcze raz całusa, którego dostałam od Leo w środku. Samowolnie się uśmiechałam.
  Już miałam wsiadać do samochodu, gdy zauważyłam, że obok tej restauracji mieści się salon fryzjerski. Spojrzałam na końcówki swoich włosów i znów na lokal.

***

   Wysiedli z samochodu. Chłopak w jednej dłoni trzymał bukiet kwiatów, a drugą ściskał dłoń swojej dziewczyny. Przekroczyli furtkę i kroczyli w stronę domu. Denerwował się. Miał poznać jej rodziców. Przystanęli przy frontowych drzwiach. Anita już miała kłaść dłoń na klamce by ją otworzyć, ale Cesc ją zatrzymał i spojrzał na nią.
   - Co tam Cesc? – zdziwiła się.
   - Denerwuję się. – zajęczał ze wzrokiem małego dziecka, a ona lekko się zaśmiała.
   - Oj głuptasie. Polubią cię, mogę się założyć. – uśmiechnęła się i wspięła na palcach. Wbiła swoje usta w jego i złączyła w namiętnym pocałunku. – Już możemy? – uśmiechnęła się.
   - Chodźmy.
 Nacisnęła klamkę i weszli do środka. Wnętrze było urządzone w naprawdę rodzinnym nastroju.
   - Jesteśmy! – zawołała panna Navarro, a z kuchni wyłoniła się sylwetka jej matki. Jego dziewczyna wdała się w nią. Również była wysoka, szczupła, miała ciemniejszą karnację i ciemne włosy.
   - Przyszliście w sam raz. – uśmiechnęła się. – Ricardo! Dzieci już przyszły! – zawołała, a po chwili z piętra zszedł wysoki mężczyzna, brunet o postawnej budowie.
   - Chciałabym wam przedstawić, mamo, tato, to jest Cesc, mój chłopak. – zaczęła. – Cesc, to są właśnie moi rodzice.
   - Ana Toledo. – przedstawiła się jej matka.
   - Francesc Fabregas. Miło mi poznać. – ucałował wierzch jej dłoni. – To dla pani. – wręczył jej bukiet czerwonych róż.
   - Dziękuję. – odrzekła.
   - Ricardo Navarro. – teraz uścisnął dłoń jej ojca i znów się przedstawił. – Zapraszamy do stołu. – dodał gospodarz i zaprosił do jadalni.
   - Widzisz, nie zjedli cię. – Anita szepnęła mu do ucha, a ten lekko się uśmiechnął.
 Zjedli wspólny obiad, a później razem zasiedli w salonie z deserem. Rodzice Anity pytali Cesca o jego rodzinę, plany i inne przeróżne rzeczy, jak to zawsze na takich spotkaniach. Widać było, że polubili piłkarza, przypadł im do gustu.
 Wieczorem Francesc zaczął się już zbierać. Podziękował za gościnę i pożegnał się z rodzicami dziewczyny. Anita odprowadziła go do jego samochodu. Chłopak oparł się o maskę i złapał ją w talii, przysunął do siebie.
   - I co teraz panie Fabregas? – zapytała zaczepnie.
   - A teraz nastąpi długi pocałunek dwójki zakochanych w sobie ludzi. – uśmiechnął się łobuzersko i łapczywie wpił się w jej usta. Stali tak przez chwilę, ignorując cały świat. Liczyli się tylko oni.
   - Kocham cię, Cesc. – wyszeptała, opierając swoje czoło o jego.
   - Ja ciebie też. – uśmiechnął się. – Pojadę już.
   - Nie, jeszcze nie. – mocno się do niego przytuliła.
   - Mam jutro rano trening. Pewnie Pep da nam niezły wycisk. Wszyscy chcemy wypaść w czwartek w Anglii jak najlepiej. – mówił, bawiąc się kosmykiem jej aksamitnych włosów.
   - Wiem, będziesz najlepszy. – jeszcze raz go pocałowała i odeszła krok. – Pa.
   - Kolorowych snów. – puścił do niej oczko i wsiadł do swojego samochodu.

***

  Wsadził ją do samochodu i podał czarną bandankę, by przewiązała sobie oczy. Roześmiana, zgodziła się. Całą drogę chciała dowiedzieć się gdzie ją wiezie, ale ten nie dawał  za wygraną. Po jakichś piętnastu minutach zatrzymał się.
   - Poczekaj sekundkę. – usłyszała. Po chwili drzwi od pasażera się otworzyły i Cristian pomógł jej wysiąść.
   - Kombinatorze, gdzie ty mnie prowadzisz?! – śmiała się.
   - Spokojnie. Spodoba ci się.
   - Nie wątpię. – odpowiedziała z uśmiechem. Nie mogła się o nic martwić ani bać. Czuła się przy nim bezpiecznie i ufała w stu procentach, chyba pierwszemu chłopakowi. Jedną dłonią trzymał jej dłoń, a drugą położył na talii i prowadził ją. Słyszała szum wody, więc domyśliła się, że są blisko morza, ale nie chciała mówić mu tego na głos. Jeżeli to miała być niespodzianka, niech nią pozostanie.
   - Teraz uważaj. Nogi do góry… Albo… - słuchała się jego poleceń, ale po chwili podniósł ją do góry.
   - Co robisz? – zaśmiała się, ale po chwili ją postawił i rozwiązał po woli bandankę. Ujrzała przed sobą, rozciągające się morze. Wstrzymała oddech. To było piękne. Stali we dwoje w oddzielonej przez skałki części plaży. Morska bryza ocierała się o ich twarze i ciało. – Cristian, tu jest cudownie! – zapiszczała i uwiesiła mu się na szyi.
   - Cieszę się, że się podoba, ale… - wskazał jeszcze za nich, gdzie na piasku był rozłożony koc, a na nim kosz piknikowy.
   - Kiedy ty co przygotowałeś? – zapytała zaskoczona, siadając na kocu.
   - Poprosiłem sąsiada, kumpla. – uśmiechnął się i wyjął z kosza pudełko truskawek i bitą śmietanę.
  Dużo później, gdy po woli zaczynało się ściemniać, zdjęli buty i ruszyli na spacer brzegiem plaży. Mokry piasek łaskotał ich w stopy, lecz to im nie przeszkadzało. Ciągle o czymś rozmawiali i śmiali się.
 W pewnym momencie gdy zapadła niezręczna cisza, chłopak stanął przed nią i spojrzał jej w oczy. Ona zrobiła to samo. Pochylił się i czubkiem nosa, dotknął jej nos, jakby tym pytał o pozwolenie na pocałunek. Ona spuściła lekko wzrok i spojrzała na jego usta, które po chwili dotykały jej. Pozwoliła na to. Na to czekała. Odwzajemniła pocałunek.
   - Wiesz, że jesteś wspaniałą dziewczyną. – uśmiechnął się Crist. – Od samego początku mi się podobałaś. – dodał. – Masz cudowne oczy i jesteś piękna. – mówił, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. – I już pokochałem to, gdy się czerwienisz. – zaśmiał się.
   - Lubię cię Crist, nawet bardzo. – uśmiechnęła się i mocno wtuliła się w jego silne ramiona.

 Odwiózł ją do domu. Jak dżentelmen, otworzył jej drzwi i wypuścił.
   - Dziękuję za miłe popołudnie i wieczór. – uśmiechnęła się do niego, opartego o maskę swojego samochodu.
   - To ja dziękuję. Było wspaniale. – odpowiedział.
   - Dobranoc Cristian.
   - Miłych snów Noe. – po tych słowach, odwróciła się i ruszyła do furtki, ale przy niej zdała sobie sprawę, że się nie pożegnała. Podbiegła do niego i wpiła swoje usta w jego wargi.
   - Do zobaczenia. – uśmiechnęła się i teraz pobiegła do domu, zostawiając Hiszpana samego. Minęła, stojące na podjeździe samochody Letici i Pepa i wpadła do domu. Zamknęła drzwi i z szerokim uśmiechem na twarzy, opierając się o nie, zsunęła się na ziemię. Jeszcze czegoś takiego nigdy nie czuła. To było coś pięknego. Czy właśnie to nazywają miłością do drugiego człowieka?
_________________________________________
Jest! W końcu powstał ; ) 
Jak widzicie, mamy małą zmianę w wyglądzie. Nie wiem jak Wam, ale mi się dużo bardziej podoba ten szablon ;) 
No i zajrzyjcie do Bohaterów, tam też mała zmiana ; )
 A rozdział zostawiam do waszego ocenienia ;pp
Pozdrawiam, Coppernicana ;**

sobota, 3 listopada 2012

017. Nueva Chica



   Otworzyłam leniwie oczy, a obraz z zamazanego po woli przemieniał się w wyraźniejszy. W głowie miałam tylko jedną rzecz – to co dziś mi się śniło. To był taki dziwny sen, bo tak jakbym tam naprawdę była, czuła to. Nie wiem, do czego doprowadza mnie moje chora wyobraźnia, ale z jednej strony sen był miły, a z drugiej śmieszny. Chciałam podnieść głowę, ale zrobiłam to dość raptownie, bo przeszył mnie jej okropny ból.
   - Więcej nie piję. – zajęczałam i wtedy zorientowałam się, że ktoś stoi ciągle w progu mojego pokoju. Spojrzałam w tą stronę i zauważyłam piłkarza z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie było widać, że dzień wcześniej, a nawet można by powiedzieć, że tego samego dnia bawił się na weselu przyjaciela z drużyny. Wyglądał na zadowolonego z życia i wypoczętego. Miał na sobie granatowe jeansy i biały T-shirt. Wyglądał jak zwykle, czyli tak jak uważam, dobrze, a może nawet i pociągająco.
   - Na szafce obok masz coś co ci pomoże. – zaśmiał się, pokazując na stojącą obok łóżka małą komodę, a na niej szklankę wody i obok, leżącą tabletkę do rozpuszczenia w niej. Powoli się podniosłam i oparłam o drewniany zagłówek łóżka. Wrzuciłam tabletkę do szklanki i nie czekając aż się rozpuści, upiłam pierwszy łyk.
   - Tak właściwie to co ty tu robisz o… - zacięłam, się spoglądając na zegarek. – O dziesiątej. – spojrzałam na niego.
   - Przyszedłem, bo nie mogłem odpuścić sobie widoku skacowanej ciebie. – zaśmiał się, a ja złapałam za poduszkę i cisnęłam nią w stronę napastnika.
   - Nie tak agresywnie. – zaśmiał się. – Tak właściwie to ty jedyna wróciłaś na noc do domu. – dodał, a ja spojrzałam na niego pytająco.
   - Jak to? Gdzie podziali się Noe i Pep? – zapytałam, a ten wzruszył ramionami.
   - Gdy tu przyjechałem pół godziny temu to ich nie było, dom był w takim stanie jaki był, gdy cię w nocy tu zostawiłem. – podrapał się po głowie. – A teraz radzę ci wziąć prysznic, bo to i kawa którą zaraz zrobię powinno cię postawić na nogi. – mrugnął oczkiem i wyszedł z progu mojego pokoju. O tak, miał rację. Chcę pod prysznic!
 Wygramoliłam się z łóżka, zabrałam jakieś swoje rzeczy i ruszyłam do łazienki. Zdjęłam sukienkę, bieliznę i weszłam pod prysznic. Przekręciłam gałkę i prosto na mnie poleciał strumień ciepłej chłodnej wody. Przymknęłam powieki próbowałam sobie przypomnieć jak najwięcej z wczorajszego dnia. Pierwsza wyszła Noe z Cristianem, potem rozmawiałam z wujkiem o Toni. Przyjechał Leo i okazało się, że zapomniał swojego krawatu z domu, więc musiał wrócić do domu po niego i tak oto sposobem dowiedziałam się gdzie mieszka najlepszy piłkarz świata. Co prawda zostałam w samochodzie na podjeździe, ale zdążyłam zobaczyć, że ma duży, ładny dom, a wokół niego wspaniały ogród. Później dotarliśmy na ceremonię i przyjęcie. Poznałam wielu piłkarzy, znajomych Gerarda ze świata futbolu, a nawet selekcjonera La Roji. W między czasie byłam wyciągana na parkiet, najczęściej przez samego Leo, a potem dosiadłam się do Daniego, Victora i Adriano, co było dalej? No właśnie, co było dalej?! A co z wujkiem i Noelią? Czemu nie wrócili?
  Wyszłam z kabiny i wytarłam ciało ręcznikiem, po czym nałożyłam na siebie swój ulubiony balsam do ciała. Ubrałam czarne, dresowe spodnie i biały top, mokre włosy rozpuściłam i z dłońmi w kieszeniach spodni zeszłam na dół, a tam właśnie z dwoma kubkami gorącej kawy, Leo wychodził z kuchni w kierunku salonu. Od razu podał mi jeden kubek.
   - Dzięki. – uśmiechnęłam się i usiedliśmy razem na kanapie. – Miałam dziś dziwny sen. – rzuciłam, patrząc bezcelowo w ciemny ekran telewizora.
   - Jaki? – zainteresował się, siadając bokiem i przyglądając mi się.
   - Śniło mi się, że… - zacięłam się. – Że kogoś pocałowałam. – dodałam speszona. Nie powiem mu, że śniło mi się, że pocałowałam… Nie no, to zbyt irracjonalne, żeby było prawdziwe.
   - Kogo takiego? – uśmiechnął się, przymrużając oczy, tak jakby chciał siłą ode mnie wyciągnąć z kim całowałam się ‘tej nocy’.
   - Nie myśl, że ci powiem. – prychnęłam.
   - Mam zgadywać? – droczył się ze mną.
   - A zgaduj sobie, ale i tak nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę. – powiedziałam i upiłam łyk kawy. Ten roześmiany zaczął wymieniać nazwiska swoich kolegów z klubu, przy czym nabijał się ze mnie. W duchu miałam nadzieję, że nie wyliczy samego siebie, bo pewnie moja twarz stała by się czerwona! Taaaak! Śniło mi się, że go pocałowałam. To było takie za realne jak na sen…
   - Leo, przestań! I tak ci nie powiem.
   - No wiesz, z Barcelony pozostał jeszcze tylko jeden zawodnik, którego nie wymieniłem, no chyba, że mam wymieniać też piłkarzy z innych klubów… - mówił, patrząc na mnie. Ostatni zawodnik? Oboje dobrze wiedzieliśmy, że chodziło o niego samego.
   - Zmieńmy temat! – zawołałam z lekka zestresowana. Ten dalej patrzył się na mnie ze swoim głupkowatym uśmieszkiem, głupkowatym, ale słodkim. – Jak myślisz, gdzie mogło posiać Pepa i Noelię? – zapytałam.
   - Nie wiem, pozostają domysły, ale może zadzwoń do nich. – kiwnęłam głową, na znak dobrego pomysłu piłkarza. Wyjęłam komórkę z kieszeni i najpierw wybrałam numer wujka. Był sygnał, ale nie odbierał. Ponowiłam próby jeszcze z cztery raz, ale to samo. Zrezygnowana, teraz wybrałam numer mojej przyszywanej siostry – u niej od razu poczta.
   - No co jest?! – zawołałam.
   - Może spróbuj do Cristiana? Jeżeli bawił się wczoraj z Noe, to musi coś wiedzieć. – zaproponował Messi. Westchnęłam i znalazłam w telefonie numer starego przyjaciela. Teraz pozostała nadzieja, że odbierze…

***

   Otworzyła swoje oczy i zauważyła, że jest w sypialni, którą po raz pierwszy ujrzała w nocy, gdy tu przyszła. Na krześle obok łóżka leżała jej sukienka, ułożona tak żeby się nie pomięła. Delikatnie się odwróciła i zobaczyła młodego piłkarza, leżącego na boku, obróconego w jej stronę. Mogłaby się tak w niego wpatrywać ciągle. Dla niej wyglądał tak słodko i bezbronnie gdy spał. Co jeszcze było niesamowitego w tej sytuacji? Chłopak leżał obok niej bez koszulki, z nagim torsem. Druga rzecz. Miała na sobie jego koszulkę, która służyła jej wyjątkowo za piżamę. Uśmiechnęła się sama do siebie i znów spojrzała na jego spokojną twarz. Automatycznie przypomniała się jej ich nocna ‘kłótnia’.
  Oboje postanowili, że dziś Noe przenocuje u niego, żeby nie tłuc się po w nocy po mieście. Tak więc weszli do kawalerki piłkarza. Ten od razu poratował przyjaciółkę swoim T-shirtem, w którym miała spać. Gdy dziewczyna wyszła z łazienki, w jego koszulce, chłopak oznajmił, że idzie spać na kanapę, a że ona jest jego gościem, ma zająć jego sypialnię. Noe się oburzyła i zaczęła się kłótnia.
   - Co z tego, że jestem twoim gościem? Łóżko jest twoje.
   - Więc dziś ci je oddaję. Jest o wiele wygodniejsze od sofy.
   - Dlatego ja zmykam na kanapę!
   - Oj przestań.
   - To ty nie chcesz odpuścić. – odpowiedział i spojrzał na duże łóżko w jego sypialni. – To może zrobimy tak. Obiecam, że całą noc będę na swojej połowie, a rączki będę trzymał przy sobie. I oboje będziemy zadowoleni. – zaproponował. Dziewczyna spojrzała na niego i na łózko.
   - Zgoda. – zaśmiała się.

   - Czemu mi się przyglądasz? – wymruczał, nie otwierając oczy, co na początku lekko przestraszyło Delarosę. Dopiero po chwili się przeciągnął, ziewną i otworzył oczy. – Dzień dobry. Jak się spało? – uśmiechnął się.
   - Dobrze, a tobie?
   - Mi również, bo w doborowym towarzystwie. – wyszczerzył rząd swoich białych zębów, co wywołało śmiech u dziewczyny.
   - Jak zorientowałeś się, że na ciebie patrzę? – zaśmiała się.
   - To, moja droga można wyczuć. – uśmiechnął się.
   - Ale z ciebie mądrala. – pokazała mu język.
   - Że ja mądrala? Oooo ty! – zawołał i zaczął ją łaskotać. Śmiała się do rozpuku i prosiła, żeby przestał, ale na próżno.
   - Crisitan… Proszę… Noo… - wołała, pomiędzy śmiechem. Ten przestał, ale odległość pomiędzy nimi była bardzo, bardzo mała. Początkowo szybki oddech Noe teraz się spowalniał i miarkował. Oboje patrzyli sobie w oczy i nawet nie wiedzieli kiedy, ale ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać i zbliżać. Nagle usłyszeli dzwonek telefonu Tello. Dziewczyna automatycznie spuściła wzrok i lekko się odsunęła, on zaś przeklną w myślach. Odwrócił się i wziął do ręki swój telefon. Spojrzał na wyświetlacz.
   - Letty. – westchnął i wtedy pomyślał tylko o jednym: Czy to moja kara za to, że zawsze wchodzę i przerywam im w mało odpowiednim momencie? Odebrał. – Słucham cię.
   - Młody, nie wiesz może gdzie jest Noe? – usłyszał w słuchawce.
   - A jeżeli wiem? – uwielbiali się ze sobą droczyć.
   - Więc mi powiedz, bo ani ona, ani Pep nie wrócili na noc do domu. Martwię się o nich. – mówiła.
   - No to tylko ty dziś w nocy byłaś grzeczna? – zaśmiał się szyderczo.
   - Cristian! – zapiszczała.
   - No żartuje. Nic jej nie jest, nic jej nie zrobiłem, ona mi też.  – śmiał się. – Auć! – zawołał, bo oberwał od czerwonowłosej.
   - No dobra, słyszę że tam jest. Od nikogo innego niż ode mnie, albo od nie w tej sytuacji być nie oberwał. Jedna z głowy. – usłyszał spokojniejszy i pewny głos Letici. – Odwieź ją potem, okey? – dodała.
   - Spokojnie, ze mną nic się jej nie stanie. Pa, Letty. – rozłączył się i odłożył telefon. – Siostra cię kontroluje. – powiedział poważnie, do leżącej obok dziewczyny.
   - Beż żadnej informacji nie wróciłam do domu, więc pewnie z Pepem się martwili. – rzuciła, wstając z łóżka.
   - E! Poprawka. Martwiła się sama Letty, bo Pep też nie wrócił. – palnął, po czym dziewczyna gwałtownie się odwróciła i spojrzała na niego pytająco.
   - Serio?! – zapytała, a ten kiwnął głową. Noe zrobiła wielkie oczy. Zabrała swoje rzeczy i ruszyła do łazienki się przebrać.

   Godzinę później.
 Piłkarz podjechał na podjazd domu trenera. Przez całą drogę, nie wiadomo dlaczego spędzili w ciszy.
   - Letty ma od rana gościa. – zaśmiał się, widząc pod domem samochód Messiego.
   - Dzięki Crist, że mnie przenocowałeś i odwiozłeś. – uśmiechnęła się delikatnie i dłonią chwyciła za uchwyt do otwierania drzwi.
   - Poczekaj. – złapał ją za ramię. Ta spojrzała na niego pytająco.
   - Słucham.
   - Co robisz jutro w południe? – zapytał niepewnie.
   - Letty od rana będzie na uczelni, Pep na stadionie, bo macie trening… Siedzę w domu i się nudzę. – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
   - Może przyjdziesz na trening, a później pójdziemy gdzieś razem, jeżeli chcesz oczywiście. – uśmiechnął się. Noe udała zamyśloną.
   - W porządku, do jutra. – uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka w policzek, po czym wyskoczyła z jego auta.
   - Pa. – odpowiedział już sam do siebie, uśmiechnięty, dotykając czubkiem palców miejsca, gdzie pocałowała go dziewczyna.

***

   - Jestem! – usłyszałam głos Noe, wchodzącej do domu.
   - Czemu nie odbierałaś? – zapytałam, odrywając wzrok od jakiegoś głupkowatego teleturnieju, którego oglądaliśmy z Leo, dla zabicia czasu.
   - Bo bateria mi padła. – odpowiedziała, podchodząc do opieradła sofy. Ja leżałam, wbita w jej kąt, a Lionel to samo, ale w drugi. – Wam to nie za wygodnie? – przewróciła oczami. Wrócił Pep? Podobno też go nie było.
   - No właśnie go nie ma. – odpowiedziałam, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Sięgnęłam po niego i rzuciłam. – No w końcu! To wujek. – westchnęłam i odebrałam. – Gdzie ty się podziewasz? – zapytałam na starcie.
   - Spokojnie, już wracam. Mój telefon został w samochodzie, dlatego nie odpowiadałem. Za niedługo będę. – odpowiedział.
   - No dobra, ale czeka cię tłumaczenie się.
   - Dobrze, dobrze. Będę za jakieś 15 minut. – powiedział i zakończył połączenie.
   - I jak? – zapytali równo Noe z Leo.
   - Już wraca. – odpowiedziałam spokojnie.
   - To chyba dobrze. Ja idę na górę się przebrać. – rzuciła Noelia i już jej nie było.
   - Dlaczego jak tylko myślę, gdzie mógł być wujek, to myślę o jednym miejscu? – pomyślałam głośno.
   - Masz może na myśli… - zaczął Leo.
   - Jeżeli chciałeś powiedzieć: Jego pierwszą i wielką miłość Tonię, to tak. O niej pomyślałam. – lekko się uśmiechnęłam. – Widziałam ich już przecież razem jak byłam małą dziewczynką. Pasują do siebie. Tylko dalej nie wiem rozumiem dlaczego, jeżeli tak się kochali, albo nadal kochają, się rozstali… - spojrzałam na Leo.
   - Czasem, jeżeli się kogoś kocha, to pozwala mu się na odejście. – uśmiechnął się do mnie.
   - Nie zrozumiem tego, pewnie do momentu aż sama tego nie przeżyję. – oparłam głowę o kant oparcia.
   - Noe już wróciła, Pep też za chwilę będzie, więc i ja będę się zbierał. – oznajmił piłkarz.
   - Idziesz już? Nie zostaniesz jeszcze? – zapytałam jak najsmutniej potrafiłam.
   - Mój brat ma się u mnie zatrzymać do jutra, bo ma tu jakieś sprawy służbowe. Za niedługo ma być, a ja obiecałem, że wyjadę po niego na lotnisko. – powiedział wstając.
   - No trudno. – mruknęłam, wstałam z mojego wygodnego miejsca i odprowadziłam go do jego samochodu. – Dzięki ci jeszcze raz za wczoraj i dzisiejszy poranek. – uśmiechnęłam się, stojąc z nim, obok auta.
   - Nie musisz dziękować. – uśmiechnął się i jak to z latynoskim zwyczajem, nachylił się by pocałować mój policzek, ale zanim to zrobił wyszeptał mi to ucha: - Już to zrobiłaś. – dopiero wtedy musnął swoimi wargami policzek i z zawadiackim uśmieszkiem wsiadł do swojego pojazdu. Pomachał mi jeszcze i odjechał. Szczerze? Nie chciałam chyba widzieć wtedy swojej miny. Podziękowałam mu? No mówiłam ‘dziękuję’ rano, ale czy o to by mu chodziło? Bo trochę nie rozumiem… A może mój sen? Nie! Nie mógł być realny, przecież!
 Odwróciłam się na pięcie i z burzą w głowie ruszyłam po woli w stronę wejścia do domu.
 I dlaczego czuje się tak inaczej w jego towarzystwie? Inaczej to może złe słowo by to określić. Przy Messim mogę być sobą, mogę mówić co chcę i myślę. Mogę z nim pogrążać różne tematy, które w rozmowie z nim nigdy się nie skończą. A co jest najciekawsze? To, że gdy jest zdecydowanie za blisko lub mnie dotknie, to czuję albo dreszcze albo takie ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. No dobra, ja tu się zadręczam myślami, a dalej nie wpadłam na to, o co mu chodziło z tym podziękowaniem…
 Weszłam do domu, gdy znów usłyszałam dźwięk mojego telefonu, tym razem był to SMS.
   Od: David
  Cześć, jak poranek? Jest kacyk? ; )
No właśnie, jest jeszcze on – David Villa, drugi utalentowany zawodnik Blaugrany, kolejny bez drugiej połówki, wspaniały rozmówca i towarzysz, ale przy nim nie drżą mi dłonie i nie przyśpiesza oddech. Jemu też wiem, że mogę zaufać i na spokojnie porozmawiać, ale to chyba tyle, tak mi się wydaje.
     To: David
  Nie jest tak źle. Żyję ;p A jak u Ciebie?

***

  Wstąpił jeszcze do siebie i zabrał ciemną bluzę z kapturem. Wrzucił ją na siedzenie w samochodzie i dopiero wtedy skierował się na lotnisko, tak jak obiecał, odebrać brata.
 Na miejscu był kilka minut przed lądowaniem samolotu. Zabrał przyciemniane okulary ze schowka i wziął swoją bluzę. Nałożył kaptur na głowę i wysiadł. Zamknął Audi i ruszył w stronę budynku. Wchodząc do środka, usłyszał z głośników damski głos informujący, że samolot z Buenos Aires właśnie wylądował. Zaszył się gdzieś w kącie, by nie zwrócić zbytnio uwagi. Lubił swoich fanów, rozdawać autografy i pozować z nimi do zdjęć, ale po prostu czasem nie miał na to ochoty, tak jak teraz. Dopiero po chwili zobaczył swojego brata, przechodzącego przez szklane drzwi, ze swoją walizką. Mężczyzna nie zauważył go, więc od razu pognał w stronę wyjścia. Leo zaśmiał się pod nosem i pognał za starszym bratem. Szedł przez kilka sekund za nim krok w krok, kiedy w końcu z dłoni zrobił coś na kształt pistoletu i przysunął mu do pleców.
   - Pieniądze albo życie. – powiedział, a raczej się zaśmiał. Dobrze zbudowany, wyższy mężczyzna odwrócił się i roześmiał.
   - Braciszku, dorośnij. – rzekł. Nie przestraszył się tego, tak jakby zrobił to kto inny. Dobrze wiedział od pierwszej chwili kto to. Po pierwsze rozpoznał głos, a po drugiej w dzieciństwie Leo zawsze go tak nabierał, początkowo się mu udawało, ale później Matias nie dawał już sobie kpić z siebie młodszemu rodzeństwu.
   - Witaj bracie. – uścisnęli się mocno i wyszli z budynku. Jak najszybciej dostali się do samochodu piłkarza i wsiedli do środka. – Opowiadaj co u twojej żony i dzieciaków! – zarządził La Pluga.
   - Wiesz, że jak zwykle dobrze. Masz pozdrowienia od całej trójki, plus rodziców, Marii Sol, Rodrigo i jego rodziny. Czyli praktycznie od wszystkich. Lepiej ty opowiadaj co się dzieje tu, w Barcelonie.
   - Co ma się dziać? Treningi, mecze, wyjazdy, konferencje, wywiady, sesje, imprezy u przyjaciół albo po wygranych na stadionie.  Nic nowego.  – odpowiedział, zmieniając bieg.
   - A jak braciszku, z twoimi sprawami sercowymi? Hmmm. – zaśmiał się.
   - Matias!
   - Co Matias, co Matias? Po prostu pytam, bo może kogoś masz, albo się zakochałeś…
   - Powiedzmy, że to rozmowa na wieczór, na spokojnie, przy jakimś piwie. – odpowiedział spokojnie, nie pokazując emocji, związanych z tym, że właśnie pomyślał o młodej bratanicy Guardioli. Zawsze ktoś musiał drążyć mu dziurę w brzuchu na ten temat. Chwilę miał przerwy, gdy przez niecałe pór roku spotykał się z Gabrielą, dziewczyną, która półtora miesiąca temu go zostawiła. Czy cierpiał? Na początku tak, ale później gdy poznał Leticię spłynęło to po ni, jak woda. Może to dzięki niej uświadomił sobie, że Gabri nie była warta, a to co czuje do Letty to coś więcej?
   - Tak więc Leo, nie mogę się doczekać wieczoru. – klasnął w dłonie starszy Messi, a młodszy tylko pokręcił głową.

  Matias poprosił Leo, żeby stanął przy którymś z kiosków. Jako osoba, która zawsze chce wszystko wiedzieć, a w szczególności co się dzieje aktualnie na hiszpańskim rynku, musiał kupić jakiegoś brukowca, bo dobrze wiedział, że znając jego brata, w jego domu nie znajdzie żadnej gazety takiego typu. Tak więc młodszy wykonał prośbę barta i zatrzymał się przy jednym z kiosków. Mężczyzna wyskoczył z samochodu i podbiegł do budki.
   - Dzień dobry, poproszę La Vanguardia. – uśmiechnął się do starszej ekspedientki, a gdy ona sięgała po gazetę, zauważył na wystawie jeden z plotkarskich magazynów, a nie okładce jego brata, w garniturze, idącego w towarzystwie ślicznej rudowłosej dziewczyny, którą trzymał pod ramię. – Niech pani jeszcze dorzuci ten magazyn. – dodał i zapłacił. Zabrał swój zakupiony towar i wrócił do samochodu młodszego brata, który od razu ruszył.
   - Od kiedy ty czytasz takie gazety? – zaśmiał się Leo, widząc, że na kolanach brata leży kolorowe czasopismo. – Zawsze za taką prasę w twoim domu odpowiadała twoja żona.
   - Wiesz, ja też do takiego zaglądam, ale tylko wtedy gdy jest tam coś o moim ukochanym młodszym braciszku, a w szczególności gdy jest na okładce z bardzo ładną dziewczyną. – zaśmiał się.
   - Co?! Co znów napisali? Pokaż!
   - Uspokój się Leo, prowadzisz. Ja ci to przeczytam. Yyyy, strona czwarta. – przeczytał małym druczkiem napis pod okładkowym zdjęciem. Otworzył gazetę i zaczął czytać. – Czyżby Leo Messi się zakochał? Lionel Messi (24 l.) ostatnimi czasy można było zobaczyć w towarzystwie ślicznej rudowłosej dziewczyny, którą również widywano w towarzystwie kolumbijskiej piosenkarki Shakiry, trenera FC Barcelony jak i jej piłkarzy. Kim jest ta nieznajoma? Nowa miłość najlepszego piłkarza świata? Jedno jest pewne – pojawił się w jej towarzystwie na ślubie przyjaciela z klubu Gerarda Pique i wcześniej wspomnianej piosenkarki. Koniec. Leo, i jak mi się z tego wytłumaczysz, hmm? – ciągnął Matias. Piłkarz zatrzymał samochód na czerwonym świetle i wyrwał bratu szmatławiec. Najpierw szybko spojrzał na okładkę. Faktycznie, widniało tam duże zdjęcie jego i Letty wracających razem z wesela Pique, śmiejących się do siebie i wpatrzonych w siebie nawzajem. Nie no, szybcy są. Otworzył w środku i szybko przeleciał wzrokiem tekst, a obok niego cztery maleńkie fotografie. Jedna identyczna do tej z okładki, druga gdy wchodzili wczoraj razem na przyjęcie, trzecia gdy stała z Pepem przed Camp Nou i o czymś rozmawiali, a czwarta w towarzystwie Xaviego i Shakiry w jakimś sklepie z ubraniami.
   - Pokaż ją jeszcze Leo. – zaśmiał się Mat. Leo spiorunował go wzrokiem i rzucił gazetę na tylne siedzenie w samochodzie. – No dobra, dobra. Chyba naprawdę muszę zaczekać do wieczora… Zielone, jedź. – usłyszał i ruszył z zamyśloną miną. O czym myślał? Oczywiste. Myślał o wszystkim, a w szczególności o tym, że media już oznajmiły Letty jego dziewczyną.

***

   Tak więc udało nam się wyciągnąć od Pepa informacje, że faktycznie tą noc spędził u siostry jego asystenta. Ustaliłyśmy sobie z Noe, że my po prostu musimy ich znów zeswatać. Obowiązkowo. A może już sami się zeswatali? Sęk w tym, że wujek nie chce nic powiedzieć…
   Siedzieliśmy we trójkę w salonie, w ciszy. Z Pepem oglądaliśmy jakąś nędzną komedie, rozwaleni na kanapie, a obok Noe siedziała z laptopem przeglądając Internet. Nagle zerwała się i jakby zahipnotyzowana wbiła wzrok w ekran komputera. Oboje z wujkiem spojrzeliśmy na nią zdziwieni. Po chwili dziewczyna wybuchła śmiechem, a wtedy już całkowicie nie wiedzieliśmy o co jej chodzi.
   - Noe, wszystko w porządku? – zapytałam.
   - No prócz tego, że właśnie zostałaś dziewczyną Leo to tak, wszystko w porządku. – mówiła, śmiejąc się.
   - Co?! – zerwałam się usiadłam obok niej. Roześmiany Pep też powoli wstał i stanął za nami, spoglądając na monitor. Na jakiejś plotkarskiej stronie pisało, że Messi ostatnio jest widywany z rudowłosą dziewczyną, czyli mną. Pytania czy to jego nowa miłość, czy to jego nowa dziewczyna. Pisało, że widziano mnie też z innymi piłkarzami FC Barcelony, z ich trenerem, a także z samą Shakirą. Kim jestem? I jeszcze niżej jakieś zdjęcia, z Pepem, z Isabel, najwięcej w obecności Leo, z Davidem, z Cristianem, z Cesciem,  a nawet jak stoję z Xavim w sklepie, wtedy gdy kupowałyśmy z dziewczynami sukienki! Hieny normalnie!
   - Znajdę tego kto to napisał! Niech się już boi! – zawołałam.
   - Kochana, myślisz, że ci się uda? To jest świat mediów. Olej to. – uśmiechnęła się Noelia.
   - Pod koniec tygodnia mam umówiony wywiad. Na pewno będą o to pytać, więc wyjaśnię kim jesteś. Teraz tak jak powiedziała Noe, nie przejmuj się. Ucichnie. – poradził wujek.
   - No, ale… - zajęczałam, wpatrując się w monitor na zdjęcie moje z boiskową ‘dziesiątką’.
   - Letty, nie przeżywaj tak tego! – wtrąciła siostra.
  Pytanie – Jak ja mam tego nie przeżywać? Zostałam okrzyknięta przez dziennikarzy dziewczyną Wielkiego Leo Messiego! Z resztą dziennikarze zawsze muszą sobie coś wymyślić. Zawsze się śmiałam z takich plotek i informacji. Teraz napisali o mnie i to nieprawdę. Tak właściwie, o to co ja się rzucam? Przyjaźnię się z nimi wszystkimi, to pewnie będą o mnie pisać. Życie. No, ale że ja dziewczyną Leo?!
 Wychodząc na górę dostałam SMS – a.
 Od: Leo
 Słyszałaś, że zostałaś moja dziewczyną? L.  – zaśmiałam się, po przeczytaniu wiadomości.

  To: Leo
 Właśnie przed chwilą, ze strony z plotkami.  – odpisałam, a po chwili zamiast odpowiedzi tekstowej, Leo zaczął dzwonić.
   - Ja dowiedziałem się z gazety, którą kupił mój brat, w drodze z lotniska. – usłyszałam, a w tle jakieś szepty. – No i masz tu od niego pozdrowienia. – dodał, a ja się zaśmiałam.
   - W takim razie podziękuj i również go pozdrów. – odpowiedziałam, wchodząc do swojej sypialni.
   - Od razu ci mówię, żebyś się nie przejmowała. Ja przestałam po pierwszych plotkach, wiele lat temu.
   - Wiesz, Leo… To dla mnie nowość, a w szczególności taki, że od razu okrzyknięto mnie twoją dziewczyną.
   - Letty, trzymasz się z nami, więc uwierz, jeszcze nie raz o tobie napiszą, a wtedy już nawet nie będziesz zwracać na to zbytnio uwagi. Pogadają sobie, poplotkują i ucichną, jak zawsze. Wiesz, mój gol to podobno raz był cynk dla mafii, żeby przemycić narkotyki przez granicę, więc wiesz… Różne rzeczy wymyślają. – mówił, a ja sobie wyobrażałam jaką ma minę, czyli mówi do telefonu z uśmiechem na twarzy.
   - Racja. Już późno, a ja muszę wstać rano na uczelnię.
   - W takim razie nie przeszkadzam. Dobranoc, Letty.
   - Miłych snów, Leo. – odpowiedziałam i się rozłączyłam. Samowolnie uśmiechałam się do ekranu komórki. Dlaczego? Czy nawet sama rozmowa z nim tak na mnie działa? 
_________________________________________
Mówiłam sobie, że nie wiem kiedy powstanie rozdział na ten blog, a tu suprise! Jest! A to tylko i wyłącznie dzięki wczorajszemu wydarzeniu! 
Bienvenido Al Mundo Thiago Messi  <3
 Tak mnie to wszystko natchnęło i napisałam!
 Stwierdzam, że to dziecko ma największą liczbę ciotek i wujków na świecie, a nawet i matek ♥ 
I jeszcze ciekawostka, która wyszła wczoraj... 
Pomiędzy synem Leo, a synem Cristiano jest równe 869 dni i co jeszcze ciekawsze pomiędzy ich ojcami jest tyle samo xd 
Co powiecie na to, ze nasze dzieci również będą oglądać zmaganie Messi vs. Ronaldo ? Na to wychodzi ! Nie kończąca się rywalizacja ; ) 
Tak więc rozdział dedykowany wszystkim Cules, a i samemu nowo narodzonemu Thiago ♥