Weszła na trybuny
treningowego boiska FC Barcelony. Spojrzała na murawę, na piłkarzy. Jedni z
uśmiechem na twarzy podawali do siebie piłki, a drudzy przyglądali się jak to
Guardiola upomina dwójkę wiecznych dzieci, Fabregasa i Pique. Wzrokiem podążała
za twarzami mężczyzn, szukając jednego, dla którego tutaj przyszła. Znalazła
go. Prawie tarzał się na ziemi ze śmichu razem z Montoyą, widząc Daniego, który
za plecami Mistera, go przedrzeźniał, wykonując te same gesty, z którymi
upominał dwójkę swoich piłkarzy. Cicho się zaśmiała i rozejrzała po
krzesełkach. Były prawie puste, bo na jednym miejscu siedziała szatynka, którą
już znała. Podeszła i usidła obok niej.
- Dzień dobry. –
przywitała się z uśmiechem na ustach.
- Witaj Noe. Dziś
sama? – odpowiedziała kobieta.
- Letty i Anita są
na uczelni, a ja zostałam sama, więc przyszłam obejrzeć ich trening. – wskazała
na boisko.
- Jestem tu od
początku i uwierz, to jedna wielka szopka. – zaśmiała się Tonia. – To wygląda
jak grupa przedszkolna, a Tito i Pep to przedszkolanki. – mówiła.
- Ciekawe
porównanie. – odparła Noe. Wtedy piłkarze wrócili do treningu, a gdy piłka
przez przypadek spadła obok Pepa, ten mocno kopną w zawodnika z numerem 2. Ten
się lekko zdziwił.
- Alves, naucz się,
że ja mam oczy dookoła głowy. – usłałyśmy głośny śmiech trenera, a po chwili
również i zawodników.
- Oni wszyscy są
niemożliwi. – zaśmiała się czerwonowłosa.
- Noe, a jak ci się
podoba w Barcelonie? – zapytała Tonia z uśmiechem na ustach.
- Jest genialnie.
Cieszę się, że wszystko tak się potoczyło, że poznałam Letty, a później całą
resztę, że mogłam zamieszkać z nią i z Pepem. – odparła, a mówiąc widać było
tryskającą z niej energię. Wzrokiem jednak ciągle podążała za młodym piłkarzem,
biegającym po murawie.
- Tello to twój
chłopak? – wtrąciła Tonia, przerywając trans młodszej.
- Nie! –
odpowiedziała od razu, zrywając się.
- Ale widać, że
bardzo się lubicie. – drążyła Vilanova, a Noelia spuściła lekko głowę, a na jej
policzkach malował się lekki róż. Nie zdawała sobie z tego sprawy, że to mogło
być widoczne. Lubiła Cristiana, a nawet bardziej niż lubiła. Wydawał się jej
całkiem inny niż ci chłopcy, których poznawała dotychczas. Dobrze się przy nim
czuła, mieli wspólne tematy i gdy tylko był w pobliżu czuła powiedzeniowe
motylki w brzuchu. – Nie martw się, nic nikomu nie pisnę. – uśmiechnęła się
kobieta i obie znów spojrzały na boisko.
- A ty i Pep? –
rzuciła podejrzliwie Delarosa, a na twarzy Toni pojawiło się lekkie zmieszanie.
– Letty wspominała, że kiedyś byliście razem.
- Tak, to prawda.
- A teraz? –
zapytała od razu.
- Teraz sama nie
wiem jak to jest z nami.
- Kochasz go?
- Nigdy nie
przestałam. – odpowiedziała spokojnie i powędrowała oczyma na swoje nogi. – Nie
wiem jak teraz to będzie wyglądało. Może nawet nie ma co sobie robić znów
nadziei. – westchnęła z lekkim uśmiechem.
- Wiesz, po weselu
Shakiry i Gerarda, Pep nie wrócił, więc uważamy z Letty, że jednak nadzieje są
tu jak najbardziej na miejscu. – zaśmiała się dziewczyna.
- Hej, Młoda, co
to za ingerowanie w sprawy dorosłych? – udała oburzenie, ale z uśmiechem. –
Wiesz, zawsze chciałam mieć córkę, z którą będę mogła tak o wszystkim
porozmawiać. – dodała z lekkim uśmiechem. Po tych słowach pierwsze co przyszło
do głowy Noe, to że ona by chciała matki, która miałaby czas dla niej. Jej
rodzicielka jeżeli była w domu nieprzerwanie 2 tygodnie to był cud, można by
nazwać to nawet świętem. Nawet gdy była z nią w dziewiątym miesiącu ciąży
musiała gdzieś pojechać, tradycyjnie „służbowo”. Jej mąż już nie miał do niej
słów, on sam musiał przebywać w domu i zajmować się wtedy jeszcze ich pierwszą,
małą córką. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział o podwójnym życiu pani Mata.
Pewnego wieczoru, w samotnej drodze powrotnej do ich domu w Granadzie, poczuła,
że to już czas na jej poród. Poprosiła taksówkarza, który ją odwoził o zmianę
kursu na szpital. Tam urodziła, a jej mąż dowiedział się o tym dopiero
następnego dnia, gdy martwiąc się o żonę zaczął obdzwaniać wszystkie szpitale w
mieście. Kobieta nie martwiła się o to czy Santos poradzi sobie z obiema małymi
córkami i na dodatek swoją pracą. Dopiero po kilku latach dowiedział się o
przekrętach żony, licznych nazwiskach, kochankach, kradzieżach, a nawet
rozbojach. Nie chciał jej znać. Rozwiódł się i bez problemu dostał prawa do
córek.
***
Wychodziłam z
uczelni, gdy nagle naskoczyła od tyłu na mnie, wesoła od ucha do ucha Anita.
- Co ty taka
wesoła? – zaśmiałam się.
- Moi rodzicie
poznają dziś Cesca! – zapiszczała. – Kazali mi zaprosić go dziś na obiad. –
dodała.
- Ciekawe czy denerwuje się tak samo jak ty, gdy
powiedział, że przedstawi cię swoim rodzicom. – zaśmiałam się.
- Jeżeli tak, to
teraz niech wie co ja czułam.
- Ja się teraz
tylko zastanawiam co ja będę dziś robić. Ty masz Cesca na obiedzie, Noe idzie
na rande vous z Cristianem… - mówiłam, ale Anita mi przerwała.
- Noe z
Cristianem?! – zawołała z szerokim uśmiechem. – Haaa, wiedziałam, że coś z tego
będzie!
- Pasują do siebie.
– uśmiechnęłam się pod nosem.
- Letty, jeżeli nie
masz co robić, to podrzuć mnie na trening chłopaków, bo tak umówiłam się z
Fabregasem, a może sama wyrwiesz któregoś piłkarza na kawę. – pokazała na końcu
język, gdy stałyśmy na parkingu obok mojego samochodu.
- Przekonałaś mnie,
wskakuj. – zaśmiałam się, wskazując na pojazd.
Weszłyśmy przez
bramkę na treningowe boisko Blaugrany, gdzie akurat piłkarze grali w tak
zwanego dziadka. Od razu skierowałyśmy się na niewielkie trybuny. Weszłyśmy po
schodkach i zobaczyłyśmy Noe razem z Tonią, siedzące po jednej stronie na samym
dole. Widać było, że znalazły jakiś wspólny temat, bo żywo o czymś dyskutowały
i śmiały się. Po drugiej stronie siedział David z jakimś mężczyzną. Po cichu
podeszłyśmy właśnie do nich. Stanęłam za Villą i zakryłam mu oczy, a ten od
razu się wyprostował. Mężczyzna obok odwrócił się i spojrzał na nas. Wtedy
mogłam zobaczyć jego twarz. Wydawał się być do kogoś podobny.
- Kto to może być?
– zaśmiał się brunet, kładąc swoje dłonie na moje.
- Podpowiem ci, że
jest ich dwie. – uśmiechnął się ten drugi.
- No niech pomyślę.
– powiedział zabawnym tonem. – Mam przeczucie, że to… - zaczął i szybko się
odwrócił. – Letty i Anita! – wyszczerzył się.
- No cześć! –
zaśmiałam się. Wtedy Dav wstał i przywitał się z nami dwiema, składając całusy
na naszych policzkach, a po krótkiej chwili pojawiły się tuż przy nas Noelia z
Tonią, z którymi też się przywitałyśmy.
- Może was sobie
przedstawię. – piłkarz spojrzał na swojego towarzysza, który automatycznie
podniósł się z miejsca. – Poznajcie się, to jest Tonia, siostra naszego
drugiego trenera. – zaczął, wymieniając od lewej. – Noelia, Anita no i Letty, a
to jest starszy brat naszego najlepszego strzelca. – uśmiechnął się. – Matias
Messi. – dodał. Faktycznie, rysy twarzy tego mężczyzny przypominały Leo.
- Miło mi poznać. –
powiedział, ściskając dłonie każdej z nas.
- Leo wspominał, że
masz przylecieć. – powiedziałam.
- Tak, ale dziś już
wracam. – odparł. Miałam wrażenie, że starszy Messi już o mnie musiał słyszeć,
bo spoglądał na mnie, lekko się uśmiechając, przy czym wyglądał na zamyślonego.
Wtedy usłyszeliśmy
dźwięk gwizdka, dobiegający z boiska.
- Panowie, do
szatni i pod prysznice! – rozległ się głos mojego wujka, który był skierowany
do piłkarzy, których trening właśnie dobiegł końca.
***
Gdy tylko zobaczył
tą dziewczynę, dokładnie wiedział kim jest. Dużo o niej słyszał wczorajszego
wieczoru od młodszego brata. Gdy słuchał jak Leo opowiadał o tej młodej
dziewczynie, stwierdził, że jego brat chyba naprawdę czuje do niej coś
wielkiego i poważnego. Piłkarz opowiadał Matiasowi co czuje, gdy ona jest obok,
że może być całkowicie sobą, że uwielbia z nią rozmawiać i przekomarzać się.
Mówił, że Letty to stanowcza i niezależna kobieta, ale no właśnie – kobieta.
Kobieta, którą ma ochotę wziąć w ramiona i przytulać, by czuła się bezpieczna.
Mężczyzna po raz pierwszy słyszał takie wyznania na temat dziewczyny, z ust
Lionela.
Chwilę później
dołączyli do nich, przebrani już obaj trenerzy, a za nimi kilkoro piłkarzy,
Fabregas, Tello, Xavi no i sam Messi.
Pierwszymi, którzy
uciekli byli Cesc z Anitą, później Tito, a zaraz za nim Pep, do którego
dołączyła Tonia. W miejscu zbiorowiska pozostało tylko pięć osób, po tym jak
Cristian chwycił za rękę młodą, czerwonowłosą dziewczynę i pociągnął za sobą,
szybko się żegnając.
***
Xavi zaproponował by
zjeść wspólny obiad, w piątkę. Wszyscy przystanęliśmy na tą propozycję i
wcześniej uzgadniając miejsce, ruszyliśmy na parking do naszych pojazdów. Ze
mną zabrał się Hernandez, z racji, że jego samochód jest w naprawie, a
wcześniej przyjechał tu z Andresem.
- Ostatnio z
Carlesem zauważyliśmy pewną rzecz. Letty, nie uważasz, że Mister ostatnio jest
często zamyślony czy nawet nieobecny? – zapytał, a ja w tym momencie sama o tym
pomyślałam. On i Puyol to dwaj kapitanowie drużyny i widzą wszystko co powinni.
Jak widać zauważyli też zmianę w zachowaniu Pepa. Szczerze powiedziawszy, mają
rację. Ostatnimi czasy faktycznie myślami bywał gdzie indziej. Odpływał.
Intensywnie o czymś rozmyślał. – Stwierdziliśmy, że to może sprawiło pojawienie
się Toni, bo każdemu się obiło o uszy, że kiedyś byli razem.
- A może po prostu
rozmyśla nad czwartkowym meczem? W końcu walczycie o finał Ligi Mistrzów, ale
wersja z Tonią też jest prawdopodobna. – odpowiedziałam, parkując swoje Audi
pod restauracją.
- Może i racja. –
wzruszył ramionami.
Nasze szczęście, że
pod lokalem były trzy wolne miejsca parkingowe, które zajęły mój samochód oraz
pojazdy Davida i Leo. Weszliśmy do środka i zajęliśmy narożnik w kącie. Ciągle
rozmawialiśmy i śmieliśmy się. W końcu do naszego stolika podeszła młodziutka blondwłosa
kelnerka, która słodko uśmiechała się do Leo, Davida i Xaviego, na co ja i
Matias, którzy siedzieliśmy przy oknie naprzeciw siebie, wybuchnęliśmy
śmiechem. Dziewczyna, nie ukrywając, flirtowała z całą trójką.
- A może tak
przejdziemy do zamówienia? – zapytałam rozbawiona. Wtedy zmieszana blondynka,
zapytała co podać. Każdy z nas złożył zamówienie i odeszła.
- Ja się tylko
zastanawiam, na którego miała większą ochotę. – wyszczerzył się Matias.
- Zjadała was
wzrokiem. – dodałam.
- No przestań. –
zareagował Xavi, siedzący obok mnie.
- Dziewczyna chciała
być miła. – dodał uśmiechnięty David, który siedział obok Hernandeza.
- Tak, wskakując od
razu każdemu po kolei do łóżka. – parsknął Matias, na co zareagowałam śmiechem,
a Leo, siedzący obok barta lekko dźgnął go łokciem.
- Mi tam się ona
nie podoba. Nie mój typ. – odparł.
- Szkoda braciszku,
ale do ciebie lgnęła najbardziej. – Matias naśmiewał się z młodszego brata. Po chwili
dziewczyna wróciła, niosąc nasze napoje, a stawiając je zostawiła na blacie
jeszcze maleńką karteczkę, zapisaną numerem.
- A to do kogo? –
zapytał zdziwiony Leo, gdy dziewczyna odeszła.
- Do ciebie.
Położyła ją, obok twojej szklanki. – zaśmiał się Villa.
- Ratunku? –
powiedział zabawnie młodszy Messi.
- Letty, zamień się
miejscem. – zaproponował Matias. Tak, więc zrobiliśmy. Ja usiadłam obok Leo.
- Po co to? –
zapytałam.
- Dziewczyna pomyśli,
że jesteście razem i się od niego odczepi. – stwierdził Argentyńczyk, a cała reszta się zaśmiała. Chwilę później ta
sama dziewczyna szła w naszą stronę z naszym posiłkiem, z wielkim uśmiechem na
twarzy i patrząc na naszą żyjącą legendę futbolu.
- Letty. – odezwał
się Leo, gdy ja akurat patrzyłam przez szybę. Odwróciłam głowę, a on złożył
delikatny pocałunek na moim policzku i położył dłoń na mojej talii. Poczułam jak
pod stolikiem miękną mi nogi, a przez całe ciało przechodzi dreszcz. Uśmiechnął
i oderwał się. Dziewczyna akurat stała przy stoliku, a jej wyraz twarzy zmienił
się diametralnie. Zostawiła nasze jedzenie i bez słowa odeszła. – To co?
Smacznego. – uśmiechnął się Leo do każdego.
Pierwszy wybył
David, do którego tradycyjnie zadzwoniła młodsza siostra. Tym razem zapomniała
kluczy z mieszkania, a Villa miał jej zapasowe. Następny Xavi, który na
szczęście przypomniał sobie, że miał się spotkać z Elsą, na mieście i wybrać
nowe meble do remontowanej kuchni. W końcu wyszliśmy i my. Stanęliśmy przy
samochodach, stojących obok siebie.
- Musimy jechać, bo
za dwie godziny Matias ma samolot. – zaczął Leo.
- Szkoda, ale za to
miło spędziłam popołudnie, która na początku zapowiadało się nudnie. –
uśmiechnęłam się.
- Tak czy inaczej,
miło cię było poznać. – powiedział Matias, ściskając moją dłoń.
- I wzajemnie. –
odpowiedziałam.
- My jedziemy, pa
Letty. – uśmiechnął się Leo. Wsiedli do samochodu i odjechali. Ja wspomniałam
jeszcze raz całusa, którego dostałam od Leo w środku. Samowolnie się
uśmiechałam.
Już miałam wsiadać
do samochodu, gdy zauważyłam, że obok tej restauracji mieści się salon
fryzjerski. Spojrzałam na końcówki swoich włosów i znów na lokal.
***
Wysiedli z
samochodu. Chłopak w jednej dłoni trzymał bukiet kwiatów, a drugą ściskał dłoń
swojej dziewczyny. Przekroczyli furtkę i kroczyli w stronę domu. Denerwował
się. Miał poznać jej rodziców. Przystanęli przy frontowych drzwiach. Anita już miała
kłaść dłoń na klamce by ją otworzyć, ale Cesc ją zatrzymał i spojrzał na nią.
- Co tam Cesc? –
zdziwiła się.
- Denerwuję się. –
zajęczał ze wzrokiem małego dziecka, a ona lekko się zaśmiała.
- Oj głuptasie. Polubią
cię, mogę się założyć. – uśmiechnęła się i wspięła na palcach. Wbiła swoje usta
w jego i złączyła w namiętnym pocałunku. – Już możemy? – uśmiechnęła się.
- Chodźmy.
Nacisnęła klamkę i
weszli do środka. Wnętrze było urządzone w naprawdę rodzinnym nastroju.
- Jesteśmy! –
zawołała panna Navarro, a z kuchni wyłoniła się sylwetka jej matki. Jego
dziewczyna wdała się w nią. Również była wysoka, szczupła, miała ciemniejszą
karnację i ciemne włosy.
- Przyszliście w
sam raz. – uśmiechnęła się. – Ricardo! Dzieci już przyszły! – zawołała, a po
chwili z piętra zszedł wysoki mężczyzna, brunet o postawnej budowie.
- Chciałabym wam
przedstawić, mamo, tato, to jest Cesc, mój chłopak. – zaczęła. – Cesc, to są
właśnie moi rodzice.
- Ana Toledo. –
przedstawiła się jej matka.
- Francesc
Fabregas. Miło mi poznać. – ucałował wierzch jej dłoni. – To dla pani. –
wręczył jej bukiet czerwonych róż.
- Dziękuję. –
odrzekła.
- Ricardo Navarro. –
teraz uścisnął dłoń jej ojca i znów się przedstawił. – Zapraszamy do stołu. –
dodał gospodarz i zaprosił do jadalni.
- Widzisz, nie
zjedli cię. – Anita szepnęła mu do ucha, a ten lekko się uśmiechnął.
Zjedli wspólny obiad,
a później razem zasiedli w salonie z deserem. Rodzice Anity pytali Cesca o jego
rodzinę, plany i inne przeróżne rzeczy, jak to zawsze na takich spotkaniach.
Widać było, że polubili piłkarza, przypadł im do gustu.
Wieczorem Francesc
zaczął się już zbierać. Podziękował za gościnę i pożegnał się z rodzicami
dziewczyny. Anita odprowadziła go do jego samochodu. Chłopak oparł się o maskę
i złapał ją w talii, przysunął do siebie.
- I co teraz panie
Fabregas? – zapytała zaczepnie.
- A teraz nastąpi
długi pocałunek dwójki zakochanych w sobie ludzi. – uśmiechnął się łobuzersko i
łapczywie wpił się w jej usta. Stali tak przez chwilę, ignorując cały świat.
Liczyli się tylko oni.
- Kocham cię, Cesc.
– wyszeptała, opierając swoje czoło o jego.
- Ja ciebie też. –
uśmiechnął się. – Pojadę już.
- Nie, jeszcze nie.
– mocno się do niego przytuliła.
- Mam jutro rano
trening. Pewnie Pep da nam niezły wycisk. Wszyscy chcemy wypaść w czwartek w
Anglii jak najlepiej. – mówił, bawiąc się kosmykiem jej aksamitnych włosów.
- Wiem, będziesz
najlepszy. – jeszcze raz go pocałowała i odeszła krok. – Pa.
- Kolorowych snów. –
puścił do niej oczko i wsiadł do swojego samochodu.
***
Wsadził ją do
samochodu i podał czarną bandankę, by przewiązała sobie oczy. Roześmiana,
zgodziła się. Całą drogę chciała dowiedzieć się gdzie ją wiezie, ale ten nie
dawał za wygraną. Po jakichś piętnastu
minutach zatrzymał się.
- Poczekaj
sekundkę. – usłyszała. Po chwili drzwi od pasażera się otworzyły i Cristian
pomógł jej wysiąść.
- Kombinatorze,
gdzie ty mnie prowadzisz?! – śmiała się.
- Spokojnie.
Spodoba ci się.
- Nie wątpię. –
odpowiedziała z uśmiechem. Nie mogła się o nic martwić ani bać. Czuła się przy
nim bezpiecznie i ufała w stu procentach, chyba pierwszemu chłopakowi. Jedną
dłonią trzymał jej dłoń, a drugą położył na talii i prowadził ją. Słyszała szum
wody, więc domyśliła się, że są blisko morza, ale nie chciała mówić mu tego na
głos. Jeżeli to miała być niespodzianka, niech nią pozostanie.
- Teraz uważaj.
Nogi do góry… Albo… - słuchała się jego poleceń, ale po chwili podniósł ją do góry.
- Co robisz? –
zaśmiała się, ale po chwili ją postawił i rozwiązał po woli bandankę. Ujrzała
przed sobą, rozciągające się morze. Wstrzymała oddech. To było piękne. Stali we
dwoje w oddzielonej przez skałki części plaży. Morska bryza ocierała się o ich
twarze i ciało. – Cristian, tu jest cudownie! – zapiszczała i uwiesiła mu się
na szyi.
- Cieszę się, że
się podoba, ale… - wskazał jeszcze za nich, gdzie na piasku był rozłożony koc,
a na nim kosz piknikowy.
- Kiedy ty co
przygotowałeś? – zapytała zaskoczona, siadając na kocu.
- Poprosiłem
sąsiada, kumpla. – uśmiechnął się i wyjął z kosza pudełko truskawek i bitą śmietanę.
Dużo później, gdy po
woli zaczynało się ściemniać, zdjęli buty i ruszyli na spacer brzegiem plaży.
Mokry piasek łaskotał ich w stopy, lecz to im nie przeszkadzało. Ciągle o czymś
rozmawiali i śmiali się.
W pewnym momencie gdy
zapadła niezręczna cisza, chłopak stanął przed nią i spojrzał jej w oczy. Ona
zrobiła to samo. Pochylił się i czubkiem nosa, dotknął jej nos, jakby tym pytał
o pozwolenie na pocałunek. Ona spuściła lekko wzrok i spojrzała na jego usta,
które po chwili dotykały jej. Pozwoliła na to. Na to czekała. Odwzajemniła
pocałunek.
- Wiesz, że jesteś
wspaniałą dziewczyną. – uśmiechnął się Crist. – Od samego początku mi się
podobałaś. – dodał. – Masz cudowne oczy i jesteś piękna. – mówił, a na jej policzkach
pojawiły się rumieńce. – I już pokochałem to, gdy się czerwienisz. – zaśmiał
się.
- Lubię cię Crist,
nawet bardzo. – uśmiechnęła się i mocno wtuliła się w jego silne ramiona.
Odwiózł ją do domu.
Jak dżentelmen, otworzył jej drzwi i wypuścił.
- Dziękuję za miłe
popołudnie i wieczór. – uśmiechnęła się do niego, opartego o maskę swojego
samochodu.
- To ja dziękuję.
Było wspaniale. – odpowiedział.
- Dobranoc
Cristian.
- Miłych snów Noe. –
po tych słowach, odwróciła się i ruszyła do furtki, ale przy niej zdała sobie
sprawę, że się nie pożegnała. Podbiegła do niego i wpiła swoje usta w jego wargi.
- Do zobaczenia. –
uśmiechnęła się i teraz pobiegła do domu, zostawiając Hiszpana samego. Minęła,
stojące na podjeździe samochody Letici i Pepa i wpadła do domu. Zamknęła drzwi
i z szerokim uśmiechem na twarzy, opierając się o nie, zsunęła się na ziemię. Jeszcze
czegoś takiego nigdy nie czuła. To było coś pięknego. Czy właśnie to nazywają
miłością do drugiego człowieka?
_________________________________________
Jest! W końcu powstał ; )
Jest! W końcu powstał ; )
Jak widzicie, mamy małą zmianę w wyglądzie. Nie wiem jak Wam, ale mi się dużo bardziej podoba ten szablon ;)
No i zajrzyjcie do Bohaterów, tam też mała zmiana ; )
A rozdział zostawiam do waszego ocenienia ;pp
Pozdrawiam, Coppernicana ;**
Swietny rozdzial ;> och oni wszyscy sa tacy slodcy w tym swoim zakochaniu. Czekam tylko teraz az letty i leo beda mogli tl sobie milosc okazywac. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńRozdział przeuroczy, dosłownie. Uczucie Letty i Leo rozkwita w najlepsze, tak można to określić. Widać, że ciągnie do siebie tą dwójkę. Ciekawi mnie niezmiernie rola Davida w tym wszystkim, bo przypuszczam, że być może namieszasz. Póki co wszystko układa się świetnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
mmmmrrrr. normalinie KOCHAM, KOCHAM,KOCHAM <3 wiesz chyba co ;) i w końcu nikt nie przerywał .!! <3
OdpowiedzUsuńNo Leo się rozkręca, Ja tak samo jak heavenly zastanawiam się po co w tym wszystkim Villa.
OdpowiedzUsuńBiedny Cesc miał spotkanie z przyszłymi teściami, haha...
A końców rewelacyjna wspaniała i w ogóle genialna ;**
Tylko jedno słowo:ZAJEBIST!!!!I <3 this blog!!!
OdpowiedzUsuńświetny odcinek! meeega mi sie podoba :D
OdpowiedzUsuńTello <3
haha, czekam na nowość:*
genialny <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, podobał mi się. :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej polubiłam Cristiana i Noe. :D
Pozdrawiam!
so--cold.blogspot.com
na serio świetny rozdział. akcja w restauracji z tą kelnerką była świetna. chciałabym zobaczyć minę tej dziewczyny. Cesc za bardzo przeżywał spotkanie z rodzicami Anity. na szczęście go polubili. Cristian jest taki słodki! widać, że zależy mu na Noelii. czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńKelnereczka się zabujała, ale kosza dostała! xD Hehehe, tak mnie wzięło na rym :D A rozdział fantastyczny! Uwielbiam twoje opowiadania. Świetnie piszesz! Nie mogę się doczekać nn. Czekam z niecerpliwością ;**
OdpowiedzUsuń~Epic
słodko :D akcja z kelnerką i Matias jak ich załatwił :D na pewno obojgu się spodobało ;) Wiola tylko prosimy o częściej! ;)
OdpowiedzUsuńobiecuję że nadrobię!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość do mnie: Rozdział 10. Siedem dni i wpadniesz po uszy! czeka na www.pepita-cruz.blogspot.com
Liczę na opinię :)
No jak ja tu dawno niebyłam ,ide czytać ;*
OdpowiedzUsuńcudownie jest ;)
OdpowiedzUsuń