sobota, 22 grudnia 2012

020. Beso



 Obudziłam się, leżąc na sofie, okryta kocem. Przypomniałam sobie, że nie byłam u siebie. Byłam u przyjaciela. Usłyszałam kroki, kogoś schodzącego po schodach na dół. Po chwili ujrzałam Leo, wychodzącego z klatki schodowej od razu skręcającego do kuchni, w trakcie nakładając na siebie koszulkę. Ja leżałam nadal, wpatrując się w otwór, gdzie przed chwilą wszedł Messi. Po kilku sekundach wyszedł, a ja przymknęłam oczy, udając, że nadal śpię. Usiadł na niskim stoliku, stojącym obok sofy, na której leżałam. Siedział i czułam, że mi się przygląda.
   - Wiesz, że to się czuję, gdy ktoś na kogoś patrzy?  - zaśmiałam się, podnosząc po woli powieki.
   - Wybacz. – uśmiechnął się. – Jak się spało? – zapytał.
   - Wiesz co? Chyba stanę się twoim częstszym gościem, bo ta kanapa jest bardzo, ale to bardzo wygodna. – powiedziałam podnosząc się.
   - W końcu sam lubię sobie uciąć na niej drzemkę. – oboje się zaśmialiśmy. – Właśnie nastawiłem wodę. Kawa, herbata? – zapytał
   - Kawa Leo, kawa. – poprosiłam, a ten głową wskazał na kuchnię i pierwszy tam się udał. Wstałam i ruszyłam za nim. Stał przy blacie i nasypywał kawę do dwóch kubków. Podciągnęłam się i usiadłam na blacie, tuż obok kubków. On podniósł lekko wzrok i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Również się uśmiechnęłam.
 Po chwili wręczył mi kubek z gorącym kofeinowym napojem. Sam oparł się o blat stołu, centralnie naprzeciw mnie. Dzielił nas od siebie krok.
   - Pep wczoraj dzwonił. – powiedział. – Naprawdę się o ciebie martwił. Myślę, że go trochę uspokoiłem, mówiąc, że jesteś u mnie. Później w nocy jeszcze rozmawiałem z Xavim. Trener podobno postawił na nogi połowę drużyny. – dodał, a ja spuściłam wzrok. – Porozmawiaj z nim.
   - To nie jest takie proste, Leo. Dowiedziałam się, że byłam przez całe swoje życie byłam okłamywana przez najbliższe i najważniejsze mi osoby. Nagle się dowiaduję, że to jednak nie ten Guardiola jest moim biologicznym ojcem… - mówiłam jak nakręcona. – Ja sobie tego nie wyobrażam! Ja pamiętam jak matka zawsze mówiła, że kochała ponad życie ojca! Nie pojmuję tego wszystkiego.
   - Dlatego powinnaś dać im szansę się wytłumaczyć, wysłuchać.
   - Nie wiem czy potrafię. – odwróciłam głowę i poczułam, że po moim policzku spływa łza. W jednej chwili zjawił się przede mną Leo. Dłonią złapał delikatnie za mój podbródek i kciukiem starł łzę z policzka. Przytulił mnie do siebie. Od wczorajszego wieczoru, robił to, kiedy tego potrzebowałam. Podniosłam lekko wzrok i natrafiłam na jego oczy. Stykaliśmy się czołami, a nosy zachodziły za siebie. Czułam i słyszałam jego miarowy oddech. Nagle ogarnęła mnie straszliwa chęć posmakowania jego ust. Cholernie chciałam by mnie teraz pocałował. Zbliżył się jeszcze bardziej i oparł stabilnie dłonie o blat, wokół mnie. Delikatnie przejechał swoimi wargami po moich, a we mnie aż wrzało. Niepewnie położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. Podniosłam lekko głowę, tak że przez przypadek, czubki naszych nosów się o siebie potarły.
  Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja od razu powędrowałam wzrokiem gdzie indziej. W tym momencie Leo chwycił za mój podbródek i pewnie wbił się w moje usta. Przez całe ciało przeszedł dreszcz, a każda z kończyn odmówiła posłuszeństwa. Rozchyliłam wargi, a on odpowiedział mi głębokim, namiętnym i ognistym pocałunkiem.
  Oderwaliśmy się po woli od siebie, nadal dotykając się czołami i miarowo oddychając. Wtedy znów rozległ się dzwonek do drzwi.
   - Powinieneś otworzyć. – wyszeptałam. On znów chwycił za mój podbródek i wpił się w moje usta, tym razem na krótką chwilę. Wyszedł z kuchni do korytarza, by zobaczyć kto stoi przed drzwiami.
   Co to było? Właśnie całowałam się z Leo i… I to było przyjemne! Poczułam dotyk jego ust. Na samą myśl, uśmiech wskakiwał mi na usta.
   Usłyszałam jakieś głosy z korytarza, a przede wszystkim wyłapałam słówko ‘synu’. Co? Jego rodzice? Co ja mam zrobić? Może przede wszystkim zejść z blatu tej kuchennej komody! Zeskoczyłam z niej, ale jeszcze jeden szczegół… Miałam na sobie koszulkę i dresy Leo. Spokojnie Letty. Tylko spokój cię uratuje… 
  Po chwili w progu kuchni pojawiła się niewysoka, młoda dziewczyna. Zauważyła mnie i jakby się trochę zmieszała.
   - Leo, nie mówiłeś, że masz gościa. – po chwili się wyszczerzyła, a automatycznie za nią pojawiła się kolejna dwójka. Tym razem już rozpoznałam w nich rodziców Lionela, a dziewczyną była jego młodsza siostra. Pojawił się też Leo. Wszedł do kuchni i stanął pomiędzy mną, a swoją rodziną.
   - No to może sobie was przedstawię… Moi rodzicie Celia i Jorge oraz siostra Maria Sol, a to moja przyjaciółka Letty. – powiedział, drapiąc się po karku.

    Zatrzymał samochód przed domem wuj… właściwie to mojego ojca.
   - Na pewno nie chcesz lecieć z nami? – zapytał, spoglądając na mnie.
   - Teraz wolę zostać tu. Chcę pomyśleć o tym wszystkim, ale obiecuję, że z wami duchowo. – lekko się uśmiechnęłam. – Oczywiście będę mocno trzymać kciuki. – dodałam.
   - Taką mam nadzieję. – uśmiechnął się.
   - Wygracie. – uśmiechnęłam się i pochyliłam się, pocałowałam go w policzek. Chciałam wysiąść, ale jakiś niewidoczny magnez ciągnął mnie do jego ust. Nasze twarze dzieliła niebezpiecznie mała odległość. Czułam jego oddech. Równocześnie złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Znów czułam, dreszcz przechodzącym po całym moim ciele i przyjemne ciepło.
   - Teraz na pewno wygramy. – uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy. Przygryzłam dolną wargę i spuściłam wzrok. Rzuciłam szybkie do zobaczenia i wysiadłam z samochodu Leo. Przechodząc przez furtkę, obejrzałam się za siebie, na siedzącego wewnątrz pojazdu Argentyńczyka. Uśmiechnął się lekko i odpalił silnik samochodu. Zrobiłam to samo ruszyłam dalej przed siebie. Słyszałam jeszcze tylko jak odjeżdżał.
 Ku mojemu zdziwieniu, na podjeździe stały trzy samochody, mój, Cristiana i Cesca, a nie było już samochodu Pepa. Weszłam do domu, a tam od razu głośnio powitały mnie cztery postacie.
   - Czy ja mogę się dowiedzieć o co tak właściwie chodzi?! – wyskoczyła czerwonowłosa. – Nie wracasz na noc, Pep siedzi do późna, jak na szpilkach i też nic nie chce powiedzieć, a idzie dopiero spać gdy obdzwonił połowę swojej kadry i litościwie oznajmił, że jesteś u Messiego! Co się stało? – prawie krzyczała.
   - Tak właściwie to jesteś spakowana? – zapytała spokojniej Anita.
   - Życzę wam miłego pobytu w Anglii, a za was chłopaki będę trzymać mocno kciuki. – lekko się uśmiechnęłam i postawiłam nogę na pierwszym schodku.
   - Letty, coś się stało? – zapytał Cesc.
   - Czemu nie lecisz? – dołożył Tello.
   - Nie chcę o tym gadać. Ochłonę trochę i gdy wrócicie, to dowiecie się o wszystkim. – westchnęłam, a tamci popatrzyli po sobie. – Przepraszam was, ale pójdę do siebie. – dodałam i ruszyłam na górę. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, wbijając wzrok w sufit. Po chwili drzwi mojego pokoju się otworzyły i do środka wparował Cristian.
   - Nasze intuicje podpowiadały wszystkim, że ktoś z nas musiał do ciebie przyjść. Zgłosiłem się na ochotnika. – rzucił się na łózko, obok mnie. – Powiem tak… Znamy się jak łyse konie, a w dzieciństwie byliśmy nierozłączni. Potrafię rozpoznać kiedy stało się coś mało ważnego, albo coś gigantycznie okropnego.
   - I co rozpoznałeś teraz? – mruknęłam.
   - Obstawiałbym to drugie. – rzucił od razu. – Powiesz mi co się stało czy mam cierpliwie czekać do piątku? – zapytał, przeszywając mnie wzrokiem. Odchyliłam głowę i poczułam jak łzy samowolnie spływały mi po policzkach.
   - Roberto nie był moim ojcem. – wyszeptałam przez łzy, a mina Cristiana była do przewidzenia. Na jego twarzy malowało się niemałe zaskoczenie.
   - Że… że co?! – wydukał. – Ale jak to możliwe?! – pytał.
   - Znów byłam okłamywana, tylko tym razem przez więcej niż jedną ważną mi osobę.
   - A wiesz… - zaciął się. – Wiesz kto jest twoim biologicznym ojcem? – zapytał niepewnie. Skinęłam głową i znów poczułam łzę na policzku. Cristian objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – dodał. – Tylko nie płacz.
   - Gdy wrócicie, będę mogła na chwilę z tobą pomieszkać? – zapytałam.
   - Pewnie, ale… Dlaczego? – zapytał zdezorientowany.
   - Będzie mi trudno przebywać, przynajmniej na razie, w obecności Pepa. – przewróciłam oczami.
   - Zaraz, zaraz… Co do tego wszystkiego ma twój wujek?! Czekaj… Chyba nie chcesz powiedzieć, że okazało się, że to jest twój ojciec. To by było zabawne. – zaśmiał się. – Nie jest, prawda?
   - Mi nie jest w tym momencie do śmiechu. – westchnęłam.
   - Czyli jest?! – zrobił przerażoną minę. – Mała, wiesz, że znów to będzie ucieczka? Uciekłaś z Sabadell, po tym jak pokłóciłaś się z mamą o Santosa, a teraz chcesz uciec z domu Pepa? To nie rozwiązuje problemów. Musisz stawić temu czoła. – mówił. Wiedziałam, że jego słowa są mądre, ale… Cholernie trudne to zrealizowania. Nie odpowiadałam nic. – Przemyśl to dobrze, ale jeżeli jednak będziesz chciała się przenieść, to oczywiście jesteś moim ulubionym i mile widzianym gościem. – uśmiechnął się. – Teraz muszę zmykać, jechać po rzeczy jeszcze do siebie.
   - Reszta też już wyjeżdża? – zapytałam, a on skinął głową. – Jeżeli będą pytali… Powiedz, że po powrocie wszystko im opowiem, dobrze?
   - Pewnie. Myślę, że zrozumieją. – ucałował mnie w czubek głowy i wstał.
   - Pożegnaj ich ode mnie i mocno ucałuj Noe. – puściłam do niego oczko, a ten się zaśmiał.
   - Pa. – rzucił i wyszedł z mojego pokoju.
  Zostałam sama. Chwilę później słyszałam, jak frontowe drzwi się zamykają, a z podwórza odjeżdżają dwa samochody. Skuliłam się i okryłam kocem. Tylko jeden temat zaprzątał moje myśli. Dlaczego nikt nic mi wcześniej nie powiedział? Osobą, którą przez całe życie uważałam za wujka, tak naprawdę był moim ojcem. Jestem ciekawa tego, jak to się mogło stać, jeżeli matka zawsze powtarzała, że kochała tylko i wyłącznie ojca. A co z Pepem? To wszystko jest dziwne.

   Musiałam się zdrzemnąć, bo jakąś godzinę później, na nogi postawił mnie dość głośny dzwonek mojego telefonu. Nie dobiegłam do niego. Na ekranie widniało nieodebrane połączenie od Villi, a gdy już chciałam oddzwonić, przyszedł mi SMS od piłkarza.
   Doszły mnie słuchy, że nie poleciałaś dziś ze wszystkimi do Londynu. Stało się coś? A tak na marginesie, musimy pogadać ; )
  Oddzwoniłam, a podczas rozmowy próbowałam zachować naturalny ton. Chciał się spotkać. Zaproponował Ciutat Esportiva, gdzie mogliśmy spokojnie wyjść na boisko, wspólnie pokopać piłkę i porozmawiać.
   - To kto pierwszy mówi to co chce powiedzieć? – spojrzał na mnie David, podrzucając delikatnie piłkę.
   - No to może ty? – zaproponowałam i ruszyłam w stronę bramki. On ustawił się jak do rzutu karnego, przymierzył i gdy kopnął piłkę, równo wykrzyczał jedno zdanie:
   - Zostanę ojcem! – wyszczerzył się, a ja, łapiąc futbolówkę spojrzałam na niego pytająco. –Patricia wyjechała do Brazylii i tam dowiedziała się, że jest w ciąży. Nie mogła sobie znaleźć tam miejsca, więc wróciła do Hiszpanii. Chciała się ze mną skontaktować, ale nie mogła się do tego zabrać, nie wiedziała jak. No i wczoraj zauważyliśmy ją praktycznie na ulicy. Rozmawialiśmy długo, powiedziała mi o ciąży, a ja wyjąłem z szuflady jej pierwszy zaręczynowy pierścionek, który mi oddała po kłótni i ponownie się jej oświadczyłem. – mówił, tryskający szczęściem i dumą.
   - David, gratuluję ci! – podleciałam do niego i mocno przytuliłam.
   - Ja też strasznie się cieszę. – odparł. – Teraz opowiadaj co u ciebie i dlaczego nie poleciałaś z nimi. – zarządził.
   - Ty czemu nie poleciałeś?
   - Bo lecę jutro rano z Patricią, ale nie zmieniaj tematu. Czekam na odpowiedź. – nie dawał za wygraną.
   - Nic się nie stało. – skłamałam, spuszczając wzrok.
   - Letty, przecież to widać na kilometr… - westchnął.
   - Nie chcę teraz o tym gadać. – przewróciłam oczami. Wtedy na murawę wkroczyła niewysoka brunetka. David zauważył ją od razu.
   - No dobra, teraz ci się upiekło… Chodź, poznasz Pattie. – puścił do mnie oczko i pociągnął za sobą.

  Spędziłam trochę czasu z przyszłymi rodzicami, co choć na chwilę pomogło mi przestać myśleć o tym co się teraz dzieje w moim życiu. Ojcostwo Pepa, ale i jeszcze jedna rzecz… To co stało się dziś rano, a nawet dwa razy… Co miały znaczyć te pocałunki z Leo? Ja czułam się jakbym była w innym świecie, jakbym odlatywała ze swojego ciała. Ludzie nie całują się bez powodu, prawda?
 Zaparkowałam samochód przed domem, tuż obok samochodu mojej mamy, którego obecność mnie zaskoczyła i przy tym zwiastowała nic dobrego. Wsiadłam z Audii i ruszyłam w stronę wejścia, obok którego, na schodkach siedziała mama, czekała na mnie.
   - Cześć Letty, możemy porozmawiać? – zapytała niepewnie, gdy przeszłam obok niej i zaczęłam przekręcać klucz w drzwiach.
   - Coś często ostatnio tu przyjeżdżasz. – mruknęłam.
   - Dlatego, że mieszka tu moja córka. Porozmawiamy? – ciągnęła. Spojrzałam na nią i wpuściłam ją do środka.

   Było już późno, mama wróciła do Sabadell, a ja leniwie wspinałam się po schodach na górę. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam swój telefon, leżący na nocnym stoliku. Miałam trzy powiadomienia, jedno nieodebrane połączenie od Pepa i dwie wiadomości, od Cristiana: Wylądowaliśmy cali i zdrowi. Tylko Ciebie tu brakuje. Tą wiadomość dostałam ze trzy godziny temu, połączenie też mniej więcej o tej porze. Była też druga wiadomość, ta od Leo, sprzed dziesięciu minut: Skończyliśmy trening Stamford. Jest chłodno i deszczowo. Co się dzieje w Barcelonie, a przede wszystkim, jak się trzymasz?
 Od razu mu odpisałam: David zszedł się z Patricią, a ja właśnie skończyłam rozmowę z mamą na temat braci Guardiola. Teraz jestem padnięta więc przy innej okazji powiem ci o tym. Dobranoc.
Nie musiałam długo czekać na jego odpowiedź: Słyszałem o Guaje. Miłych snów.
  O tym całym wydarzeniu wiedzieli na razie Leo i Cristian, mój stary przyjaciel nie wiedziałby, ale gdy przyszedł wtedy do mnie do pokoju, potrzebowałam rozmowy z kimś. Może i powiedziałabym o tym Villi, ale nie chciałam go zadręczać swoimi problemami, a w szczególności w momencie gdy cieszył się z odzyskania ukochanej oraz wieści o maleństwie, którego jest ojcem. Pytanie… Dlaczego moje życie nie może być ciągle sielankowe i spokojne? Dlaczego zawsze coś musi tak nagle wyskoczyć?     
________________________________________________
Chyba wszyscy w czekali na wydarzenie z tego rozdziału? Hmm? : ) 
 Zbliżają się święta, więc chciałabym się trochę tu rozpisać. 
  Chciałabym życzyć wszystkim moim czytelniczką pogodnych, zdrowych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia. Dziewczyny, niech spełnią się wasze wszystkie życzenia i sny, życzę Wam byście kochały i były kochane, byście miały najlepszych przyjaciół, na których nie będziecie narzekać, żeby ta przyjaźń trwała i trwała. Dla tych co piszą opowiadania, życzę mnóstwo weny, pomysłów i chęci pisania : ) 

 Pozwolę też sobie na osobiste życzenia:
1. Natalia (Noelle) - jesteś pierwsza, między innymi dlatego, że znamy się najdłużej. Dasz wiarę, że to już 9 lat? Nati, życzę ci dużo, dużo szczęścia, zdrowia, dobrych ocen (no dobra, takie już masz), miłości i wielu wspaniałych chwil. Żebyś spotkała na swej drodze swoją drugą połówkę, takiego Tello, Torresa, Nialla czy Roberto, i tak dalej można by było  wymieniać. Chcesz wyjechać do Anglii, tego też ci życzę. 
2. Natalia (Nataleczkaaa) - ty dziku jeden! Nie zmieniaj się, słyszysz? Nie zmieniaj. Miej daleko docinki naszych szuj. Bądź szczęśliwa i zdobywaj najlepsze wyniki. Spełniaj swoje marzenia, zakochaj się bez pamięci i żyj jak królowa. Tobie też życzę żebyś poznała swoich idoli, Cześka i Bartrę.
3. Ania (Annie) - spełniaj marzenia i idź przez świat z podniesioną głową. Dalej miej swoje zwariowane pomysły i realizuj je. Pnij się do góry i zwiedzaj każde zakątki. Ania, cierpliwości, cierpliwości, kiedyś dokopiecie z Nati swojemu klasowemu 'plebsowi'. No i ty też poznaj Fabregasa i Bartrę, tylko się z Nataleczką o niego nie pobijcie.

   Dziewczyny, wiedzcie jedno - jesteście genialne! Czekam na Sylwestra ♥

Ps. Feliz Navidad ♥
  Status - oglądanie meczu. 
Koniec pierwszej połowy, 0 - 1 dla Barcelony.  

26 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że za jakiś czas Letty odzyska wreszcie równowagę, która tak bardzo przydałaby się jej teraz w życiu. Ostatnio okres nie był dla niej zbyt łaskawy. Domyślam się, że nie łatwo będzie jej wybaczyć to, co ukrywała przed nią matka i Pep, takie rzeczy nigdy nie należą do najłatwiejszych. Wierzę jednak, że z pomocą Leo da radę.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. a dla mnie nie ma życzonek :CC
    trudno! :C
    Odcinek fajny, ah ten Tello... uwielbiam go! <3
    a te smsy... dobrze mieć kogoś do kogo zawsze można się zwrócić o pomoc :)
    Pozdrawiam i czekam na nowość:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się pocałowali, znaczy on ją pocałował i nikt im nie przeszkodził, znaczy przeszkodził, ale na szczęście Leo zrobił to co już dawno powinien ;)
    Teraz pytanie... Jak przebiegła rozmowa Letty z matką.?;>

    Życzę Wesołych Świąt.! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. swietny rozdzial :> pocalunek pocalunek!!tak sie ciesze :> mam nadzieje ze wszystko sie u niej dobrze ulozy . pozdrawiam :) P.S. Wesolych :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no w końcu! myślałam, że sie nie doczekam xd David ojcem. wow, tu niezłe zaskoczenie, ale...! i tak zajebisty rozdział :D dziękuje i Tobie też Wesołych Świąt i spełnienia marzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję. !! Kocham twoje rozdziały <3 tylko czekam na Noe i Teźo jak będzie coś więcej ^^ a co do klasowego plebsu to już nie wytrzymuje ps. chłopaki z mojej klasy 1 mi życzyli;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuje!!!Rodział fajowski...Let me kiss u, Leo..Hahaha!Mi taki jeden analnego pożyczył,co do plebsu teraz oglądnęłam naprawdę inspirujący filmik...!

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne!!! Poproszę next:-):-):-) P.S. Wesołych Świąt;-):-P:-P

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne!!! Poproszę next:-):-):-) P.S. Wesołych Świąt;-):-P:-P

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo ciekawy rozdział. fajnie, że David zszedł się z Pattie i będą mieć dziecko, ale spodziewałam się innej wizji jego życia. Letty ma wielkie szczęście, że ma obok siebie tak wspaniałego "przyjaciela" jak Leo. szkoda, że dziewczyna nie poleciała do Anglii wraz z drużyną, lecz to chyba dobrze jej zrobi, gdyż będzie mogła przemyśleć kilka spraw. na pewno nie może ciągle uciekać przed swoim ojcem. powinna poważnie porozmawiać z nim. czekam na kolejny z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie o czymś takim marzyłam przed świętami, ten rozdział strasznie poprawił mi nastrój! Ich pocałunek, to, jak pięknie opisałaś całą sytuację... no cud, miód i orzeszki!
    Mam nadzieję, że Letty jakoś to sobie ułoży w główce, ma tyle osób do pomocy, nie jest sama. I radosny David to jest to, co tygryski lubią najbardziej! :D
    Cudowny rozdział, czekam na następny!
    WESOŁYCH ŚWIĄT! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. No, w końcu nadrabiam zaległości.

    Proszę, spraw, aby Pep pogodził się z nią i żeby wszystko wróciło do normy. On jest przecież taaaaki kochany :*

    OdpowiedzUsuń
  13. jeju, dopiero teraz to przeczytałam, a to jest takie cudowne. Boże, jak pięknie, że się pocałowali. już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. mam nadzieję, że skoro jest przerwa świąteczna to coś pięknego niedługo powstanie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na dwa nowe posty na http://loss-milagross.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. W sumie jakby nie patrzeć, to troszeczkę na dobre wyszło Letty to, że tak potoczyła się sprawa z Guardiolą, bo miała okazję zbliżyć się do Leo. Jestem chyba trochę nietaktowna, już się przymykam na ten temat. :D
    Strasznie się cieszę, że Letty i Leo wreszcie 'poszli na całość' i zdecydowali się pocałować. No i cudownie, że David jest szczęśliwy z Patricią i zostanie ojcem! (: Niech tylko jeszcze Leticia spotka się z Pepem i niech wyjaśnią sobie wszystko, bo jestem przekonana, że jeszcze dojdą do porozumienia i wszystko będzie tak jak dawniej.
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj długo czekałam na tego całusa!! Żeby jej się wszystko ułożyło. Fantastyczny rozdział! Czekam na nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  17. O w mordę. Tak właśnie siedzę i się zastanawiałam, jak to się stało, że nie czytałam tego opowiadania? Zważając na fakt, że nieraz trafiłam na niego. W każdym bądź razie: przybyłam, przeczytałam i zostaję! :D
    Jeśli chodzi o rozdział to, hmm, mam lekki nieogar, jednak zwalmy to wszystko na fakt, że to jest dwudziesty rozdział, a ja wcześniejszych nie przeczytałam. No i jakoś brakowało mi w nim rozmowy Leticii z jej mamą - miałam wrażenie, że tam jest dziura w rozdziale, nie wiem, jak to inaczej ująć.
    Tak czy tak, będę wdzięczna za informowanie, :3 gadu: 31069085 tt, w razie czego, masz: 3

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo spodobała mi się ta historia. Ciekawa jestem, czy Letty wybaczy Pepowi i swojej matce. Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny blog :)

    Jeśli masz ochotę, zajrzyj na mojego bloga, który powoli się rozwija. Zależy mi na opiniach dot. mojej pracy żeby wiedzieć, czy warto kontynuować. Zapraszam! ;)

    http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej! Zapraszam na nowy blog na solo-tengo-que.blogspot.com
    Pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej ;) fajny blog tutaj są moje zapraszam ;D
    http://justtakemysoul.blogspot.com/
    http://pamietnikemmy.blogspot.com/2013/01/poczatek_31.html

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapraszam na pierwszy rozdział na solo-tengo-que.blogspot.com
    Pozdrawiam i czekam na komentarz;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy najprawdopodobniej dodasz nowy rozdział?
    Zapraszam do siebie na kolejny rozdział: http://xavi-sister.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Informuję o nowości: http://xavi-sister.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej dzięki że zostawiłaś u mnie komentarz i podoba Ci się opowiadanie. Obiecuję, że na feriach przysiądę i spokojnie ponadrabiam Twoje opowiadania :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zostałaś nominowana do Liebster Award . Więcej na http://love-delena-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń