sobota, 1 grudnia 2012

019. Padre



   Przed zajęciami dorwałam Anitę, którą chciałam wypytać o wczorajszy obiad, na którym gościł Fabregas. Jednak nie dopuściła mnie do głosu, bo pierwszy co zobaczyła to mój przyciemniony kolor włosów. Chciałam jakiejś zmiany, więc wczoraj byłam u fryzjera. Podcięłam lekko końcówki i przyciemniłam włosy. Już nie są czysto miedziane, teraz wpadają w brąz.
 W  końcu udało mi się do niej dotrzeć i opowiedziała wszystko, jak na początku Cescowi trzęsły się nogi, a później jak wspaniale dogadywał się z jej rodzicami.
   - A potem jak poszedł to rodzice powiedzieli, że to porządny i ułożony mężczyzna, że życzą nam szczęścia. – uśmiechnęła się brunetka.
   - No to gratuluję. Gładko poszło. Ja jeszcze muszę wyciągnąć od Cristiana albo Noe jak było z nimi. Wczoraj gdy wróciła, to już spałam, a dziś jak ja wychodziłam to ona jeszcze smacznie sobie chrapała. Zaraz będę męczyć SMSami Crista. – zaśmiałam się.
   - Męcz, męcz i daj mi znak, czego się dowiedziałaś, ja zmykam na zajęcia. – wstała z ławki, na której siedziałyśmy, zostawiła buziaka na moim policzku i pobiegła w stronę budynku.
    Pobudka śpiochu! – napisałam do Tello, po woli wstając z siedzenia i leniwie kierując się na uczelnię.
   Jesteś wielka! Gdyby nie twój sms, zaspałbym na trening! Mam niecałe pół godziny! – odpisał po krótkiej chwili.
   Za to proszę mi streścić jak było wczoraj! – napisałam, zajmując miejsce przy ścianie na sali wykładowej.
   Było… Przyjemnie. ; ) – dużo mi to dało.

   Szczegóły Cristian, szczegóły poproszę.

  Za dużo byś chciała wiedzieć ;P Do później, teraz zmykam na trening
Nie odpisywałam mu już, niech ćwiczy.
 Chwilę później dostałam kolejną wiadomość, tym razem od Davida. Poprosił mnie, żebym po zajęciach pomogła mu wybrać jakiś prezent dla jego mamy, która za niedługo ma imieniny. Zgodziłam się i umówiłam po zajęciach.
 Później okazało się, że odwołano moje ostatnie zajęcia, więc mogłam jeszcze wrócić do domu zanim pojadę spotkać się z Villą.
   Gdy podjeżdżałam pod dom, wtedy też wujek wracał z treningu.
   - A ty, co tak wcześnie? – zaśmiał się, gdy praktycznie równocześnie wysiedliśmy z samochodów.
   - Nie miałam ostatnich zajęć, a jak po treningu z chłopakami? Gotowi na podbój Chelsea? – uśmiechnęłam się.
   - Pewnie, są zmotywowani. I mam nadzieję, że damy pojutrze radę. – odpowiedział, przepuszczając mnie w progu. Dobiegły nas telewizyjne dźwięki z salonu. Od razu się tak skierowałam, by dorwać Noelię.
   - Ty mi tu mów, jak było wczoraj! – prawie na nią krzyknęłam, siadając obok na kanapie, a ta najpierw spojrzała na mnie dziwnie, a potem wybuchła śmiechem.
   - Wnioskując po zaskakująco dobrym, dzisiejszym humorze Cristiana, to chyba dobrze. – zaśmiał się Pep, dołączając do nas w salonie.
   - Ale ja wiedziałam od początku, że coś między wami będzie. – klasnęłam w dłonie, wyszczerzając się.
   - Ejjj, bo ja tu ciągle jestem! – Noe udała oburzenie, a ja ją do siebie przytuliłam.
   - Wiem, siostrzyczko, wiem. Jeju, jeszcze te kilkanaście lat temu jakbym pomyślała, że ten urwis zdobędzie taką dziewczynę to bym wyśmiała. – znów się zaśmiałam.

     Myślałam, że na spotkanie z kontuzjowanym napastnikiem Barcelony, przybędę punktualnie, ale pech chciał, że po drodze trafiłam na jakiś korek.
   - Przepraszam cię David! Straszne korki! – wydukałam zdyszana, dobiegając na miejsce spotkania.
   - Cześć. Nic się nie stało, nie pali się. – uśmiechnął się i pocałował jej policzek na powitanie.
   - Więc, masz już jakiś pomysł co możesz kupić swojej mamie? – zapytałam, a on pokręcił głową. – Chodź. – zaśmiałam się, ciągnąc go za rękaw skórzanej kurtki.

   Po dwóch godzinach chodzenia po centrum handlowym, znaleźliśmy niedaleko fajną kawiarenkę, gdzie zatrzymaliśmy się na kawie.
   - Na pewno spodoba się twojej mamie. – uśmiechnęłam się do piłkarza, gdy ten po raz enty oglądał srebrną bransoletkę w podłużnym granatowym pudełeczku. – Kupisz kwiaty i prezent wspaniały.
   - Może masz i rację. – zaśmiał się. – Dziękuję za pomoc. Sam bym nic nie wymyślił.  
   - Nie ma za co. Do usług. – odpowiedziałam z ciągłym uśmiechem. Zauważyłam, że w naszą stronę zmierza uśmiechnięty Xavi.
   - Cześć wam. – przywitał się i przysiadł przy naszym stoliku. – David, myślałem, że będziesz na treningu, żeby popatrzeć jak zawsze. Chcę cię o czymś poinformować. – spojrzał na niego.
   - Mów. – zainteresował się Villa.
   - Ktoś wrócił do Hiszpanii. – zaczął. – Rano zdawało mi się, że śmignęła mi Patricia, a potem Elsa do mnie dzwoni i powiedziała, że wpadła na nią w centrum handlowym. – mówił dalej, a David siedział jak zahipnotyzowany. Wstrząsnęła i zaskoczyła go ta wiadomość. Coś wcześniej słyszałam o dziewczynie, z którą był długo, z którą się pokłócił i wyjechała. Domyśliłam się, że chodzi o nią.

***

  Dudniło mu w głowie to co powiedział mu przyjaciel. Patricia jest w Hiszapanii, wróciła. Od razu przed oczami pojawiła mu się ona. Myślał tylko o niej. Przez głowę przeleciało mu tysiąc najpiękniejszych momentów spędzonych właśnie ze swoja byłą kobietą. Kochał ją do szaleństwa. Wnioskując po tym, że serce zaczęło mu walić jak młoty, dalej kocha.
 Wspominał ich obietnice, że zawsze będą razem, że założą rodzinę i będą szczęśliwi. Jednak w pewnym momencie wszystko pękło jak bańka mydlana. Wyjechała i zostawiła go w Barcelonie. Teraz? Xavi mówi, że wróciła. Gdzieś w sercu się cieszył na tą wiadomość.
   - David… - zaczął niepewnie przyjaciel, podążając za czymś lub kimś wzrokiem po ulicy. Wyrwało go to z zamysłu i spojrzał na bruneta. – Jeżeli mnie wzrok nie myli to… Tam idzie Pati. – wskazał, a siódemka spojrzała w tym kierunku. Jego serce wstrzymało pracę przez krótką chwilę. To była ona. Niewysoka, brunetka o ciemnej karnacji – Patricia Gonzalez.
 Najpierw spojrzał na przyjaciela, a później na Leticie. No właśnie, co z młodą panną Guardiola? Mówił sobie, że się w niej zakochał. Ale czy to była prawda? Dobrze czuł się w jej towarzystwie, ale czy to była miłość? Nie reagował na nią tak, jak teraz na widok Patrici. Czyli to było zwykłe zauroczenie? Raczej tak. Przyjaźń? Jak najbardziej. Mogła być jego przyjaciółką, ale teraz gdy jest już Patricia, nikim więcej. Liczyła się jego pierwsza, wielka miłość.
   - Stary, na co ty czekasz? – zdziwił się mocno Hernandez. – Ma ci uciec?! – po słowach Xaviego, spojrzał znów na dziewczynę.
   - David leć! – zawołała z szerokim uśmiech. Zerwał się na równe nogi, łapiąc swoją kurtkę z oparcia jego krzesła. Ale zawrócił.
   - Dzięki. – lekko się uśmiechnął, poklepał przyjaciela po ramieniu i przelotnie pocałował Letty w czubek głowy. Pognał przed siebie by dogonić kobietę jego życia.
   - Patricia! – złapał ją za łokieć i zatrzymał. Odwróciła się i spojrzała na niego. Widać było,  że również była zaskoczona spotkaniem. Lecz też ucieszyła się na widok bruneta.

***

   - Możesz mi opowiedzieć coś o niej? – zapytałam Hernandeza, przenosząc wzrok z Davida i jego towarzyszki, stojących na środku deptaka.
   - O Patrici? Znają się już długo. Byli już ze sobą zanim David przeszedł do nas z Valencji. Jednak do ślubu się im nie śpieszyło. Byli naprawdę fajną parą. Każdy w drużynie lubiliśmy Pati, a ja i Leo wbijaliśmy do głowy  temu wiecznie niezdecydowanemu, żeby w końcu się oświadczył. – uśmiechnął się Xavi.
   - Byli fajną parą? Ja wierzę, że będą nadal. – zaśmiałam się.
   - No oczywiście ja też. Wszyscy trzymamy za nich kciuki. Pasują do siebie. – odpowiedział i wtedy znów spojrzeliśmy w ich stronę.  Stali przez chwilę naprzeciw siebie, rozmawiając. Jednak po chwili po prostu się do siebie przytulili.
   - Są słodcy! – zajęczałam i razem z Xavim przybiliśmy sobie piątki.
   - Zgadzam się. Teraz David będzie chodził cały w skowronkach, nawet z powody nieuczestniczenia w Mistrzostwach Europy. Będzie miał przy sobie ukochaną. – uśmiechał się piłkarz. Podążaliśmy jeszcze przez chwilę za nimi wzrokiem, patrząc jak się oddalają, oczywiście przytuleni do siebie. Jednak El Maestro zakomunikował, że musi iść. Pożegnaliśmy się i ja również ruszyłam do swojego samochodu, zaparkowanego na niedalekim parkingu.
 Bardzo cieszyłam się z powodu Davida i jego dziewczyny Patrici. Wystarczyło mi to, co mi powiedział o nich Xavi, a już uwielbiałam ich razem i uważałam za wspaniałą parę. Nie mogłam napisać do Davida z pytaniem jak mu poszło i jak z Patricią, ponieważ moja komórka padła śmiercią naturalną, rozładowała się.
 Wsiadłam do swojego czerwonego Audi i w dobrym humorze wracałam do domu.
 Wjeżdżając na podjazd, zdziwiła mnie obecność jeszcze jednego samochodu. Był to pojazd mojej mamy. Postanowiła nas odwiedzić?

***

  Od ponad pół godziny nie mogli się do niej dodzwonić, a próbowali z dwóch powodów. Pierwszym były niezapowiedziane odwiedziny Antonietty w domu Guadioli, a drugim, to że pół godziny wcześniej, usłyszeli wcześniej w radio informację o wypadku samochodowym, w którym brało udział czerwone, dwuosobowe Audi. Zostali w domu sami, bo wcześniej Noe wyszła z Cristianem, ona z resztą też nie odbierała. Oboje martwili się o młodą dziewczynę. Jej telefon wcale nie odpowiadał, lecz nagranie informujące, że abonent jest wyłączony.
   - Może trzeba obdzwonić szpitale? – zapytała, chodząca w kółko kobieta.
   - Anto, spokojnie. Poczekajmy jeszcze chwilę. Może to nie ona, może oddzwoni. – Pep próbował ją uspokoić.
   - Ty w ogóle się tym nie przejmujesz? Bo przecież co cię ona obchodzi? Może coś się faktycznie stało! – zakpiła zdenerwowana pani Sedillo.
   - Nie masz prawa tak mówić. – wstał  z miejsca, zdenerwowany słowami brunetki. – Od dwudziestu trzech lat, nie ma momentu, w którym nie martwiłbym się o Leticie! To w końcu także i moja córka! – krzyknął, a oboje wtedy usłyszeli coś spadającego na ziemię. Spojrzeli w kierunku holu. Zamarli. W przejściu stała Letty, cała i zdrowa, ale również zaskoczona.
   - Córka? – wydukała bezradnie, a jej oczy zaczęły się szklić.
   - Letty. – pierwszy w jej stronę zerwał się Pep, ale ta zrobiła krok w tył. – Posłuchaj…
   - Jesteś moim ojcem tak? – zapytała z lekkim niedowierzaniem i kpiną. Josep i Antonietta równo podeszli do połowy odległości, dzielącej jej z nimi.
   - Letty, wysłuchaj. – mówiła jej matka.
   - Mam was słuchać?! – wybuchła. – Ciągle jakieś kłamstwa! Gdy dowiedziałam się o Santosie, szukałam pomocy i u ciebie. Myślałam, ze ty jedyny będziesz ze mną szczery. – spojrzała na trenera piłkarskiego. – Jednak ty też nigdy nie byłeś. Wszyscy mnie okłamują!
   - Leticia! – odezwała się jej matka.
   - Zostawcie mnie, dobrze? – odpowiedziała już spokojniej, schyliła się po swoją torbę, którą wcześniej upuściła, po tym co usłyszała i wybiegła z domu.

***

 Na początku w ogóle nie wiedziałam gdzie mam się podziać. Gdzie iść? Noe teraz pewnie spędza czas z Tello, Anita z Ceskiem, a Davidowi tym bardziej nie chciałam przeszkadzać. Nogi same niosły mnie w jednym kierunku. Szłam ciągle płacząc. Ludzie zatrzymywali mnie i pytali co się stało czy potrzebuję pomocy. Ignorowałam i szłam dalej. W pewnym momencie z nazbieranych chmur trysnął wiosenny deszcz. Nie przeszkadzało mi to, bo i tak moje oczy i policzki były mokre od łez.
 Ciągle żyłam w przekonaniu, że mój biologiczny ojciec to ten starszy Guardiola, Roberto, który teraz nie żyje. Okazało się, że jest inaczej. Była nim osoba, którą całe życie uważałam za wujka i osobę, której bez problemu mogę się zwierzyć i porozmawiać, udać się po poradę w trudnej sprawie. Opowiadałam mu, że nie uznaję kłamstw. Wiedział to, gdy przeprowadzałam się do niego z powodu kłamstwa matki, o tym że kogoś ma. Teraz się okazuje, że mieli wspólną tajemnicę. Ale czy mój ojciec… Ojciec, który przez pierwsze siedem lat mojego życie mnie wychowywał, czy wiedział o tym?
 Nie wiedziałam nic. Nie dałam sobie wytłumaczyć. Wyszłam. Po prostu zwiałam. Po tej informacji nie chciałam ich słuchać. Chciałabym z kimś kto mógłby mnie wysłuchać i pocieszyć. Nogi i rozum zaprowadziły mnie w jedno miejsce.
 Było już ciemno, a ja cała przemoczona stanęłam przed drzwiami domu. Nadal cała roztrzęsiona, mokra i zmarznięta zadzwoniłam dzwonkiem. Oparłam się o framugę i czekałam, aż właściciel mi otworzy. Po krótkiej chwili usłyszałam szmery w środku. Drzwi się otwarły, a w progu stanął piłkarz.
   - Letty. – wydukał na mój widok.

***

 Usłyszał pukanie do drzwi. Zapytał się w myślach, kto to może być o tej porze oraz w taką pogodę. Podniósł się z kanapy i ruszył do drzwi. Otworzył je i oniemiał. Za nimi stała podopieczna jego trenera, cała przemoknięta i widać było, że zapłakana. Ledwo trzymała się na nogach.
   - Letty. – wydukał. – Wchodź. Co się stało? – zapytał przerażony, pociągając ją za rękę do ciepłego wnętrza. Ta się jeszcze bardziej rozpłakała. Nie mógł na to patrzeć. Serce mu się krajało. Podszedł do niej i przytulił. Lekko zaskoczyło to dziewczynę, ale potrzebowała tego.
   - Jesteś teraz cały mokry. – wychrypiała.  
   - To nic. Musisz się wysuszyć, bo się rozchorujesz. – zdjął z jej ramienia przemoczoną torbę i położył  w korytarzu. Chwycił za dłoń i zaprowadził za sobą na piętro. Pokazał łazienkę, dał ręczniki, a nawet swoje dresy i klubowy, domowy trykot. Powiedział, że będzie czekał na dole. Zszedł, zostawiając dziewczynę samą. Wszedł do kuchni i postawił wodę na coś ciepłego do picia. Męczyło go dlaczego płakała, przez kogo? Co się wydarzyło?
Gdy wlał do dwóch kubków wrzątek, przygotowując herbatę, usłyszał kroki. Obrócił się i zobaczył, stającą w progu, teraz szatynkę.
   - Co się stało? – podszedł do niej, a ta spuściła głowę. Delikatnie chwycił jej podbródek i uniósł ku górze. – Okey, nie chcesz, na razie nie mów, ale musisz się napić czegoś ciepłego. – powiedział, patrząc w jej pełne smutku oczy. Wrócił po oba kubki i razem weszli do salonu, usiedli na dużej kanapie, tuż przed kominkiem. Dwudziestotrzylatka skuliła się w kącie i objęła dłońmi kubek z gorącym wywarem. Piłkarz usiadł obok ze swoim kubkiem i patrzył na nią.
   - Dowiedziałam się, że przez całe moje życie byłam okłamywana. – powiedziała beznamiętnie, patrząc się w ciemność, panującą za oknem. – Mój biologiczny ojciec nie zmarł w wypadku szesnaście lat temu. On żyje. Był ciągle obok. Teraz nawet z nim mieszkam. – mówiła, teraz już odwracając głowę w kierunku chłopaka.
   - Chcesz powiedzieć, że Pep… - zaczął, a ta przymykając oczy, by powstrzymać łzy, kiwnęła głową.
   - Usłyszałam rozmowę jego i mamy. – popatrzyła w dół. – Leo, znów okazało się, że byłam okłamywana przez najbliższe mi osoby. – spojrzała na niego i uroniła kolejną, pojedynczą łzę. Odstawił swój kubek i przysunął się do niej. Tak naprawdę nie wiedział co ma jej powiedzieć. Znów ją przytulił, a ta w jego ramionach rozpłakała się jak mała dziewczynka.
   
  W objęciach tego chłopaka czuła się bezpieczna. Ufała mu, lecz nie chciała się sparzyć. Nie wyciągał od niej siłą tego co się stało, pozwolił samej się otworzyć.  Nie tłumaczył, lecz po prostu przytulił, czego potrzebowała i to bardzo. Po raz pierwszy czuła jak to jest, być przytulaną przez niego. On cały ją intrygował. Czuła się przy nim inaczej, a gdy ją dotykał, stado motyli w jej brzuchu budziło się ze snu, nie mówiąc już o dreszczach na całym ciele. Uwielbiała jego zapach. Taki męski i za razem słodki. Za każdym razem, gdy był w pobliżu, zapach docierał do jej nozdrzy. W jego ramionach mogła trwać w nieskończoność.

   Siedział na kanapie, obejmując ramieniem śpiącą Leticie, przytuloną do jego klatki piersiowej, trzymającą głowę na miejscu serca, ciągle gładząc ją delikatnie po wilgotnych włosach. Była śliczna. W środku wariował na jej widok. Teraz jest w jego domu, śpi, przytulona do niego, w jego koszulce. Wyglądała obłędnie.
 Obok na stoliku zaczął wibrować jego telefon. Na wyświetlaczu pokazywało dzwoniący do niego numer trenera. Wstał tak, by jej nie zbudzić. Oparł jej głowę o poduszkę i okrył kocem. Dopiero wtedy odebrał.
   - Słucham.
   - Przepraszam cię Leo, że tak późno dzwonię, ale mam pytanie. – zaczął, zmęczonym tonem. – Wiesz może gdzie jest Letty?
   - Jest u mnie. – odparł krótko, a w słuchawce usłyszał westchnienie ulgi.
   - Mogę z nią porozmawiać? – zapytał.
   - Niestety nie. Śpi. I nawet nie wiem czy byłaby w stanie rozmawiać z tobą.
   - Domyślam się. Rozumiem ją, ale powiedz jej, że się o nią strasznie martwiliśmy. Ona nie za całej prawdy. – westchnął. – Dzięki Leo. Wiem, że Letty jest bezpieczna i nic jej nie jest. Do zobaczenia jutro.
   - Dobranoc. – odpowiedział piłkarz i się rozłączył. Wrócił do salonu i poprawił koc, by dziewczyna w nocy nie zmarzła. Przykucnął jeszcze niepewnie i ucałował ją w czoło. Zgasił światło i ruszył na górę, do swojej sypialni. 
_____________________________________
 Miałam to całkiem inaczej rozegrać z Villą, ale... Będzie inaczej, niż na początku planowałam : ) 
Czekam na opinię pod tym rozdziałem, który jest... Sama nie wiem... Zaskakujący? 
 

17 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial :> no to jest bomba ! :D zaskoczylas mnie. dobrze ze patrici wrocila teraz letty i leo moga byc razem :> pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzooooooo zaskakujący! tylko jak to nie zna całej prawdy? czegoś tutaj nie rozumiem :P i dobrze, że David się nie będzie tu mieszał ;) oni do siebie jak najbardziej pasują :) Letty i Leo <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział jest mega zaskakujący. Chyba żadna z nas nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Przede wszystkim liczyłam na to, że może i David pokusi się o względy Leticii, ale jeśli ma być szczęśliwy z Patricią, to nie widzę żadnego problemu. Za to Leo urzekł mnie po raz kolejny swoją troską, czułością, opiekuńczością wobec młodej Guardioli. To, co przeżyła Letty na pewno musiało ją bardzo zaboleć. Przez tyle lat żyła w kłamstwie, a co najgorsze okłamywali ją najbliżsi. Chyba minie trochę czasu zanim oswoi się z nową sytuacją.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. owszem, jest zaskakujący xd
    Ah ten Leo... przyjaciel jak znalazł!
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Om. Omg ! Teraz to już szalejesz!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. zaskoczyło mnie spotkanie Davida z Patricią. Ogólnie mowiąc rozdział świetny jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  7. musze przyznać, że rozdział jest na serio bardzo ciekawy. nigdy nie pomyślałbym, że Pepe to ojciec Letty. po prostu szok! współczuję dziewczynie! na pewno matka i ojciec stracili zaufanie swojej córki! Patricia? nie lubię jej! myślałam, że David zawalczy o Letty, bo właśnie im kibicuję. końcówka jest słodka! widać, że dziewczyna może liczyć na Leo. Messi to prawdziwy przyjaciel! czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeju .. śliczna końcówka , tak jakby coś cię zaczyna , ale nie do końca , uznajmy taka nutka tajemniczości czy będą razem , czy nie ... Fajnie , że David i Patricia znowu są razem , przynajmniej tak mi się wydaję , ale nic , kończę i czekam na następny :D . Pozdrawiam Nikaaaa

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny blok zaczyna się zapowiadać bardzo ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow... Jestem zaskoczona... Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Kto by pomyślał, że Pep to ojciec Letty.
    Co do Davida i Patrici cieszę się, że to się tak potoczyło ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pozwolisz, że ten rozdział, jak i drugi na innym twoim blogu przeczytam w niedzielę? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. genialne. jeszcze nie mogę pozbierać żuchwy z podłogi po tej akcji z ojcem o.o

    OdpowiedzUsuń
  13. Jest fantastyczny! Biedna Letty... Co nie zmienia faktu, że straaaasznie się cieszę, iż poszła do Leo! Niech oni szybciutko będą razem! Czekam na nn ;**
    ~Epic/Pauli$

    OdpowiedzUsuń
  14. A tym czasem zapraszam do mnie na nowość: pepita-cruz.blogspot.com W klimacie All I want!

    OdpowiedzUsuń
  15. To coś genialnego!!! Czekam na next:-P

    OdpowiedzUsuń
  16. jezuuuusie . ! to jest genialne . ! Uwiiielbiam tego bloga . ! < 3 . czekam na nexta . < 3

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz rację, rozdział jest zaskakujący i chyba nikt nie spodziewał się takiego rozwiązania sytuacji. Ale zacznę od początku. ;-DD Strasznie się cieszę, że pomiędzy Noe a Cristianem ułożyło się tak dobrze i chłopak jest tak szczęśliwy, że aż pokazuje to na treningu. Co do Vili, cieszę się właśnie z takiego rozwiązania, bo Leticia zdecydowanie bardziej pasuje mi do Leo i to właśnie z nim ma być. A widać, że David jednak będzie ze swoją byłą dziewczyną bardzo szczęśliwy. Mam nadzieję, że Pep będzie miał jakieś dobre wytłumaczenie dla całej tej sytuacji z jego ojcostwem, wręcz jestem tego pewna, bo to przecież dobry człowiek! A Leo... jest tak troskliwy. ;-))
    [http://rok-w-raju.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń