Obudziłam się, leżąc
na sofie, okryta kocem. Przypomniałam sobie, że nie byłam u siebie. Byłam u
przyjaciela. Usłyszałam kroki, kogoś schodzącego po schodach na dół. Po chwili ujrzałam
Leo, wychodzącego z klatki schodowej od razu skręcającego do kuchni, w trakcie
nakładając na siebie koszulkę. Ja leżałam nadal, wpatrując się w otwór, gdzie
przed chwilą wszedł Messi. Po kilku sekundach wyszedł, a ja przymknęłam oczy,
udając, że nadal śpię. Usiadł na niskim stoliku, stojącym obok sofy, na której
leżałam. Siedział i czułam, że mi się przygląda.
- Wiesz, że to się
czuję, gdy ktoś na kogoś patrzy? -
zaśmiałam się, podnosząc po woli powieki.
- Wybacz. –
uśmiechnął się. – Jak się spało? – zapytał.
- Wiesz co? Chyba
stanę się twoim częstszym gościem, bo ta kanapa jest bardzo, ale to bardzo
wygodna. – powiedziałam podnosząc się.
- W końcu sam lubię
sobie uciąć na niej drzemkę. – oboje się zaśmialiśmy. – Właśnie nastawiłem wodę.
Kawa, herbata? – zapytał
- Kawa Leo, kawa. –
poprosiłam, a ten głową wskazał na kuchnię i pierwszy tam się udał. Wstałam i
ruszyłam za nim. Stał przy blacie i nasypywał kawę do dwóch kubków.
Podciągnęłam się i usiadłam na blacie, tuż obok kubków. On podniósł lekko wzrok
i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Również się uśmiechnęłam.
Po chwili wręczył mi
kubek z gorącym kofeinowym napojem. Sam oparł się o blat stołu, centralnie
naprzeciw mnie. Dzielił nas od siebie krok.
- Pep wczoraj
dzwonił. – powiedział. – Naprawdę się o ciebie martwił. Myślę, że go trochę
uspokoiłem, mówiąc, że jesteś u mnie. Później w nocy jeszcze rozmawiałem z
Xavim. Trener podobno postawił na nogi połowę drużyny. – dodał, a ja spuściłam
wzrok. – Porozmawiaj z nim.
- To nie jest takie
proste, Leo. Dowiedziałam się, że byłam przez całe swoje życie byłam okłamywana
przez najbliższe i najważniejsze mi osoby. Nagle się dowiaduję, że to jednak
nie ten Guardiola jest moim biologicznym ojcem… - mówiłam jak nakręcona. – Ja sobie
tego nie wyobrażam! Ja pamiętam jak matka zawsze mówiła, że kochała ponad życie
ojca! Nie pojmuję tego wszystkiego.
- Dlatego powinnaś
dać im szansę się wytłumaczyć, wysłuchać.
- Nie wiem czy
potrafię. – odwróciłam głowę i poczułam, że po moim policzku spływa łza. W
jednej chwili zjawił się przede mną Leo. Dłonią złapał delikatnie za mój
podbródek i kciukiem starł łzę z policzka. Przytulił mnie do siebie. Od
wczorajszego wieczoru, robił to, kiedy tego potrzebowałam. Podniosłam lekko
wzrok i natrafiłam na jego oczy. Stykaliśmy się czołami, a nosy zachodziły za
siebie. Czułam i słyszałam jego miarowy oddech. Nagle ogarnęła mnie straszliwa
chęć posmakowania jego ust. Cholernie chciałam by mnie teraz pocałował. Zbliżył
się jeszcze bardziej i oparł stabilnie dłonie o blat, wokół mnie. Delikatnie
przejechał swoimi wargami po moich, a we mnie aż wrzało. Niepewnie położyłam
dłoń na jego klatce piersiowej. Podniosłam lekko głowę, tak że przez przypadek,
czubki naszych nosów się o siebie potarły.
Zadzwonił dzwonek do
drzwi, a ja od razu powędrowałam wzrokiem gdzie indziej. W tym momencie Leo
chwycił za mój podbródek i pewnie wbił się w moje usta. Przez całe ciało
przeszedł dreszcz, a każda z kończyn odmówiła posłuszeństwa. Rozchyliłam wargi,
a on odpowiedział mi głębokim, namiętnym i ognistym pocałunkiem.
Oderwaliśmy się po
woli od siebie, nadal dotykając się czołami i miarowo oddychając. Wtedy znów
rozległ się dzwonek do drzwi.
- Powinieneś
otworzyć. – wyszeptałam. On znów chwycił za mój podbródek i wpił się w moje
usta, tym razem na krótką chwilę. Wyszedł z kuchni do korytarza, by zobaczyć
kto stoi przed drzwiami.
Co to było? Właśnie
całowałam się z Leo i… I to było przyjemne! Poczułam dotyk jego ust. Na samą
myśl, uśmiech wskakiwał mi na usta.
Usłyszałam jakieś
głosy z korytarza, a przede wszystkim wyłapałam słówko ‘synu’. Co? Jego
rodzice? Co ja mam zrobić? Może przede wszystkim zejść z blatu tej kuchennej
komody! Zeskoczyłam z niej, ale jeszcze jeden szczegół… Miałam na sobie
koszulkę i dresy Leo. Spokojnie Letty. Tylko spokój cię uratuje…
Po chwili w progu
kuchni pojawiła się niewysoka, młoda dziewczyna. Zauważyła mnie i jakby się
trochę zmieszała.
- Leo, nie mówiłeś,
że masz gościa. – po chwili się wyszczerzyła, a automatycznie za nią pojawiła
się kolejna dwójka. Tym razem już rozpoznałam w nich rodziców Lionela, a
dziewczyną była jego młodsza siostra. Pojawił się też Leo. Wszedł do kuchni i
stanął pomiędzy mną, a swoją rodziną.
- No to może sobie
was przedstawię… Moi rodzicie Celia i Jorge oraz siostra Maria Sol, a to moja
przyjaciółka Letty. – powiedział, drapiąc się po karku.
Zatrzymał samochód
przed domem wuj… właściwie to mojego ojca.
- Na pewno nie
chcesz lecieć z nami? – zapytał, spoglądając na mnie.
- Teraz wolę zostać
tu. Chcę pomyśleć o tym wszystkim, ale obiecuję, że z wami duchowo. – lekko się
uśmiechnęłam. – Oczywiście będę mocno trzymać kciuki. – dodałam.
- Taką mam
nadzieję. – uśmiechnął się.
- Wygracie. –
uśmiechnęłam się i pochyliłam się, pocałowałam go w policzek. Chciałam wysiąść,
ale jakiś niewidoczny magnez ciągnął mnie do jego ust. Nasze twarze dzieliła
niebezpiecznie mała odległość. Czułam jego oddech. Równocześnie złączyliśmy
nasze usta w pocałunku. Znów czułam, dreszcz przechodzącym po całym moim ciele
i przyjemne ciepło.
- Teraz na pewno
wygramy. – uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy. Przygryzłam dolną wargę i
spuściłam wzrok. Rzuciłam szybkie do
zobaczenia i wysiadłam z samochodu Leo. Przechodząc przez furtkę,
obejrzałam się za siebie, na siedzącego wewnątrz pojazdu Argentyńczyka.
Uśmiechnął się lekko i odpalił silnik samochodu. Zrobiłam to samo ruszyłam
dalej przed siebie. Słyszałam jeszcze tylko jak odjeżdżał.
Ku mojemu zdziwieniu,
na podjeździe stały trzy samochody, mój, Cristiana i Cesca, a nie było już
samochodu Pepa. Weszłam do domu, a tam od razu głośnio powitały mnie cztery
postacie.
- Czy ja mogę się
dowiedzieć o co tak właściwie chodzi?! – wyskoczyła czerwonowłosa. – Nie
wracasz na noc, Pep siedzi do późna, jak na szpilkach i też nic nie chce
powiedzieć, a idzie dopiero spać gdy obdzwonił połowę swojej kadry i litościwie
oznajmił, że jesteś u Messiego! Co się stało? – prawie krzyczała.
- Tak właściwie to
jesteś spakowana? – zapytała spokojniej Anita.
- Życzę wam miłego
pobytu w Anglii, a za was chłopaki będę trzymać mocno kciuki. – lekko się
uśmiechnęłam i postawiłam nogę na pierwszym schodku.
- Letty, coś się
stało? – zapytał Cesc.
- Czemu nie lecisz?
– dołożył Tello.
- Nie chcę o tym
gadać. Ochłonę trochę i gdy wrócicie, to dowiecie się o wszystkim. –
westchnęłam, a tamci popatrzyli po sobie. – Przepraszam was, ale pójdę do
siebie. – dodałam i ruszyłam na górę. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na
łóżko, wbijając wzrok w sufit. Po chwili drzwi mojego pokoju się otworzyły i do
środka wparował Cristian.
- Nasze intuicje
podpowiadały wszystkim, że ktoś z nas musiał do ciebie przyjść. Zgłosiłem się
na ochotnika. – rzucił się na łózko, obok mnie. – Powiem tak… Znamy się jak
łyse konie, a w dzieciństwie byliśmy nierozłączni. Potrafię rozpoznać kiedy
stało się coś mało ważnego, albo coś gigantycznie okropnego.
- I co rozpoznałeś
teraz? – mruknęłam.
- Obstawiałbym to
drugie. – rzucił od razu. – Powiesz mi co się stało czy mam cierpliwie czekać
do piątku? – zapytał, przeszywając mnie wzrokiem. Odchyliłam głowę i poczułam
jak łzy samowolnie spływały mi po policzkach.
- Roberto nie był
moim ojcem. – wyszeptałam przez łzy, a mina Cristiana była do przewidzenia. Na
jego twarzy malowało się niemałe zaskoczenie.
- Że… że co?! –
wydukał. – Ale jak to możliwe?! – pytał.
- Znów byłam
okłamywana, tylko tym razem przez więcej niż jedną ważną mi osobę.
- A wiesz… - zaciął
się. – Wiesz kto jest twoim biologicznym ojcem? – zapytał niepewnie. Skinęłam
głową i znów poczułam łzę na policzku. Cristian objął mnie ramieniem i
przytulił do siebie. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – dodał. – Tylko nie
płacz.
- Gdy wrócicie,
będę mogła na chwilę z tobą pomieszkać? – zapytałam.
- Pewnie, ale…
Dlaczego? – zapytał zdezorientowany.
- Będzie mi trudno
przebywać, przynajmniej na razie, w obecności Pepa. – przewróciłam oczami.
- Zaraz, zaraz… Co
do tego wszystkiego ma twój wujek?! Czekaj… Chyba nie chcesz powiedzieć, że
okazało się, że to jest twój ojciec. To by było zabawne. – zaśmiał się. – Nie
jest, prawda?
- Mi nie jest w tym
momencie do śmiechu. – westchnęłam.
- Czyli jest?! –
zrobił przerażoną minę. – Mała, wiesz, że znów to będzie ucieczka? Uciekłaś z
Sabadell, po tym jak pokłóciłaś się z mamą o Santosa, a teraz chcesz uciec z
domu Pepa? To nie rozwiązuje problemów. Musisz stawić temu czoła. – mówił.
Wiedziałam, że jego słowa są mądre, ale… Cholernie trudne to zrealizowania. Nie
odpowiadałam nic. – Przemyśl to dobrze, ale jeżeli jednak będziesz chciała się
przenieść, to oczywiście jesteś moim ulubionym i mile widzianym gościem. –
uśmiechnął się. – Teraz muszę zmykać, jechać po rzeczy jeszcze do siebie.
- Reszta też już
wyjeżdża? – zapytałam, a on skinął głową. – Jeżeli będą pytali… Powiedz, że po
powrocie wszystko im opowiem, dobrze?
- Pewnie. Myślę, że
zrozumieją. – ucałował mnie w czubek głowy i wstał.
- Pożegnaj ich ode
mnie i mocno ucałuj Noe. – puściłam do niego oczko, a ten się zaśmiał.
- Pa. – rzucił i
wyszedł z mojego pokoju.
Zostałam sama.
Chwilę później słyszałam, jak frontowe drzwi się zamykają, a z podwórza
odjeżdżają dwa samochody. Skuliłam się i okryłam kocem. Tylko jeden temat
zaprzątał moje myśli. Dlaczego nikt nic mi wcześniej nie powiedział? Osobą,
którą przez całe życie uważałam za wujka, tak naprawdę był moim ojcem. Jestem
ciekawa tego, jak to się mogło stać, jeżeli matka zawsze powtarzała, że kochała
tylko i wyłącznie ojca. A co z Pepem? To wszystko jest dziwne.
Musiałam się
zdrzemnąć, bo jakąś godzinę później, na nogi postawił mnie dość głośny dzwonek
mojego telefonu. Nie dobiegłam do niego. Na ekranie widniało nieodebrane
połączenie od Villi, a gdy już chciałam oddzwonić, przyszedł mi SMS od
piłkarza.
Doszły mnie słuchy, że nie poleciałaś dziś
ze wszystkimi do Londynu. Stało się coś? A tak na marginesie, musimy pogadać ;
)
Oddzwoniłam, a podczas rozmowy próbowałam
zachować naturalny ton. Chciał się spotkać. Zaproponował Ciutat Esportiva,
gdzie mogliśmy spokojnie wyjść na boisko, wspólnie pokopać piłkę i porozmawiać.
- To kto pierwszy
mówi to co chce powiedzieć? – spojrzał na mnie David, podrzucając delikatnie
piłkę.
- No to może ty? –
zaproponowałam i ruszyłam w stronę bramki. On ustawił się jak do rzutu karnego,
przymierzył i gdy kopnął piłkę, równo wykrzyczał jedno zdanie:
- Zostanę ojcem! –
wyszczerzył się, a ja, łapiąc futbolówkę spojrzałam na niego pytająco.
–Patricia wyjechała do Brazylii i tam dowiedziała się, że jest w ciąży. Nie
mogła sobie znaleźć tam miejsca, więc wróciła do Hiszpanii. Chciała się ze mną
skontaktować, ale nie mogła się do tego zabrać, nie wiedziała jak. No i wczoraj
zauważyliśmy ją praktycznie na ulicy. Rozmawialiśmy długo, powiedziała mi o
ciąży, a ja wyjąłem z szuflady jej pierwszy zaręczynowy pierścionek, który mi
oddała po kłótni i ponownie się jej oświadczyłem. – mówił, tryskający
szczęściem i dumą.
- David, gratuluję
ci! – podleciałam do niego i mocno przytuliłam.
- Ja też strasznie
się cieszę. – odparł. – Teraz opowiadaj co u ciebie i dlaczego nie poleciałaś z
nimi. – zarządził.
- Ty czemu nie
poleciałeś?
- Bo lecę jutro
rano z Patricią, ale nie zmieniaj tematu. Czekam na odpowiedź. – nie dawał za
wygraną.
- Nic się nie
stało. – skłamałam, spuszczając wzrok.
- Letty, przecież
to widać na kilometr… - westchnął.
- Nie chcę teraz o
tym gadać. – przewróciłam oczami. Wtedy na murawę wkroczyła niewysoka brunetka.
David zauważył ją od razu.
- No dobra, teraz
ci się upiekło… Chodź, poznasz Pattie. – puścił do mnie oczko i pociągnął za
sobą.
Spędziłam trochę
czasu z przyszłymi rodzicami, co choć na chwilę pomogło mi przestać myśleć o
tym co się teraz dzieje w moim życiu. Ojcostwo Pepa, ale i jeszcze jedna rzecz…
To co stało się dziś rano, a nawet dwa razy… Co miały znaczyć te pocałunki z
Leo? Ja czułam się jakbym była w innym świecie, jakbym odlatywała ze swojego
ciała. Ludzie nie całują się bez powodu, prawda?
Zaparkowałam samochód
przed domem, tuż obok samochodu mojej mamy, którego obecność mnie zaskoczyła i
przy tym zwiastowała nic dobrego. Wsiadłam z Audii i ruszyłam w stronę wejścia,
obok którego, na schodkach siedziała mama, czekała na mnie.
- Cześć Letty,
możemy porozmawiać? – zapytała niepewnie, gdy przeszłam obok niej i zaczęłam
przekręcać klucz w drzwiach.
- Coś często
ostatnio tu przyjeżdżasz. – mruknęłam.
- Dlatego, że
mieszka tu moja córka. Porozmawiamy? – ciągnęła. Spojrzałam na nią i wpuściłam
ją do środka.
Było już późno,
mama wróciła do Sabadell, a ja leniwie wspinałam się po schodach na górę.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam swój telefon, leżący
na nocnym stoliku. Miałam trzy powiadomienia, jedno nieodebrane połączenie od
Pepa i dwie wiadomości, od Cristiana: Wylądowaliśmy
cali i zdrowi. Tylko Ciebie tu brakuje. Tą wiadomość dostałam ze trzy
godziny temu, połączenie też mniej więcej o tej porze. Była też druga
wiadomość, ta od Leo, sprzed dziesięciu minut: Skończyliśmy trening Stamford. Jest chłodno i deszczowo. Co się dzieje
w Barcelonie, a przede wszystkim, jak się trzymasz?
Od razu mu odpisałam:
David zszedł się z Patricią, a ja właśnie
skończyłam rozmowę z mamą na temat braci Guardiola. Teraz jestem padnięta więc
przy innej okazji powiem ci o tym. Dobranoc.
Nie musiałam długo czekać na jego odpowiedź: Słyszałem o Guaje. Miłych snów.
O tym całym
wydarzeniu wiedzieli na razie Leo i Cristian, mój stary przyjaciel nie
wiedziałby, ale gdy przyszedł wtedy do mnie do pokoju, potrzebowałam rozmowy z
kimś. Może i powiedziałabym o tym Villi, ale nie chciałam go zadręczać swoimi
problemami, a w szczególności w momencie gdy cieszył się z odzyskania ukochanej
oraz wieści o maleństwie, którego jest ojcem. Pytanie… Dlaczego moje życie nie
może być ciągle sielankowe i spokojne? Dlaczego zawsze coś musi tak nagle wyskoczyć?
________________________________________________
Chyba wszyscy w czekali na wydarzenie z tego rozdziału? Hmm? : )
Zbliżają się święta, więc chciałabym się trochę tu rozpisać.
Chciałabym życzyć wszystkim moim czytelniczką pogodnych, zdrowych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia. Dziewczyny, niech spełnią się wasze wszystkie życzenia i sny, życzę Wam byście kochały i były kochane, byście miały najlepszych przyjaciół, na których nie będziecie narzekać, żeby ta przyjaźń trwała i trwała. Dla tych co piszą opowiadania, życzę mnóstwo weny, pomysłów i chęci pisania : )
Pozwolę też sobie na osobiste życzenia:
1. Natalia (Noelle) - jesteś pierwsza, między innymi dlatego, że znamy się najdłużej. Dasz wiarę, że to już 9 lat? Nati, życzę ci dużo, dużo szczęścia, zdrowia, dobrych ocen (no dobra, takie już masz), miłości i wielu wspaniałych chwil. Żebyś spotkała na swej drodze swoją drugą połówkę, takiego Tello, Torresa, Nialla czy Roberto, i tak dalej można by było wymieniać. Chcesz wyjechać do Anglii, tego też ci życzę.
2. Natalia (Nataleczkaaa) - ty dziku jeden! Nie zmieniaj się, słyszysz? Nie zmieniaj. Miej daleko docinki naszych szuj. Bądź szczęśliwa i zdobywaj najlepsze wyniki. Spełniaj swoje marzenia, zakochaj się bez pamięci i żyj jak królowa. Tobie też życzę żebyś poznała swoich idoli, Cześka i Bartrę.
3. Ania (Annie) - spełniaj marzenia i idź przez świat z podniesioną głową. Dalej miej swoje zwariowane pomysły i realizuj je. Pnij się do góry i zwiedzaj każde zakątki. Ania, cierpliwości, cierpliwości, kiedyś dokopiecie z Nati swojemu klasowemu 'plebsowi'. No i ty też poznaj Fabregasa i Bartrę, tylko się z Nataleczką o niego nie pobijcie.
Dziewczyny, wiedzcie jedno - jesteście genialne! Czekam na Sylwestra ♥
Ps. Feliz Navidad ♥
Status - oglądanie meczu.
Koniec pierwszej połowy, 0 - 1 dla Barcelony.
Status - oglądanie meczu.
Koniec pierwszej połowy, 0 - 1 dla Barcelony.