Siedziałam na ławce zaraz przy fontannie,
która mieściła się przy budynku mojego uniwersytetu. Oparłam się o drewniane
oparcie i przymknęłam oczy.
-
Ej śpiochu! Nie śpij, bo cię okradną! – usłyszałam roześmiany głos mojej nowej
znajomej. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Anitę, która siadała obok mnie. – Coś ty
taka dziś niewyspana? Czyżbyś wczoraj gdzieś zaszalała i w nocy nie dawał ci
spać jakiś przystojny Hiszpan? – poruszyła brwiami. Wtedy obok nas przeszedł
starszy, niski profesor. Chyba jedyny, szanowany tu wykładowca, miły i taki
który nie jest wredny dla studentów.
-
Dzień dobry panie Orta. – powiedziałyśmy równo, a ten się do nas uśmiechnął.
-
Witam panny Navarro i Guardiola. – ukłonił się, zdejmując z głowy swój
kapelusz, po czym pomaszerował dalej.
-
Kurcze, znamy się już od dwóch dni i nie znamy swoich nazwisk. – zaśmiała się
szatynka. – Hmm, fajna zbieżność nazwisk. Guardiola - tak samo jak Wielki Pep.
– po jej słowach tylko się uśmiechnęłam. – A tak właściwie to powróćmy do
tematu niewyspania się.
-
Tak jak mówiłaś nie wyspałam się przez przystojnego Hiszpana, ale takiego
kryjącego się pod postacią mojego wujka, który o czwartej nad ranem, tłukł się,
szukając i pakując swoją torbę… Jakby nie mógł spakować się wczoraj, tylko dwie
godziny przed wyjazdem. – przewróciłam oczami.
-
To co robi twój wujek? Gdzie się wybiera? – zapytała.
-
Jest trenerem i dziś rano pojechał z drużyną na mecz do Saragrossy. –
wytłumaczyłam.
-
Ejjj… Bo coś na razie nie ogarniam… Przecież Saragrossa gra dziś z Barceloną…
Wujek trener… Guardiola… Letty, ty mi nie mów, że twój wujek to Pep Guardiola?!
– mówiła z przejęciem, a ja tylko z uśmiechem, skinęłam głową. – Dlaczego ty mi
od razu o tym nie powiedziałaś?! – podwyższyła głos, a ja wzruszyłam ramionami.
-
W zamian za to, w ramach przeprosin, zapraszam cię dziś wieczorem na mecz, a
mianowicie do domu Pepa. Może być? – uśmiechnęłam się.
-
Hmmm… Twojego wujka nie będzie… Szkoda, ale niech będzie. – zaśmiała się Anita.
-
No to się cieszę. – odpowiedziałam i spojrzałam na swój zegarek. – Annie, już
muszę lecieć, zaraz mam zajęcia. Do zobaczenia później. – uśmiechnęłam się i
już mnie nie było.
Szłam szybkim krokiem w stronę głównego
wejścia do budynku. Zmierzałam do nie za dużej sali na parterze. Te zajęcia
odbywały się właśnie na niej, bo na te lekcje uczęszczało tylko 25 osób, a
dlatego że te zajęcia były przeznaczone tylko dla tych, który uściślili swój
kierunek na dziennikarstwie i wybrali główną dziedzinę – dziennikarstwo
sportowe.
Gdy
dotarłam, pod drzwiami stali już wszyscy, a zaraz za mną podszedł wykładowca i
oznajmił nam, że przenosimy się do większej sali wykładowej. Ciekawe dlaczego?
Przeszliśmy
więc do większego pomieszczenia i profesor kazał nam na razie usiąść jak
najbliżej siebie.
-
Powoli zbliżamy się do zakończenia tego roku akademickiego, mamy jeszcze dwa
miesiące, więc chciałbym was w końcu zobaczyć w akcji. Zaprosiłem na dzisiejsze
zajęcia kilkoro gości, którzy nie są sportowcami, ale z nimi jakoś są
powiązani. Powstanie pięć pięcioosobowych grup i każda z nich dostanie swoją
osobę do przeprowadzenia wywiadu. Stąd ta zamiana salami. – mówił starszy
wykładowca, a my wszyscy szeroko się uśmiechnęliśmy. – Rozdzielcie się na grupy
i rozsiądźcie żeby było każdej grupie wygodnie. Wymyślcie pytania, najlepiej
różne, bo nie wiadomo kogo do której grupy przydzielę. – uśmiechnął się.
W naszej całej grupie na zajęciach jest
tylko pięć dziewczyn, więc akurat po jednej do każdej z grup. Prócz mnie w
naszym składzie pojawił się Jorge, Pedro, Adriano i Mateo. Usiedliśmy na
najniższym stopniu w całej sali. Inny porozmieszczali się coraz wyżej. Minęło
dziesięć minut, a profesor oznajmił, że zaprasza do środka naszych gości. A
okazało się, że to nie jest byle kto! Pierwsza grupa dostała managera jakiegoś
hiszpańskiego sprintera, drudzy dostali kuzynkę kierowcy formuły pierwszej,
Fernando Alonso. Ci co siedzieli na centralnym środku pomieszczenia dostali
trenera jakiegoś tenisisty, ale za to przedostatnia grupa dostała kogoś
ciekawego, a mianowicie asystenta Sandro Rosella, więc ciekawe kogo to my
dostaniemy… Chłopcy obstawiali, że to będzie kobieta… No, że tak się wyrażę,
nie pomylili się. Gdy weszła do naszej sali, chyba każdemu facetowi zaparło
dech w piersiach. Dostaliśmy za zadanie dowiedzieć się jak najwięcej o
sportowcach, z którymi te osoby mają styczność. Nam, podobne jak poprzedniej
grupie, przyszło dowiadywać się o barcelońskich piłkarzach, a dokładniej o
obrońcy Gerardzie Pique. Tak, osobą, z którą mieliśmy przeprowadzić ten mały
wywiad była Shakira. Moi towarzysze oczywiście zamiast skupić się na pytaniach,
to skoncentrowali się na biuście i tyłku piosenkarki. Wzięłam więc sprawę w
swoje ręce. Praktycznie to tylko ja z nią rozmawiałam. Dziwiła się skąd tak
dużo wiem o dzisiejszym wyjeździe do Saragrossy, ale później, gdy skończyliśmy
i wychodziłam z nią z klasy, zdradziłam jej, że jestem bratanicą Pepa i teraz
mieszkam z nim.
Szłam zmęczona chodnikiem, ciągnąc nogę za
nogą. Byłam zmęczona i po drugie przybita naszym zadaniem domowym… Dopiero
wysiadłam z autobusu, a miałam jeszcze kawałek do przejścia. Po chwili
usłyszałam za sobą dźwięk samochodowego klaksonu. Obejrzałam się i zobaczyłam
mojego uśmiechniętego wujka za kierownicą swojego audi. Też się uśmiechnęłam i
wsiadłam do auta.
-
Cześć. Mogę ci teraz osobiście pogratulować zwycięstwa z Saragrossą. –
zaśmiałam się. – Trzy do dwóch… Pięknie. – zaczęłam bić brawo.
-
Pod koniec zacząłem się bać, że będzie dwa do dwóch, ale gdy w 89 minucie David
dołączył do strzelców w tym meczu… Eeee, od razu wiedziałem, że nam się uda. –
mówił roześmiany.
-
Barcelona to najlepszy klub piłkarski na świecie, to było wiadome. –
odpowiedziałam. – Przynajmniej wam jest lekko. – westchnęłam.
-
Coś nie tak na studiach? – zapytał zaniepokojony.
-
Nie, wszystko jest w porządku, tylko wczoraj mieliśmy na zajęciach gości, z
którymi przeprowadzaliśmy wywiad. Poznałam Shakire, ale to jest dobre, a dziś
powiedział, że na poniedziałek mamy przygotować profesjonalny wywiad z jakimś
sportowcem… - wytłumaczyłam.
-
I ty się tym martwisz?! – wybuchnął śmiechem. – Mam ci zaraz dać listę
alfabetyczną i możesz wybierać? Dziś wieczorem mamy taki drobny trening, więc
ci któregoś załatwię na piątek wieczór. Może być? – zapytał, gdy byliśmy już
pod samym domem.
-
Dziękuje. – uśmiechnęłam się.
-
Nie ma za co. – odpowiedział i weszliśmy do domu.
-
Tak właściwie to jak minęła wam droga powrotna?
-
Dość wesoło. Nie można było się zdrzemnąć. Ciągłe krzyki chłopaków,
uniemożliwiały to. Dlatego idę… - spojrzał na zegarek. – Mam trzy i pół
godziny, idę się przespać, a potem na ten trening. – skierował się w stronę
drzwi. – Letty…
-
Hmmm?
-
Nie budzić. W razie pożaru, przenieść w bezpieczne miejsce. – uśmiechnął się.
-
Dobra, masz to zagwarantowane. –
uśmiechnęłam się i rzuciłam się na kanapę w salonie.
***
Koniec treningu. Jak po każdym, wszyscy
usiedli na murawie w jednym miejscu. Każdy spocony chwycił za swoją butelkę z
zimną wodą.
-
Panowie, jest sprawa. – Pep usiadł przed nimi, a ci spojrzeli na niego
zainteresowani. – Jest mi potrzebny jakiś chętny do wywiadu. Jutro wieczorem. –
dokończył.
-
Pep, znalazłeś po prostu znakomity termin na wywiad… Piątkowy wieczór… -
odezwał się ironicznie Victor.
-
Wiem, ale… Cristian, jesteś naszym chętnym. – trener zwrócił się do młodego
skrzydłowego.
-
Co?! Pep, dlaczego ja?! – oburzył się Tello.
-
Nie pożałujesz, a wręcz przeciwnie, bo zyskasz. – odpowiedział Guardiola.
-
Co zyskam? Jestem już umówiony.
-
Młody, słuchaj się Pepa. Jak nie ta, to następna. – zaśmiał się Villa.
-
Dobra chłopaki, zmykajcie już do szatni. – zawołał Josep, wstając z murawy.
Reszta również się podniosła i ruszyła tunelem w stronę szatni. – Cristian! –
zawołał jeszcze za nim, a ten się odwrócił. – Wyślę ci jeszcze dokładne
informacje na telefon! – dokończył, a młody piłkarz zrobił minę skazańca i
ruszył za kolegami z drużyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz