poniedziałek, 6 sierpnia 2012

004. La Primera Entrevista


     Siedziałam na ławce zaraz przy fontannie, która mieściła się przy budynku mojego uniwersytetu. Oparłam się o drewniane oparcie i przymknęłam oczy.
- Ej śpiochu! Nie śpij, bo cię okradną! – usłyszałam roześmiany głos mojej nowej znajomej. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Anitę, która siadała obok mnie. – Coś ty taka dziś niewyspana? Czyżbyś wczoraj gdzieś zaszalała i w nocy nie dawał ci spać jakiś przystojny Hiszpan? – poruszyła brwiami. Wtedy obok nas przeszedł starszy, niski profesor. Chyba jedyny, szanowany tu wykładowca, miły i taki który nie jest wredny dla studentów.
- Dzień dobry panie Orta. – powiedziałyśmy równo, a ten się do nas uśmiechnął.
- Witam panny Navarro i Guardiola. – ukłonił się, zdejmując z głowy swój kapelusz, po czym pomaszerował dalej.
- Kurcze, znamy się już od dwóch dni i nie znamy swoich nazwisk. – zaśmiała się szatynka. – Hmm, fajna zbieżność nazwisk. Guardiola - tak samo jak Wielki Pep. – po jej słowach tylko się uśmiechnęłam. – A tak właściwie to powróćmy do tematu niewyspania się.
- Tak jak mówiłaś nie wyspałam się przez przystojnego Hiszpana, ale takiego kryjącego się pod postacią mojego wujka, który o czwartej nad ranem, tłukł się, szukając i pakując swoją torbę… Jakby nie mógł spakować się wczoraj, tylko dwie godziny przed wyjazdem. – przewróciłam oczami.
- To co robi twój wujek? Gdzie się wybiera? – zapytała.
- Jest trenerem i dziś rano pojechał z drużyną na mecz do Saragrossy. – wytłumaczyłam.
- Ejjj… Bo coś na razie nie ogarniam… Przecież Saragrossa gra dziś z Barceloną… Wujek trener… Guardiola… Letty, ty mi nie mów, że twój wujek to Pep Guardiola?! – mówiła z przejęciem, a ja tylko z uśmiechem, skinęłam głową. – Dlaczego ty mi od razu o tym nie powiedziałaś?! – podwyższyła głos, a ja wzruszyłam ramionami.
- W zamian za to, w ramach przeprosin, zapraszam cię dziś wieczorem na mecz, a mianowicie do domu Pepa. Może być? – uśmiechnęłam się.
- Hmmm… Twojego wujka nie będzie… Szkoda, ale niech będzie. – zaśmiała się Anita.
- No to się cieszę. – odpowiedziałam i spojrzałam na swój zegarek. – Annie, już muszę lecieć, zaraz mam zajęcia. Do zobaczenia później. – uśmiechnęłam się i już mnie nie było.
  Szłam szybkim krokiem w stronę głównego wejścia do budynku. Zmierzałam do nie za dużej sali na parterze. Te zajęcia odbywały się właśnie na niej, bo na te lekcje uczęszczało tylko 25 osób, a dlatego że te zajęcia były przeznaczone tylko dla tych, który uściślili swój kierunek na dziennikarstwie i wybrali główną dziedzinę – dziennikarstwo sportowe.
Gdy dotarłam, pod drzwiami stali już wszyscy, a zaraz za mną podszedł wykładowca i oznajmił nam, że przenosimy się do większej sali wykładowej.  Ciekawe dlaczego?
Przeszliśmy więc do większego pomieszczenia i profesor kazał nam na razie usiąść jak najbliżej siebie.
- Powoli zbliżamy się do zakończenia tego roku akademickiego, mamy jeszcze dwa miesiące, więc chciałbym was w końcu zobaczyć w akcji. Zaprosiłem na dzisiejsze zajęcia kilkoro gości, którzy nie są sportowcami, ale z nimi jakoś są powiązani. Powstanie pięć pięcioosobowych grup i każda z nich dostanie swoją osobę do przeprowadzenia wywiadu. Stąd ta zamiana salami. – mówił starszy wykładowca, a my wszyscy szeroko się uśmiechnęliśmy. – Rozdzielcie się na grupy i rozsiądźcie żeby było każdej grupie wygodnie. Wymyślcie pytania, najlepiej różne, bo nie wiadomo kogo do której grupy przydzielę. – uśmiechnął się.
   W naszej całej grupie na zajęciach jest tylko pięć dziewczyn, więc akurat po jednej do każdej z grup. Prócz mnie w naszym składzie pojawił się Jorge, Pedro, Adriano i Mateo. Usiedliśmy na najniższym stopniu w całej sali. Inny porozmieszczali się coraz wyżej. Minęło dziesięć minut, a profesor oznajmił, że zaprasza do środka naszych gości. A okazało się, że to nie jest byle kto! Pierwsza grupa dostała managera jakiegoś hiszpańskiego sprintera, drudzy dostali kuzynkę kierowcy formuły pierwszej, Fernando Alonso. Ci co siedzieli na centralnym środku pomieszczenia dostali trenera jakiegoś tenisisty, ale za to przedostatnia grupa dostała kogoś ciekawego, a mianowicie asystenta Sandro Rosella, więc ciekawe kogo to my dostaniemy… Chłopcy obstawiali, że to będzie kobieta… No, że tak się wyrażę, nie pomylili się. Gdy weszła do naszej sali, chyba każdemu facetowi zaparło dech w piersiach. Dostaliśmy za zadanie dowiedzieć się jak najwięcej o sportowcach, z którymi te osoby mają styczność. Nam, podobne jak poprzedniej grupie, przyszło dowiadywać się o barcelońskich piłkarzach, a dokładniej o obrońcy Gerardzie Pique. Tak, osobą, z którą mieliśmy przeprowadzić ten mały wywiad była Shakira. Moi towarzysze oczywiście zamiast skupić się na pytaniach, to skoncentrowali się na biuście i tyłku piosenkarki. Wzięłam więc sprawę w swoje ręce. Praktycznie to tylko ja z nią rozmawiałam. Dziwiła się skąd tak dużo wiem o dzisiejszym wyjeździe do Saragrossy, ale później, gdy skończyliśmy i wychodziłam z nią z klasy, zdradziłam jej, że jestem bratanicą Pepa i teraz mieszkam z nim.

     Szłam zmęczona chodnikiem, ciągnąc nogę za nogą. Byłam zmęczona i po drugie przybita naszym zadaniem domowym… Dopiero wysiadłam z autobusu, a miałam jeszcze kawałek do przejścia. Po chwili usłyszałam za sobą dźwięk samochodowego klaksonu. Obejrzałam się i zobaczyłam mojego uśmiechniętego wujka za kierownicą swojego audi. Też się uśmiechnęłam i wsiadłam do auta.
- Cześć. Mogę ci teraz osobiście pogratulować zwycięstwa z Saragrossą. – zaśmiałam się. – Trzy do dwóch… Pięknie. – zaczęłam bić brawo.
- Pod koniec zacząłem się bać, że będzie dwa do dwóch, ale gdy w 89 minucie David dołączył do strzelców w tym meczu… Eeee, od razu wiedziałem, że nam się uda. – mówił roześmiany.
- Barcelona to najlepszy klub piłkarski na świecie, to było wiadome. – odpowiedziałam. – Przynajmniej wam jest lekko. – westchnęłam.
- Coś nie tak na studiach? – zapytał zaniepokojony.
- Nie, wszystko jest w porządku, tylko wczoraj mieliśmy na zajęciach gości, z którymi przeprowadzaliśmy wywiad. Poznałam Shakire, ale to jest dobre, a dziś powiedział, że na poniedziałek mamy przygotować profesjonalny wywiad z jakimś sportowcem… - wytłumaczyłam.
- I ty się tym martwisz?! – wybuchnął śmiechem. – Mam ci zaraz dać listę alfabetyczną i możesz wybierać? Dziś wieczorem mamy taki drobny trening, więc ci któregoś załatwię na piątek wieczór. Może być? – zapytał, gdy byliśmy już pod samym domem.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. – odpowiedział i weszliśmy do domu.
- Tak właściwie to jak minęła wam droga powrotna?
- Dość wesoło. Nie można było się zdrzemnąć. Ciągłe krzyki chłopaków, uniemożliwiały to. Dlatego idę… - spojrzał na zegarek. – Mam trzy i pół godziny, idę się przespać, a potem na ten trening. – skierował się w stronę drzwi. – Letty…
- Hmmm?
- Nie budzić. W razie pożaru, przenieść w bezpieczne miejsce. – uśmiechnął się.
- Dobra, masz to zagwarantowane.  – uśmiechnęłam się i rzuciłam się na kanapę w salonie.

***

  Koniec treningu. Jak po każdym, wszyscy usiedli na murawie w jednym miejscu. Każdy spocony chwycił za swoją butelkę z zimną wodą.
- Panowie, jest sprawa. – Pep usiadł przed nimi, a ci spojrzeli na niego zainteresowani. – Jest mi potrzebny jakiś chętny do wywiadu. Jutro wieczorem. – dokończył.
- Pep, znalazłeś po prostu znakomity termin na wywiad… Piątkowy wieczór… - odezwał się ironicznie Victor.
- Wiem, ale… Cristian, jesteś naszym chętnym. – trener zwrócił się do młodego skrzydłowego.
- Co?! Pep, dlaczego ja?! – oburzył się Tello.
- Nie pożałujesz, a wręcz przeciwnie, bo zyskasz. – odpowiedział Guardiola.
- Co zyskam? Jestem już umówiony.
- Młody, słuchaj się Pepa. Jak nie ta, to następna. – zaśmiał się Villa.
- Dobra chłopaki, zmykajcie już do szatni. – zawołał Josep, wstając z murawy. Reszta również się podniosła i ruszyła tunelem w stronę szatni. – Cristian! – zawołał jeszcze za nim, a ten się odwrócił. – Wyślę ci jeszcze dokładne informacje na telefon! – dokończył, a młody piłkarz zrobił minę skazańca i ruszył za kolegami z drużyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz