poniedziałek, 6 sierpnia 2012

007. Otro Misterio


        Wzięłam szybki prysznic i owinięta w ręcznik, z mokrymi włosami pobiegłam do swojej szafy. Wygrzebałam z niej czarne rybaczki przed kolano i czerwoną bluzkę w stylu nietoperz, która odkrywa jedno ramię. Odłożyłam je na swoje łóżko i wróciłam do łazienki. Tam dokładnie wysuszyłam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Wróciłam i się przebrałam. Rozczesałam i rozpuściłam włosy. Podeszłam do lustra i doszłam do wniosku, że tą bluzką i makijażem, podkreśliłam jeszcze moje rude kosmyki. No cóż, czasu na przebranie już nie mam, więc się z tym pogodziłam. Ubrałam swoje czarne baleriny, zabrałam telefon, który po chwili wylądował już w kieszeni spodni i zeszłam na dół, gdzie czekał już mój wujek ubrany w jasne jeansy i w biało-czarną, kraciastą koszulę z krótkim rękawem.
- Gotowa? – uśmiechnął się.
- Pewnie, możemy już jechać. – odpowiedziałam i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu Pepa i wyjechaliśmy z podjazdu. Po drodze mieliśmy zabrać jeszcze Anitę. Po kilku minutach podjechaliśmy pod jej dom, a ona właśnie wychodziła przez furtkę. Ubrana była w jeansy i białą tunikę, wiązaną na szyi. Uśmiechnęła się do mnie, a zaraz po tym, gdy zobaczyła kierowcę, jej uśmiech zmieszał się z zaskoczeniem.
- Zaraz poznasz swoją kolejną fankę. – zaśmiałam się cicho do wujka, zanim Anita zajęła miejsce na tylnym siedzeniu w samochodzie Guardioli.
- Dobry wieczór, cześć Letty. – odezwała się szatynka.
- Cześć. Poznaj mojego wujka. – odwróciłam się do niej z uśmiechem.
- Witaj, Josep Guardiola, lub po prostu Pep. – odwrócił się do niej i podał jej dłoń na powitanie.
- Anita Navarro, miło mi pana poznać. – jakby się trochę speszyła?
- Tylko nie pan, bardzo bym prosił. – zaśmiał się, ruszając samochodem. – Chłopcy mówią mi na ty, a nawet robi to Letty, więc ty też tak rób. – uśmiechnął się.
- Dobrze. – odpowiedziała. – Letty, tak właściwie to co to za impreza? – zwróciła się do mnie.
- Co powiesz na imprezę urodzinową u Ibiego Affelaya? – wyszczerzyłam się do niej, a ta znów zaniemówiła z zaskoczenia.
- Ty mnie wkręcasz, tak? – zapytała w końcu, a ja pokręciłam głową.
- Jeżeli mi nie wierzysz to się przekonasz. – zaśmiałam się.

***

       Zaparkowała samochód na podjeździe, wyszła z niego i go zamknęła. Wolnym krokiem podeszła do frontowych drzwi domu jej narzeczonego. Nacisnęła na przycisk dzwonka i czekała. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich uśmiechnięty mężczyzna.
- Proszę, wejdź. – zaprosił ją do środka. Weszła i stanęła w niewielkim korytarzu, w którym po chwili pojawiła się wysoka, szczupła, mocno umalowana, farbowana blondynka z wielkim uśmiechem, ubrana w krótką spódnicę i bluzkę oraz szpilki.
- Witaj, na pewno pani to Antonietta. – podała jej pośpiesznie rękę.
- Bez pani, po prostu Antonietta. – uścisnęła jej dłoń z uśmiechem.
- Poznaj moja droga, to moja starsza córka Ivette. – wtrącił Santos. – Zaraz jeszcze poznasz Noellię. – dorzcił i podszedł do schodów, spojrzał do góry i zawołał. – Noe, mogłabyś już zejść?
- Idę! – z góry dobiegł damski głos, a po chwili po schodach po woli schodziła niewysoka, rudowłosa, młoda dziewczyna w adidasach, czarnych, dresowych rybaczkach i białym topie.
- Noe, poznaj, to moja przyjaciółka. – zwrócił się do swojej córki.
- Noellia Delarosa, miło panią poznać. – ta również wyjęła dłoń w stronę kobiety, w geście powitania.
- Antonietta Sedillo – Guardiola, prosiłabym też bez pani. – posłała młodej dziewczynie uśmiech.
- Już niedługo. – uśmiechnął się pan domu. – Dziewczyny, zapraszam na kolację. – wskazał na jadalnie, gdzie wszystko było przygotowane.

    Po zjedzonym posiłku, Noe pomogła ojcu posprzątać. Praktycznie przez cały czas, gdy Santos, Ive i Antonella rozmawiali, ona siedziała cicho, siedziała tu pod pewnym przymusem. Razem z jej tatą przyniosła do salonu talerz z ciastem i sok. Usiadła z nimi przez chwilę, ale nadal w ciszy.
- Pójdę do ogrodu. – w końcu wydobyło się z jej ust. Najpierw podeszła do odsuwanej szafy, stojącej w korytarzu i wyjęła z niej futbolówkę. Przeszła przez cały salon i wyszła tarasowymi drzwiami.
- Powiedziałam coś nie tak? – przestraszyła się pani Sedillo.
- Nie, skądże… Ona ogólnie jest dziwna. – skwitowała sarkastycznie blondynka.
- Ivette przestań, to twoja siostra! – Santos zwrócił uwagę córce. – Anto, przepraszam za nią. Była dziś umówiona, chciała grać ze znajomymi w piłkę, ale poprosiłem ją żeby została. – wytłumaczył. Kobieta przez chwilę się zamyśliła.
- Mogłabym… Mogłabym z nią chwilę porozmawiać? – zapytała niepewnie, a lekko zdziwiony Santos skinął głową. Czarnowłosa kobieta wstała z wygodnej sofy i skierowała się ku wyjściu na taras i ogród. Przeszła przez rozsuwane drzwi i zamknęła je za sobą. Zobaczyła, siedzącą na schodku dziewczynę z piłką w dłoniach i patrzącą w dal. – Mamy ładny wieczór. – powiedziała, siadając obok niej.
- Prawda. – odpowiedziała i zapadła niezręczna cisza.
- Wiesz… - zaczęła po chwili Antonietta. – Jesteś bardzo podobna do mojej córki, taki rudzielec, który ciągle uganiałby się za piłką. – zaśmiała się, a nawet na twarzy Noe pojawił się zarys uśmiechu.
- Ja musiałam mojemu rudemu trochę pomóc, wcześniej były bardziej brązowe. – uśmiechnęła się. – Dlaczego ona nie przyszła z tobą? – zapytała.
- Już nie mieszka ze mną. Wyprowadziła się do swojego wujka do Barcelony, tam kontynuuje studia.
- Tata mówił, że twoja córka jest o rok młodsza od Ivette. Kontynuuje? Dlaczego się przeprowadziła, jeżeli studiowała tu? – dziewczyna lubiła wszystko wiedzieć, chciała wiedzieć zawsze na czym stoi. To również upodabniało ją do swojej przyszłej przyrodniej siostry.
- Ona… Pokłóciłyśmy się… Po śmierci jej ojca byłyśmy tylko my dwie, była umowa – żadnych tajemnic… Nie powiedziałam jej o waszym ojcu. Dowiedziała się o tym w przypadkowy sposób. Wyjechała do stolicy Katalonii i teraz mieszka tam. To już tydzień, a nie miałyśmy ze sobą kontaktu… Muszę jej w końcu jakoś powiedzieć, że wychodzę powtórnie za mąż. – wytłumaczyła spokojnie.
- Nie dziwię się jej, my po wielkim kłamstwie mamy też się do niej już nie odzywamy dziesięć lat, a tata się z nią rozwiódł… Pomiędzy tobą i twoją córką na pewno nie jest tak źle, będzie dobrze. – mówiła wstając.
- Dzięki Noe. – uśmiechnęła się czterdziestoczterolatka.
- Teraz mam prośbę. Mogłabyś mnie nie wydać przed ojcem, że poszłam teraz na boisko? – zapytała dwudziestolatka. 
- Pewnie leć. Nic nie pisnę. – uśmiechnęła się. Dziewczyna tylko z uśmiechem kiwnęła głową, obiegła dom i już jej nie było.
   Dobrze wiedziała o co chodziło z byłą żoną Santosa. Kobieta prowadziła podwójne życie. Rodzina dowiedziała się o jej przekrętach, innych mężczyznach i licznych przygodach, różnych postaciach i nazwiskach. Nie chcieli jej znać. Po rozwodzie Santos spotkał się z nią tylko raz, na jej własne życzenie. Powiedziała mu coś, co bardzo zabolało mężczyznę. Powiedziała, że jedna z dziewczyn nie jest jego córką. Żyje z tą świadomością już dziesięć lat, ale nie zrobił nic w tym kierunku. Nie chciał dowiedzieć się czy Ive czy Noe. Obie kochał tak samo, pomimo tego, że były w stu procentach inne od siebie. Nie miał żadnego podejrzenia, która dziewczyna nie jest jego córką. Może też dlatego, że nie chciał?
 Ale jak ona ma powiedzieć swojej córce o tym, że chce ponownie wyjść za mąż? Jak ma zacząć?
    Nadal siedziała na schodku, ale po chwili usłyszała za sobą odsuwające się drzwi.
- Jednak uciekła? – usłyszała głos swojego narzeczonego, który usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Ja nic nie wiem. – uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu.

***

       Wujek jeszcze jakoś zdołał zmieścić swój samochód przed domem boiskowego pomocnika. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę posesji. 
- Pep! Letty! – obok wujkowego samochodu w tym momencie zaparkował Audi R8, z którego wysiała trójka kolejnych gości Holendra. Zatrzymaliśmy się przed bramką i zaczekaliśmy na zawodników i kobietę jednego z nich.
- Cześć Letty! – blondynka z uśmiechem do mnie podeszła i przytuliła na powitanie.
- Cześć. – szeroko się uśmiechnęłam.
- Wy się znacie? – zapytał lekko zdezorientowany Gerard.
- Opowiadałam ci o mojej wizycie na uniwersytecie, a Letty przeprowadzała ze mną wywiad. – wytłumaczyła piosenkarka. Spojrzałam na Anitę… Myślałam, że zaraz chyba wybuchnie. Ja tylko na początku tak reagowałam, ale że już poznałam chłopaków jakieś dwie godziny temu, a Shaki na zajęciach…
- Chłopaki, Isabel, poznajcie moją przyjaciółkę Anitę. – położyłam dłoń na jej ramieniu, a ona momentalnie spojrzała na mnie. – Anitko, poznaj Isabel, Gerarda i Cesca. Ostrzegam, bo to na razie tylko początek nowo poznanych osób. – zaśmiałam się. Kolejno najpierw ścisnęła swoją dłoń z Shakirą, później z jej chłopakiem, a na końcu z Fabregasem.
- Miło mi cię poznać Anito. – uśmiechną się, pokazując rząd swoich białych zębów.
- Mi też. – odpowiedziała, a mi się chyba zdaje… Czyżby nasza panna Navarro lekko się zaczerwieniła?
   Weszliśmy w szóstkę przez furtkę, która była otwarta i ruszyliśmy od razu w stronę drzwi. Panowie otworzyli drzwi bez dzwonienia i wpuścili nas przodem. Pierwsza weszła Shakira, druga ja, a za mną Anita. Dom był już praktycznie pełny, oczywiście w większości mężczyzn. Jak się potem okazało z dziewczyn byłam tylko ja, Anita, Isabel, dziewczyna Xaviego – Elsa, przyjaciółka Alexisa – Alicia, żony Adriano, Valdesa, Pinto, Alvesa i narzeczona Iniesty. Od razu, praktycznie gdy tylko weszłam wypatrzyło mnie trzech piłkarzy Cristian, Leo i David. Każdy na powitanie pocałował mnie w policzek. Przedstawiłam im Anitę. Później każdy dostał jakiegoś drinka, no były też wyjątki, które nie piły… Ogółem impreza się rozkręcała. Lepiej poznałam resztę drużyny, niż tylko poprzez podanie dłoni na stadionie. Z głośników rozstawionych chyba dosłownie wszędzie dudniła muzyka, więc grzechem było odmowy tańca. Na samym początku zostałam porwana na parkiet przez starego przyjaciela, a Anita tańczyła z Davidem, potem odbijany i ja tańczyłam z Villą, a Navarro z Tello, ale nie długo, bo zauważyłam, że odbił mu ją Cesc. Z Davidem tańczyłam przez dwa kawałki, jeden z Ibrahimem, solenizantem i jeden z Xavim. Już chciałam pójść się czegoś napić i odpocząć, gdy za rękę złapał mnie młody Argentyńczyk.
- Spraw mi tą przyjemność i ze mną zatańcz. – spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Chciałam iść chwilę odpocząć… - powiedziałam, a ten w tej chwili zrobił błagalną minę, coś na wzór sławnego kota w butach wmieszanego do historii o zielonym ogrze. – Jeden taniec i idę odpocząć. – zaśmiałam się. Pociągnął mnie za rękę w stronę gdzie wszyscy tańczyli. Stanęliśmy, a muzyka momentalnie się zmieniła. Z głośników poleciała spokojna melodia.
- Chciałaś odpocząć, los ci sprzyja. – uśmiechnął się zawadiacko.
- Masz rację, los mi sprzyja. – zaśmiałam się i zaplotłam dłonie na jego szyi, a on objął mnie w pasie. – Gdyby nie te kilka drinków, to bym się chyba nie odważyła.
- Naprawdę? – zaśmiał się.
- Ja to powiedziałam na głos? – zapytałam zaskoczona, to byłam prawie pewna, że tylko o tym pomyślałam.
- Yhyyyy. – zabawnie zamruczał.
- Zapomnij o tym. – zaśmiałam się i zaczęliśmy się bujać w rytm melodii.

1 komentarz: