Wzięłam szybki prysznic i owinięta w
ręcznik, z mokrymi włosami pobiegłam do swojej szafy. Wygrzebałam z niej czarne
rybaczki przed kolano i czerwoną bluzkę w stylu nietoperz, która odkrywa jedno
ramię. Odłożyłam je na swoje łóżko i wróciłam do łazienki. Tam dokładnie
wysuszyłam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Wróciłam i się przebrałam.
Rozczesałam i rozpuściłam włosy. Podeszłam do lustra i doszłam do wniosku, że
tą bluzką i makijażem, podkreśliłam jeszcze moje rude kosmyki. No cóż, czasu na
przebranie już nie mam, więc się z tym pogodziłam. Ubrałam swoje czarne
baleriny, zabrałam telefon, który po chwili wylądował już w kieszeni spodni i
zeszłam na dół, gdzie czekał już mój wujek ubrany w jasne jeansy i w
biało-czarną, kraciastą koszulę z krótkim rękawem.
-
Gotowa? – uśmiechnął się.
-
Pewnie, możemy już jechać. – odpowiedziałam i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do
samochodu Pepa i wyjechaliśmy z podjazdu. Po drodze mieliśmy zabrać jeszcze
Anitę. Po kilku minutach podjechaliśmy pod jej dom, a ona właśnie wychodziła
przez furtkę. Ubrana była w jeansy i białą tunikę, wiązaną na szyi. Uśmiechnęła
się do mnie, a zaraz po tym, gdy zobaczyła kierowcę, jej uśmiech zmieszał się z
zaskoczeniem.
-
Zaraz poznasz swoją kolejną fankę. – zaśmiałam się cicho do wujka, zanim Anita
zajęła miejsce na tylnym siedzeniu w samochodzie Guardioli.
-
Dobry wieczór, cześć Letty. – odezwała się szatynka.
-
Cześć. Poznaj mojego wujka. – odwróciłam się do niej z uśmiechem.
-
Witaj, Josep Guardiola, lub po prostu Pep. – odwrócił się do niej i podał jej
dłoń na powitanie.
-
Anita Navarro, miło mi pana poznać. – jakby się trochę speszyła?
-
Tylko nie pan, bardzo bym prosił. – zaśmiał się, ruszając samochodem. – Chłopcy
mówią mi na ty, a nawet robi to Letty, więc ty też tak rób. – uśmiechnął się.
-
Dobrze. – odpowiedziała. – Letty, tak właściwie to co to za impreza? – zwróciła
się do mnie.
-
Co powiesz na imprezę urodzinową u Ibiego Affelaya? – wyszczerzyłam się do
niej, a ta znów zaniemówiła z zaskoczenia.
-
Ty mnie wkręcasz, tak? – zapytała w końcu, a ja pokręciłam głową.
-
Jeżeli mi nie wierzysz to się przekonasz. – zaśmiałam się.
***
Zaparkowała samochód na podjeździe,
wyszła z niego i go zamknęła. Wolnym krokiem podeszła do frontowych drzwi domu
jej narzeczonego. Nacisnęła na przycisk dzwonka i czekała. Po chwili drzwi się
otworzyły i stanął w nich uśmiechnięty mężczyzna.
-
Proszę, wejdź. – zaprosił ją do środka. Weszła i stanęła w niewielkim
korytarzu, w którym po chwili pojawiła się wysoka, szczupła, mocno umalowana,
farbowana blondynka z wielkim uśmiechem, ubrana w krótką spódnicę i bluzkę oraz
szpilki.
-
Witaj, na pewno pani to Antonietta. – podała jej pośpiesznie rękę.
-
Bez pani, po prostu Antonietta. – uścisnęła jej dłoń z uśmiechem.
-
Poznaj moja droga, to moja starsza córka Ivette. – wtrącił Santos. – Zaraz
jeszcze poznasz Noellię. – dorzcił i podszedł do schodów, spojrzał do góry i
zawołał. – Noe, mogłabyś już zejść?
-
Idę! – z góry dobiegł damski głos, a po chwili po schodach po woli schodziła
niewysoka, rudowłosa, młoda dziewczyna w adidasach, czarnych, dresowych
rybaczkach i białym topie.
-
Noe, poznaj, to moja przyjaciółka. – zwrócił się do swojej córki.
-
Noellia Delarosa, miło panią poznać. – ta również wyjęła dłoń w stronę kobiety,
w geście powitania.
-
Antonietta Sedillo – Guardiola, prosiłabym też bez pani. – posłała młodej
dziewczynie uśmiech.
-
Już niedługo. – uśmiechnął się pan domu. – Dziewczyny, zapraszam na kolację. –
wskazał na jadalnie, gdzie wszystko było przygotowane.
Po zjedzonym posiłku, Noe pomogła ojcu
posprzątać. Praktycznie przez cały czas, gdy Santos, Ive i Antonella
rozmawiali, ona siedziała cicho, siedziała tu pod pewnym przymusem. Razem z jej
tatą przyniosła do salonu talerz z ciastem i sok. Usiadła z nimi przez chwilę,
ale nadal w ciszy.
-
Pójdę do ogrodu. – w końcu wydobyło się z jej ust. Najpierw podeszła do
odsuwanej szafy, stojącej w korytarzu i wyjęła z niej futbolówkę. Przeszła
przez cały salon i wyszła tarasowymi drzwiami.
-
Powiedziałam coś nie tak? – przestraszyła się pani Sedillo.
-
Nie, skądże… Ona ogólnie jest dziwna. – skwitowała sarkastycznie blondynka.
-
Ivette przestań, to twoja siostra! – Santos zwrócił uwagę córce. – Anto,
przepraszam za nią. Była dziś umówiona, chciała grać ze znajomymi w piłkę, ale
poprosiłem ją żeby została. – wytłumaczył. Kobieta przez chwilę się zamyśliła.
-
Mogłabym… Mogłabym z nią chwilę porozmawiać? – zapytała niepewnie, a lekko
zdziwiony Santos skinął głową. Czarnowłosa kobieta wstała z wygodnej sofy i
skierowała się ku wyjściu na taras i ogród. Przeszła przez rozsuwane drzwi i
zamknęła je za sobą. Zobaczyła, siedzącą na schodku dziewczynę z piłką w
dłoniach i patrzącą w dal. – Mamy ładny wieczór. – powiedziała, siadając obok
niej.
-
Prawda. – odpowiedziała i zapadła niezręczna cisza.
-
Wiesz… - zaczęła po chwili Antonietta. – Jesteś bardzo podobna do mojej córki,
taki rudzielec, który ciągle uganiałby się za piłką. – zaśmiała się, a nawet na
twarzy Noe pojawił się zarys uśmiechu.
-
Ja musiałam mojemu rudemu trochę pomóc, wcześniej były bardziej brązowe. –
uśmiechnęła się. – Dlaczego ona nie przyszła z tobą? – zapytała.
-
Już nie mieszka ze mną. Wyprowadziła się do swojego wujka do Barcelony, tam
kontynuuje studia.
-
Tata mówił, że twoja córka jest o rok młodsza od Ivette. Kontynuuje? Dlaczego
się przeprowadziła, jeżeli studiowała tu? – dziewczyna lubiła wszystko wiedzieć,
chciała wiedzieć zawsze na czym stoi. To również upodabniało ją do swojej
przyszłej przyrodniej siostry.
-
Ona… Pokłóciłyśmy się… Po śmierci jej ojca byłyśmy tylko my dwie, była umowa –
żadnych tajemnic… Nie powiedziałam jej o waszym ojcu. Dowiedziała się o tym w
przypadkowy sposób. Wyjechała do stolicy Katalonii i teraz mieszka tam. To już
tydzień, a nie miałyśmy ze sobą kontaktu… Muszę jej w końcu jakoś powiedzieć,
że wychodzę powtórnie za mąż. – wytłumaczyła spokojnie.
-
Nie dziwię się jej, my po wielkim kłamstwie mamy też się do niej już nie
odzywamy dziesięć lat, a tata się z nią rozwiódł… Pomiędzy tobą i twoją córką
na pewno nie jest tak źle, będzie dobrze. – mówiła wstając.
-
Dzięki Noe. – uśmiechnęła się czterdziestoczterolatka.
-
Teraz mam prośbę. Mogłabyś mnie nie wydać przed ojcem, że poszłam teraz na
boisko? – zapytała dwudziestolatka.
-
Pewnie leć. Nic nie pisnę. – uśmiechnęła się. Dziewczyna tylko z uśmiechem
kiwnęła głową, obiegła dom i już jej nie było.
Dobrze wiedziała o co chodziło z byłą żoną
Santosa. Kobieta prowadziła podwójne życie. Rodzina dowiedziała się o jej
przekrętach, innych mężczyznach i licznych przygodach, różnych postaciach i
nazwiskach. Nie chcieli jej znać. Po rozwodzie Santos spotkał się z nią tylko
raz, na jej własne życzenie. Powiedziała mu coś, co bardzo zabolało mężczyznę.
Powiedziała, że jedna z dziewczyn nie jest jego córką. Żyje z tą świadomością
już dziesięć lat, ale nie zrobił nic w tym kierunku. Nie chciał dowiedzieć się
czy Ive czy Noe. Obie kochał tak samo, pomimo tego, że były w stu procentach
inne od siebie. Nie miał żadnego podejrzenia, która dziewczyna nie jest jego
córką. Może też dlatego, że nie chciał?
Ale jak ona ma powiedzieć swojej córce o tym,
że chce ponownie wyjść za mąż? Jak ma zacząć?
Nadal siedziała na schodku, ale po chwili
usłyszała za sobą odsuwające się drzwi.
-
Jednak uciekła? – usłyszała głos swojego narzeczonego, który usiadł obok niej i
objął ją ramieniem.
-
Ja nic nie wiem. – uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu.
***
Wujek jeszcze jakoś zdołał zmieścić swój
samochód przed domem boiskowego pomocnika. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy
w stronę posesji.
-
Pep! Letty! – obok wujkowego samochodu w tym momencie zaparkował Audi R8, z
którego wysiała trójka kolejnych gości Holendra. Zatrzymaliśmy się przed bramką
i zaczekaliśmy na zawodników i kobietę jednego z nich.
-
Cześć Letty! – blondynka z uśmiechem do mnie podeszła i przytuliła na
powitanie.
-
Cześć. – szeroko się uśmiechnęłam.
-
Wy się znacie? – zapytał lekko zdezorientowany Gerard.
-
Opowiadałam ci o mojej wizycie na uniwersytecie, a Letty przeprowadzała ze mną
wywiad. – wytłumaczyła piosenkarka. Spojrzałam na Anitę… Myślałam, że zaraz
chyba wybuchnie. Ja tylko na początku tak reagowałam, ale że już poznałam
chłopaków jakieś dwie godziny temu, a Shaki na zajęciach…
-
Chłopaki, Isabel, poznajcie moją przyjaciółkę Anitę. – położyłam dłoń na jej
ramieniu, a ona momentalnie spojrzała na mnie. – Anitko, poznaj Isabel, Gerarda
i Cesca. Ostrzegam, bo to na razie tylko początek nowo poznanych osób. –
zaśmiałam się. Kolejno najpierw ścisnęła swoją dłoń z Shakirą, później z jej
chłopakiem, a na końcu z Fabregasem.
-
Miło mi cię poznać Anito. – uśmiechną się, pokazując rząd swoich białych zębów.
-
Mi też. – odpowiedziała, a mi się chyba zdaje… Czyżby nasza panna Navarro lekko
się zaczerwieniła?
Weszliśmy w szóstkę przez furtkę, która była
otwarta i ruszyliśmy od razu w stronę drzwi. Panowie otworzyli drzwi bez
dzwonienia i wpuścili nas przodem. Pierwsza weszła Shakira, druga ja, a za mną
Anita. Dom był już praktycznie pełny, oczywiście w większości mężczyzn. Jak się
potem okazało z dziewczyn byłam tylko ja, Anita, Isabel, dziewczyna Xaviego –
Elsa, przyjaciółka Alexisa – Alicia, żony Adriano, Valdesa, Pinto, Alvesa i
narzeczona Iniesty. Od razu, praktycznie gdy tylko weszłam wypatrzyło mnie
trzech piłkarzy Cristian, Leo i David. Każdy na powitanie pocałował mnie w
policzek. Przedstawiłam im Anitę. Później każdy dostał jakiegoś drinka, no były
też wyjątki, które nie piły… Ogółem impreza się rozkręcała. Lepiej poznałam
resztę drużyny, niż tylko poprzez podanie dłoni na stadionie. Z głośników
rozstawionych chyba dosłownie wszędzie dudniła muzyka, więc grzechem było
odmowy tańca. Na samym początku zostałam porwana na parkiet przez starego
przyjaciela, a Anita tańczyła z Davidem, potem odbijany i ja tańczyłam z Villą,
a Navarro z Tello, ale nie długo, bo zauważyłam, że odbił mu ją Cesc. Z Davidem
tańczyłam przez dwa kawałki, jeden z Ibrahimem, solenizantem i jeden z Xavim. Już
chciałam pójść się czegoś napić i odpocząć, gdy za rękę złapał mnie młody
Argentyńczyk.
-
Spraw mi tą przyjemność i ze mną zatańcz. – spojrzał na mnie z uśmiechem.
-
Chciałam iść chwilę odpocząć… - powiedziałam, a ten w tej chwili zrobił
błagalną minę, coś na wzór sławnego kota w butach wmieszanego do historii o
zielonym ogrze. – Jeden taniec i idę odpocząć. – zaśmiałam się. Pociągnął mnie
za rękę w stronę gdzie wszyscy tańczyli. Stanęliśmy, a muzyka momentalnie się
zmieniła. Z głośników poleciała spokojna melodia.
-
Chciałaś odpocząć, los ci sprzyja. – uśmiechnął się zawadiacko.
-
Masz rację, los mi sprzyja. – zaśmiałam się i zaplotłam dłonie na jego szyi, a
on objął mnie w pasie. – Gdyby nie te kilka drinków, to bym się chyba nie
odważyła.
-
Naprawdę? – zaśmiał się.
-
Ja to powiedziałam na głos? – zapytałam zaskoczona, to byłam prawie pewna, że tylko
o tym pomyślałam.
-
Yhyyyy. – zabawnie zamruczał.
-
Zapomnij o tym. – zaśmiałam się i zaczęliśmy się bujać w rytm melodii.
fiu, fiu, fiu :D dzieje się ;D
OdpowiedzUsuń