poniedziałek, 6 sierpnia 2012

009. Fotografía


            Szłam chodnikiem, dochodząc na uniwersytet. Nagle obok mnie zaparkowało ciemnoszare Audi R8. Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do samochodu, a szyba od razu się rozsunęła. Oparłam łokcie o drzwi i zajrzałam do środka pojazdu. Spojrzałam na kierowcę.
- Czyli to ty jesteś powodem, dla którego musiałam sama jechać zatłoczonym autobusem. – na żarty spiorunowałam wzrokiem kierowcę i puściłam oczko do pasażera, siedzącego obok.
- No widzisz, wyrządziłem ci taki wielki ból. – powiedział z przekąsem i lekkim uśmiechem pod nosem. – Wybaczysz mi? – uśmiechnął się i poruszył brwiami, na co jego pasażerka zareagowała gromkim śmiechem.
- No ja nie wiem. – pokręciłam głową. Chłopak znów zaśmiał się i wychylił. Pocałował mnie w policzek.
- A teraz? – znów się zaśmiał.
- No już lepiej. Jeszcze mi wypuść tego zdrajcę i zapomnę o sprawie. – uśmiechnęłam się i spojrzałam na przyjaciółkę.
- No mus, to mus. – zaśmiała się panna Navarro.
- W takim razie do zobaczenia. – Cesc spojrzał na nią i pożegnali się, poprzez całusa w policzek.
- Pa. – odpowiedziała dziewczyna i wyszła z jego samochodu.
- Pa, Letty. – zawołał młody Fabregas i zasunął szybę. Odpalił silnik i odjechał, a ja i Annie pomachałyśmy mu jeszcze. Oprowadziłyśmy wzrokiem samochód, aż zniknął za zakrętem. Wtedy usłyszałam pisk dziewczyny, która w tej chwili uwiesiła mi się na szyi.
- Kocham cię! Kocham cię! Kocham cię! Kocham cię! – powtarzała, coraz bardziej mnie ściskając.
- Hej, hej, hej. Spokojnie. Za co mnie tak kochasz? – zaśmiałam się zaskoczona.
- Bo dzięki tobie poznałam Cesca! – prawie skakała z radości.
- Nooo, to ja rozumiem, że coś się będzie święcić. – poruszyłam zabawnie brwiami. – Ale wcześniej mi proszę wytłumaczyć jak to się stało, że przyjechałaś z nim. Czyżbyś od wczoraj się z nim nie rozstawała? – zaśmiałam się.
- No nie, no. – zaśmiała się i ruszyłyśmy w stronę wejścia do budynku. – Wczoraj najpierw odwieźliśmy Gerarda i Shakirę, a później odwiózł mnie. Rozmawialiśmy ze sobą i śmialiśmy się z byle czego. Potem wymieniliśmy się numerami, a dziś rano gdy wychodziłam z domu, to po prostu podjechał pod mój dom i mnie podwiózł. Powiedział też, że jutro, po zajęciach zabiera mnie na kawę. – wyszczerzyła się.
- No moja droga, gratuluję. – szeroko się uśmiechnęłam. – Od razu wiedziałam, jak tylko was sobie przedstawiłam przed domem Affelaya, że coś z tego może być. – dodałam ucieszona.
- No przestań. Co ja poradzę, że zapoznałaś mnie z najprzystojniejszym według mnie piłkarza Barcy i się z nim zaprzyjaźniłam. – zaśmiała się.
- No dobra, dobra. Przyhamuj i otrząśnij się, bo zaraz masz zajęcia, pragnę ci tylko przypomnieć. – powiedziałam gdy wchodziliśmy do budynku naszej uczelni.
- Okey, postaram się. A właściwie… Co z tym twoim wywiadem? Skończony? Oddajesz go dziś profesorowi? – pytała.
- Skończony i zaakceptowany przez chłopków. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Tą twoją końcową puentę też zaakceptowali ?! – zapytała roześmiana.
- No coś ty, dałam im do przeczytania wersję bez zakończenia. – przewróciłam oczami. – Niech sobie nie myślą, że będę im jeszcze przy nich słodzić… - zaakcentowałam.
- Racja. Leo z Davidem kazaliby ci wykasować tą część. – odpowiedziała Anita.
- Ale i tak bym tego nie zrobiła, więc i tak oddałabym to z tą częścią. – powiedziałam pewnie.
- No dobra. To do zobaczenia. – rzuciła i odbiła w inny kierunek, gdzie była jej sala wykładowa.
- Pa. – odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku swojej sali.
     Dzisiejsze zajęcia zdały się szybko zlecieć, ale to dobrze. Tradycyjnie ruszyłam na przystanek autobusowy. Na szczęście dziś autobus nie był, jak zwykle spóźniony, więc dość szybko dostałam się do domu.
- Jestem! – zawołałam, będąc już w korytarzu i wieszając swoją torbę na poręczy przy schodach.
- Jestem w gabinecie! – usłyszałam głos wujka z pomieszczenia w głębi korytarza. Tam się udałam. Weszłam do gabinetu i zastałam Pepa siedzącego przy swoim biurku i przeglądającego jakieś papiery, a obok niego stało niewielkie kartonowe pudełko.
- Co oglądasz? – zapytałam zainteresowana, siadając na fotelu naprzeciw niego.
- Znalazłem stare papiery i zdjęcia. – uśmiechnął się. – Dopiero zacząłem.
- Stare zdjęcia? Hmm, to ja lubię. – wyszczerzyłam zęby.
- No to chodź. Porządek w tych papierzyskach zrobię później. – przesunął się, by zrobić obok siebie miejsce na drugi fotel. Przesunęłam więc moje siedzenie na drugą stronę mahoniowego, postawnego biurka i usiadłam obok mojego wujka. On zaś wyjął z pudełka bardzo gruby plik zdjęć, zabezpieczony gumką recepturką. Uwolnił je spod nacisku i zaczęliśmy je oglądać. Pierwsze zdjęcia były… Żeby nie powiedzieć stare, bo przecież czterdzieści lat, to wcale nie tak dużo, żeby nazywać je bardzo starymi. No więc, kilka pierwszych zdjęć przedstawiało dwóch małych chłopców, dwóch, do czasu, nierozłącznych braci – Roberto i Josepa. Kilka następnych przedstawiało już ich jako nastolatków, a następne były z jakichś wyjazdów na obozy piłkarskie Pepa. Przy grupowych zdjęciach z kolegami naszło go na wspomnienia i opowiadał mi różne, śmieszne historie z pobytów na obozach. Przy niektórych historiach, po prostu zwijałam się ze śmiechu. Znalazły się też zdjęcia, gdy Pep grał już w barwach bordowo-granatowych w Blaugranie (FCB). Następna fotografia przedstawiała trójkę bardzo młodych, uśmiechniętych osób. Rozpoznałam w nich swojego wujka, mamę i tatę, stojących na jakiejś skarpie i obejmujących się. Na ten widok uśmiech sam wskoczył mi na twarz. Ale jeszcze większą uciechę sprawiło mi ostatnie zdjęcie, które przedstawiało uśmiechniętego Pepa i maleńkie dziecko, które trzymał, które również się cieszyło. Oboje patrzyli na siebie, dziecko na niego i on na dziecko.
- Kto to? – wskazałam na małą, prześliczną istotkę.
- No kto to może być? – podparł się na łokciu i zaśmiał, spojrzał na mnie.
- Że ja?! – zdziwiłam się, a on kiwną głową.
- Miałaś wtedy bodajże pół roku. – dodał.
- No to ja już wtedy miałam obranego ulubionego wujka. Tylko nadal nie rozumiem, dlaczego moim ojcem chrzestnym został kuzyn mamy, a nie ty. – zamyśliłam się.
- Tego już nie wiem. To był wybór twoich rodziców. – odpowiedział i posłał mi kolejny uśmiech.
- Pep… - zaczęłam, ciągle wpatrując się w zdjęcie. – Mogłabym? – wskazałam na zdjęcie. Ten się uśmiechnął i odsunął się trochę od biurka i wstał.
- Chodź ze mną. – wykonał gest ręką, bym z nim poszła. Wstałam i poszłam za nim, nie wiedząc w jakim celu. Wyszliśmy na piętro i weszliśmy do jego sypialni. Wujek podszedł do półki, na której stało kilka ramek ze zdjęciami. Sięgnął po jedno i odwrócił się z nią w moją stronę. W ramce było umieszczona identyczna fotografia, jaką ciągle trzymałam w dłoni. Uśmiechnęłam się. – Stoi tu od zawsze. – powiedział i otworzył jedną z szuflad, z której wyciągnął dwie nowiutkie ramki, podobne do tych, które stały w jego pokoju. – Wiem, że u siebie w pokoju na razie nie masz żadnych zdjęć w ramkach, a mogą ci się one przydać. – podał mi je.
- Dzięki. Już nawet wiem jakie zdjęcia będą w nich umieszczone. – uśmiechnęłam się i powędrowałam do swojego pokoju, a wujek za mną. Po drodze, umieściłam zdjęcie wujka i mnie, które mi dał. Postawiłam ramkę na półce, wiszącej nad moim łóżkiem i zaczęłam szukać jednego zdjęcia. W końcu je znalazłam i włożyłam do ramki, którą ustawiłam obok tamtej. Wujek, który dotychczas stał w progu, wszedł w głąb mojego pokoju. Podszedł i spojrzał na zdjęcie. Na nim byłam ja w wieku jakichś ośmiu lat, ściskająca sześcioletniego wtedy przyjaciela, którego udało mi się znaleźć po latach.

         Następny dzień. Ostatnie zajęcia. Dziś już tak szybko nie leciało. Koszmarnie mi się dłużyło! Prawie leżałam, oparta w kącie dużej sali. Nagle poczułam wibrowanie w prawej kieszeni spodni. Wyjęłam komórkę i przeczytałam SMS-a od Cristiana: O której kończysz zajęcia? Odpisałam: Za pół godziny, ale najchętniej wyrwałabym się już teraz, bo mam dość jak na dziś. Dlaczego pytasz? Po chwili nadeszła odpowiedź: Zobaczysz ;)
        Wyszłam snującym, powolnym krokiem z sali i po drodze wpadłam na Anite, która we wtorki kończy o tej samej porze co ja. Wyszłyśmy razem z budynku. Oczywiście od razu nie dała mi zapomnieć z kim się dzisiaj widzi.
Zauważyłyśmy na parkingu przed uczelnią, dwa samochody stojące obok siebie i opartych o jeden z nich dobrze znane nam osoby. Podeszliśmy do nich i przywitaliśmy się przez buziaki w policzek.
- No nie spodziewałam się tu ciebie. – zaśmiałam się do Tello.
- Ale jak widać jestem. Postanowiłem cię w końcu gdzieś wyciągnąć i musimy sobie streścić te dwanaście lat rozłąki. – wytłumaczył z uśmiechem.
- Wiesz, też o tym myślałam. Jak po treningu? – zapytałam Cristiana i Cesca.
- Twój wujek nie miał dla nas litości. – wyjęczała boiskowa czwórka.
- Dobrze wam tak. – zaśmiała się Anita.
- I ty przeciwko mnie?! – oburzył się zabawnie Fabregas, a ta wzruszyła tylko ramionami. Po chwili ta dwójka się pożegnała i zostawiła mnie i Tello samych.
- To co proponujesz? – zapytałam.
- Jakiś dobry obiad z lodowym deserem, bo jestem strasznie głodny! – powiedział szybko Crist.
- Dobry plan, też bym coś zjadła.
- W takim razie, zapraszam. – otworzył mi drzwi pasażera w swoim samochodzie, a gdy wsiadłam, zamknął je i sam wsiadł na miejsce kierowcy. Pojechaliśmy.
       Obiad, deser, długi spacer, a wszystko urozmaicone długą rozmową na temat ‘Co się z nami działo przez ostatnie dwanaście lat?’ trwał jakieś cztery godziny. Gdy podjechaliśmy pod dom Guardioli było już po dziewiętnastej, a rozmowy i tak jeszcze nie dokończyliśmy.
- Zawsze byłem od ciebie lepszy w nogę. – zaczęliśmy się sprzeczać, idąc chodnikiem pomiędzy lampami umieszczonymi na chodniczku przed domem.
- No, tak… Chciałbyś. – zadrwiłam.
- To jak wytłumaczysz fakt, że to ja przeważnie wygrywałem? Hmmm?
- No bo dawałam ci wygrać, jesteś młodszy, więc dawałam ci zawsze fory. – rzuciłam. – Żeby grać, trzeba się z tym urodzić, a nie… - dodałam zaczepnie.
- No więc tak… - spojrzał na mnie jakby miał coś konkretnego na myśli, a ja nie zwlekając zaczęłam biec w stronę frontowego wejścia. On się śmiał i biegł za mną. – Jeszcze zobaczysz! – zawołał, a ja nacisnęłam na klamkę i z hukiem otworzyłam drzwi do domu wujka. Wbiegłam do korytarza, a w nim Cristian mnie dogonił i złapał w pasie i podniósł. Dopiero po chwili zorientowałam się, że staliśmy na otwartym przejściu do salonu, a ci którzy tam przebywali, dziwnie utkwili w naszej dwójce wzrok.
- Mama? – wyszeptałam, widząc w salonie, siedzących na kanapach mamę, Santosa i Pepa. Crist powoli odstawił mnie na ziemię. Wiedział co mogę czuć, bo chwilę temu opowiedziałam mu o mojej kłótni z nią. Mama niepewnie wstała i najpierw przez chwilę spojrzała na, stojącego za mną Tello, ale podeszła do mnie.
- Letty, jak dobrze cię widzieć. – mocno mnie uścisnęła.

1 komentarz:

  1. Roulette Live at the Casino Site - LuckyClub
    Roulette Live at the Casino Site - LuckyClub. A perfect roulette game for an Asian audience. This casino is a luckyclub must see as the

    OdpowiedzUsuń